Artykuły

Sensacyjna premiera

Po premierze "Andrea Chenier" w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu pisze Tadeusz Szantruczek

Od miesięcy rozchodziły się z Gmachu Pod Pegazem umiejętnie dawkowane, a przez media z typową dla nich subtelnością generowane, wieści sensacyjne o realizowanej tu operze "Andrea Chenier" Umberta Giordana.

Mówiło się, że sam Placido Domingo, że to jego świadomy, osobisty wybór i decyzja, że Opera Waszyngtońska, że to początek współpracy z nią... Że arcydzieło włoskiego weryzmu, ukształtowane w Poznaniu, otworzy sezon operowy w stolicy USA!

Tak podgrzewana atmosfera osiągnęła apogeum w dniu próby generalnej, która stała się wielkim, wyreżyserowanym wydarzeniem towarzysko-marketingowym, ozdobionym obecnością Maestra Dominga, ministra Dąbrowskiego, państwa Kulczyków, słynnej kolekcjonerki Piaseckiej-Johnson i wysokich notabli regionalnych. Nie dziwi więc, że w konkluzji tego wszystkiego "Teleskop" odczytał kurtuazyjne komplementy Wielkiego Tenora, wygłoszone na gorąco, po próbie, jako nobilitację poznańskiego przedstawienia do rzędu najwybitniejszych wydarzeń operowych w skali roku i świata.

Jak chciał Maestro

W piątkowy wieczór [12 marca] zakończyło się to pasmo wypowiedzi i działań, stwarzających niepotrzebną otoczkę sensacji, inspirowaną chyba kompleksem prowincji. "Andrea Chenier" Umberta Giordana nie jest arcydziełem, największe zalety tej opery to efektowne arie, spokrewnione blisko z włoskim weryzmem, a z Puccinim zwłaszcza. Ale partię tytułowego bohatera śpiewali najwięksi, a w ostatnich dziesięcioleciach zasłynął w niej właśnie Placido Domingo. I jako dyrektor Opery Waszyngtońskiej, zapragnął spojrzeć w swoim teatrze na "Cheniera" od strony dyrygenta. Zaproponował więc polskiej Operze Narodowej kolejną, międzynarodową koprodukcję. Warszawa jednak zaproponowanym tytułem (chyba!) nie wykazała zainteresowania. W efekcie zaszczyt pracy dla Waszyngtonu przypadł Teatrowi Wielkiemu w Poznaniu. Przyjęte zostały bez zastrzeżeń wszelkie sugestie P. Dominga, także odnośnie realizatorów, zwłaszcza reżysera Mariusza Trelińskiego, ale i ściśle związanych z jego inscenizacjami: scenografa, choreografa i kostiumologów. W ostatniej chwili uzupełnił tę znakomitą ekipę poznaniak z urodzenia i wykształcenia Grzegorz Nowak. Od lat odnoszący podobno znacznie większe sukcesy dyrygenckie za granicą niż w kraju.

Romans w tle

Bohaterem piątkowej premiery był niewątpliwie M.Treliński. Inscenizacje tego młodego reżysera budzą zwykle kontrowersje Z dużym więc zainteresowaniem oczekiwaliśmy jego wersji tej mocno demode opery, zdezaktualizowanej w treści i w formie, w rodzaju ekspresji, w muzycznych przebiegach. Wszakże Treliński potrafił zrobić z niej pasjonujące widowisko, nie ingerując przy tym ani w partyturę, ani w libretto. Odwrócił jedynie hierarchię treściowych płaszczyzn: zamiast romansowej opowieści na tle francuskiej rewolucji, przedstawił jakby historię totalitaryzmu z romansem w tle. Taka wersja inscenizacyjna nie byłaby możliwa bez doświadczeń XX wieku. Prologiem jest biała scena, jakby z innego, zamrożonego świata, emanująca dekadentyzmem epoki Burbonów, z jej stylowymi, ale groteskowymi postaciami, strojami, krokami, gestami, znakami. Obcym w tym świecie jest jedynie Andrea Chenier, postać zapowiadająca translokację w inny wymiar i czas; w nieokreślony, ale bliższy nam, utopiony w czerni i czerwieni, przepełniony teatralnymi znakami i symbolami, naturalizmem szczegółów i obrazów, od ściętych głów i gilotyny, po egzekucję w komorze gazowej. Od Robespierra, przez duce i fuerhera, po groźnie triumfujący symbol Mosfilmu!

Kunszt zakochanych

A w tle miłość, rozwijająca się na rzucie trójkąta: Chenier, Madelaine, Gerard; wyrażana słodkimi, pucciniowskimi melodiami. Ale nie razi, może trochę nudzi; jest umiejętnie wkomponowana w dramaturgię. Potrafi nawet wzruszyć, a to dzięki pięknym głosom i kunsztowi wokalnemu całej trójki zakochanych: Michałowi Marcowi, Galinie Kuklinie i Adamowi Szerszeniowi. Wszyscy zresztą soliści zasłużyli na słowa uznania swoim śpiewem, ale i grą aktorską, która pomogła realizatorom przekształcić tradycyjnie skomponowaną operę we współczesny, wysokiej klasy teatr muzyczny, budzący głębokie refleksje i przeżycia, a przy tym zapewniający nie najwyższego lotu muzyce dalszą egzystencję sceniczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji