Artykuły

Nazywali go Leon Zawodowiec

W filmowym świecie mówili o nim Leon Zawodowiec. Kochała go kamera. Nazywany mistrzem drugiego planu, potrafił z najmniejszej obecności przed obiektywem zrobić niezapomnianą kreację - wspomnienie o LEONIE NIEMCZYKU.

W przyjacielskich pogwarkach i wywiadach Leon Niemczyk powtarzał: chcę umrzeć na planie filmowym. Odszedł w środę rano w swoim łódzkim mieszkaniu, w bloku przy ul. Staszica. 15 grudnia skończyłby 83 lata...

Kiedy przed rokiem zasłabł w trakcie zdjęć, podczas serii badań odkryto, że ma raka płuc. Nie poddał się złym myślom. Najszybciej jak mógł wrócił do pracy. Była jego życiem. Przed paroma laty zapytany o to, co dla niego najważniejsze, powiedział: praca i miłość, zastrzegając, że uczucia mogą jednak czasem stać się problemem i że on to wie najlepiej, bo miał sześć żon.

Mistrz drugiego planu

W filmowym świecie mówili o nim Leon Zawodowiec. Kochała go kamera. Nazywany mistrzem drugiego planu, potrafił z najmniejszej obecności przed obiektywem zrobić niezapomnianą kreację. Miał 30 lat, kiedy debiutował epizodem w "Celulozie" Jerzego Kawalerowicza. Popularność przyniosły mu role psychologiczne w "Pociągu" (1959) tego samego reżysera i w "Nożu w wodzie" (1961) Romana Polańskiego. Grał we wszystkich możliwych typach filmów. Był węgierskim oficerem w "Eroice", outsiderem Dziewiątką w "Bazie ludzi umarłych", jak szalony tańczył rock&rolla w "Godzinach nadziei", był Fulko de Lorchem w "Krzyżakach", Karolem Gustawem w "Potopie", Don Avadorem, hersztem Cyganów w "Rękopisie znalezionym w Saragossie". Zaznaczył swoją obecność w "Ogniomistrzu Kaleniu", "Vabanku", "Wilczycy". Dzieci pamiętają go jako Filipa Golarza z "Akademii pana Kleksa". Jest rekordzistą na skalę światową - zagrał w ponad 400 filmach. Niemieccy reżyserzy angażowali go ponad 60 razy, m.in. do kręconych w NRD westernów. Krążyły nawet pogłoski, że aktor na stałe przeniesie się do Niemiec. Grał w USA w filmie "Wojna i pamięć" i we Francji w "Napoleonie", a także w Jugosławii.

Od 1979 roku związał się tylko z kinem, ale zawsze powtarzał, że tego zawodu najpierw trzeba się nauczyć na scenie. Pracował w teatrach w Gdańsku, Bydgoszczy, a w latach 1953 - 79 w łódzkim Powszechnym. Miał opinię aktora (dyplom zrobił eksternistycznie) niepasującego do polskiego kina lat 50. i 60. Odpowiadał raczej rolom amantów z amerykańskich filmów. Ostatni epizod zagrał u amerykańskiego twórcy Davida Lyncha w "Inland Empire". Jest przez chwilę na ekranie, wygłasza filozoficzny monolog, ale tylko on tak potrafił zaistnieć i pozostać w pamięci.

Barwy życia

Stał się legendą. Mimo upływu lat pozostał amantem. Przed rokiem pojawił się w głównej roli w filmie Janusza Majewskiego "Po sezonie". Inspiracją do powstania scenariusza było barwne życie Niemczyka. Gra starszego pana z klasą, wokół którego koncentruje się uwaga trzech pań. Ewa Wiśniewska gra tę, która przed laty odwiedzała go po spektaklu w garderobie. Kobieta grana przez Magdalenę Cielecką jest dużo młodsza, ale właśnie w nim znajduje oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Młodziutka pokojówka w mazurskim pensjonacie (Małgorzata Socha) bezinteresownie kusi go swoimi wdziękami, bo intryguje ją sposób, w jaki na nią patrzy. Niemczyk był szczęśliwy, że zagrał tę postać i bardzo rozżalony, że film, który uważał za wspaniały, miał tak fatalną dystrybucję.

Kolejna główna rola już na niego czekała. Robert Gonera w swoim debiucie reżyserskim pt. "Świetlistość" chciał opowiedzieć o aktorze, wpisać jego historię we współczesność. Niemczyk bardzo się cieszył z tej propozycji. Tak jak wielką radością była dla niego rola pijaczka filozofa Japycza w serialu "Ranczo". Bardzo chciał do niej wrócić.

Niemczykomania

Warszawiak z urodzenia, którego wojenny los związał z powstaniem warszawskim, a potem z walką w armii generała Pattona, był łodzianinem z wyboru. Tu miał swoją gwiazdę na Piotrkowskiej i salę swego imienia w kinie Polonia. A kiedy szedł po zakupy na Bałucki Rynek, sprzedawczynie podtykały mu co najlepsze i dokładały jeszcze coś "specjalnie dla pana Leona".

Od kilku miesięcy w Muzeum Kinematografii trwają przygotowania do "Niemczykomanii". Na 14 grudnia, dzień przed urodzinami aktora, wyznaczony został początek. Leon Niemczyk mimo choroby zaplanował swój udział w serii imprez.

14 grudnia "Niemczykomania" się odbędzie. W wielu punktach miasta zaplanowane są projekcje, wystawy, spotkania. Zaczął się już druk książki wydanej przez muzeum "Leon Niemczyk... raz królem życia, raz żebrakiem", na którą składają się dziesiątki wypowiedzi o Mistrzu. Od kiedy dopadła go choroba, powtarzał, że już właściwie na nic nie czeka, ale nigdy nie przestał czekać na kolejne wejście na plan... Żegnamy Leona

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji