Artykuły

Intensywny seans o miłości i śmierci

- Osoby, lubiące w teatrze wzruszenia, zapraszam na niezwykle intensywny seans o miłości i śmierci, do śmiechu i do płaczu - mówi KRZYSZTOF JASIŃSKI o swej inscenizacji "Szczęśliwych dni" w Teatrze STU w Krakowie.

W teatrze Scena STU odbędzie się w niedzielę premiera "Szczęśliwych dni", jednej z najbardziej znanych sztuk Samuela Becketta. Wyreżyserował ją Krzysztof Jasiński i mimo iż unika wywiadów przed premierą, bo - jak mówi, jest przesądny - zgodził się na krótką rozmowę.

"Szczęśliwe dni" oglądaliśmy ostatnio w ramach trwającego w Krakowie Festiwalu Dedykacje: Beckett w wykonaniu Piccolo Teatro di Milano, w reżyserii legendarnego Giorgio Strehlera. Nie ma Pan obaw, zderzając się z tym wielkim teatralnym twórcą?

- Oczywiście poszliśmy zobaczyć tę inscenizację, bo to jedna z wielu klasycznych wersji sztuki - podobnie jak Petera Brooka, Petera Steina czy inscenizatorów amerykańskich. Nasza jednakże będzie wyłomem z tej tradycji klasycznej. Przede wszystkim odszedłem od uniwersalnego wzorca inscenizacji, czyniąc naszą bardzo krakowską...

Jak wiem, na scenie ustawiony jest kopiec Kościuszki...

- Gdyby Beckett znał ten kopiec, gdyby wiedział, że został on usypany na wzgórzu, gdzie pra-Celtowie odprawiali rytuały Słońca, wpisałby go w didaskalia swej sztuki. Wszak w antropologicznym sensie "Szczęśliwe dni" są misterium solarnym.

Faktycznie, inscenizacja to nietypowa...

- Ale zgodna z literą tekstu, z duchem Becketta. Inaczej zresztą nie mógłbym postąpić, on sobie to zastrzegł, a czuwa nad tym agencja autorska.

Sztuka ta, to najkrócej mówiąc, opowieść o śmierci i miłości. Będzie któryś z tych pierwiastków u Pana dominował?

- Nie, zachowane są w równowadze - jak u Becketta, ale nasze przedstawienie nie będzie takie chłodne, będzie wzmocnione emocjonalnie.

Obsadził Pan w roli Winnie Beatę Rybotycką, prywatnie swą żonę. Może Pan zdradzić, co usłyszał od żony, gdy zobaczyła wspaniałą rolę włoskiej aktorki z Piccolo Teatro Giulii Lazzarini?

- Powiedziała mi coś bardzo osobistego...

Jej partnerem będzie krakowski znakomity pianista Konrad Mastyło, po raz pierwszy w roli dramatycznej; skąd ten wybór?

- Konrad pracuje z Beatą od lat, zatem znałem dobrze jego możliwości... A poza tym - wygrał casting.

I będzie grał na fortepianie?

- Tego nie zdradzę.

To proszę na koniec zachęcić do spotkania z tym spektaklem.

- Myślę, że fanów "Szczęśliwych dni", a jest ich bardzo wielu, już zaintrygowałem, pozostałe osoby, lubiące w teatrze wzruszenia, zapraszam na niezwykle intensywny seans o miłości i śmierci, do śmiechu i do płaczu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji