Artykuły

Pułapki przesiedleń

"Transfer!" w reż. Jana Klaty w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

"Transfer!" Klaty to czysty populizm historyczny. Nic nie jest bardziej dobitnym świadectwem marnej kondycji, w jakiej znalazło się polskie myślenie o historii, niż wrocławski "Transfer!". Nie tyle nawet sam spektakl, ile czołobitne superlatywy, jakimi został przyjęty. Włożono go już między arcydzieła. Rozważano - serio! - czy naprawi stosunki polsko-niemieckie. Nikt nie odważył się stuknąć palcem w czoło. Jakby milcząco przyjęto, że podważanie wartości intelektualnych przedstawienia będzie oznaczać kwestionowanie zbożnych intencji jego powstania.

Spektakl mówi o wypędzeniach po II wojnie. Pięcioro Polaków opowiada o przymusowym przesiedlaniu z Kresów Wschodnich na ziemie poniemieckie; pięcioro Niemców - o deportacji za Odrę i Nysę. Mówią wzruszająco, słucha się ich z szacunkiem. Ale też w ich relacjach nie ma niczego, czego by ktoś nawet pobieżnie interesujący się tamtymi czasami nie znał z innych świadectw. Porzucali dobytek życia, jechali w nieznane. Bali się, cierpieli. Wokół toczyło się życie frontowe, przemoc, gwałty. Byli drobinkami gnanymi przez wiatry historii i usiłującymi zaczepić się w nowym miejscu.

Opowiadający o tym starsi państwo nie są aktorami, zostali wybrani z castingu. Zgłosili się sami, żeby dać świadectwo; ich autentyzm jest nie do przecenienia. Aliści ich wspomnienia omijają - co psychologicznie zrozumiałe - rozmaite niejednoznaczne wybory, jakich przecież nie oszczędzało życie w zrujnowanym kraju, w którym instalowała się władza totalitarna, dobijano wroga, płonęły publiczne i prywatne konflikty z okupacji, kwitła bandziorka. Świadectw tej strony życia tu nie znajdziemy. Wyrzuty sumienia dotyczą najwyżej tego, że ktoś patrzył bezsilnie na mordowanych Żydów, a inny czytał "Mein Kampf" i wierzył we wrzask faceta z wąsikiem. Mówią ofiary. Pokarani przez historię, choć starający się wyjść godnie z zawieruchy, uczciwi i zdolni do wybaczania krzywd.

Im to przeciwstawia Klata trójkę palantów, którzy w Jałcie decydowali o tułaczce narodów. Palantów, bo reżyser - zbulwersowany niefrasobliwością, niekompetencją (mapy nie mieli!) i stalinofilią alianckich przywódców - zapalczywie batoży ich biczem teatralnej satyry. Churchill i Roosevelt gaworzą jak niemowlęta: "Co pan zamierza zrobić z ludnością ziem polskich na wschodzie, bla, bla bla". Śpiewają "Podmoskownyje wiecziera", wdzięczą się do rosyjskiego satrapy jak panienki. Stalin dyma ich, jak chce, sam prymitywny jełop, tylko sprytniejszy. Ćmią cygara, klepią debilne dowcipy, wykonują playbackowo rockowe przeboje niczym na klipie z MTV.

"Panowie w stolicy kurzyli cygara, radzili o braciach zza Buga" - czyż to nie ta piosenka? Co prawda lewicowej proweniencji, ale populizm niekoniecznie rozróżnia wektory ideowe. A tu właśnie mamy populizm historyczny w stanie czystym. Cechy wyróżniające: prosta jak cep wizja mechanizmu dziejowego (sk...syny rządzą, lud Boży cierpi), łatwe ferowanie wyroków, absolutna niechęć do zagłębiania się w skomplikowane sytuacje, wyjścia poza czarno-białe schematy. Do rozumienia świata, a nie emocjonowania się jego uproszczoną do granic przyzwoitości wersją.

Ponoć na szeregowych spektaklach młoda widownia z zapartym tchem chłonie relacje wypędzonych. Nie dziwota. Nie mieli może cierpliwości, a może okazji słuchać opowieści własnych dziadków, co było udziałem starszych pokoleń; historia była ostatnio zresztą nie w modzie. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Klacie i jego dramaturgom, że ułożyli te opowieści klarownie i dobitnie, wydobywając z nich cały możliwy do wydobycia dramatyzm. Porcja wzruszeń z przeszłości przyda się młodym, spragnionym. Tylko kto i gdzie nauczy ich jeszcze ową przeszłość głębiej rozumieć?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji