Artykuły

Lubię, jak mężczyzna trzyma mnie mocno za rękę

- Pomimo urody i czaru, którym kusi Paryż, moje miejsce jest tutaj. Jestem z Warszawy - mówi MAGDALENA CIELECKA w rozmowie z Beatą Nowicką.

Nieprzecietnie zdolna. Niedługo zobaczymy ją w trzech nowych filmach. Mówią o niej że jest niepokorna i zasadnicza. Nam Magdalena Cielecka (na zdjęciu)pokazała inną twarz. Umówiłyśmy się w kawiarni. Był taki hałas, że postanowiłam poczekać na nią na zewnątrz. Byłam pewna, że będziemy musiały zmienić lokal. Usiadłam na murku.

Dochodziła 20. Było ciepło, zachodziło słońce. Zobaczyłam ją z daleka. Szła niespiesznie, wyciągała buzię do słońca, mrużyła oczy. Uśmiechała się do siebie.

W jej ruchach, wyrazie twarzy, było coś kojącego. Z przyjemnością podglądałam jej radość. Zawołałam dopiero, kiedy mnie minęła. Odwróciła się i tym razem uśmiechnęła się do mnie. Zobaczyłam z bliska kobietę szczęśliwą.

ELLE Żeby umówić się z Panią, musiałam urządzić prawdziwe polowanie...

Podwarszawskie lasy, Kraków, Lilie, Sopot. W końcu znalazłam Panią w Paryżu. Oczywiście w pracy.

MAGDALENA CIELECKA Spędziłam mi w Paryżu, grając spektakle (...) Dybuka w

teatrze Bouffes du Nord. Zamiast hotelu, wynajęto dla nas mieszkania. Moje było przy Avenue de la Republique, niedaleko cmentarza Pere Lachaise. Reszta zespołu była rozproszona po mieście. Mieliśmy karnet na metro, więc Paryż był na wyciągnięcie ręki.

Ciężarówką z teatralnymi dekoracjami przyjechał też mój rower. A Paryż na rower jest idealny: pozwala się dotknąć, zobaczyć, powąchać. Przez ten miesiąc miałam szansę poudawać, że żyję tam normalnie. Taka iluzja, że jestem paryżanką. Fantastyczne uczucie.

ELLE Jak to życie wyglądało?

M.C. Mogłam z koszykiem pełnym jedzenia, winem i kocem pojechać na piknik do

ogrodów Wersalu. Albo wylegiwać się na trawie nad Sekwaną. W wolnych chwilach

leży tam prawie cały Paryż. Leniwie, na rowerze zwiedzaliśmy miasto albo

wchodziliśmy do jednego z miliona muzeów. Przeczytałam sporo książek, kilka

scenariuszy, trochę uczyłam się do kolejnych ról. Przesiadywaliśmy w cudownych

knajpach. Mogłabym z nich nie wychodzić. Czasami sami gotowaliśmy, odkrywając

nowe smaki. Teatr, w którym graliśmy, mieścił się w dzielnicy hinduskiej, gdzie pełno było małych sklepików. A w nich np. dziwacznych bulwiastych warzyw, które nie wiadomo jak się nazywają, do czego służą ani co z nimi zrobić. Znakomicie nadawały się na eksperymenty. Pod oknem naszego domu był targ, a na nim owoce morza, sery, jagnięcina.

ELLE Stan konta pewnie trochę się skurczył?

M.C. (śmiech) Jeszcze nie sprawdziłam. Obawiam się, że to, co zarobiłam, wydałam. W Berlinie, gdzie regularnie bywam, rzeczy są takie same jak u nas. W Paryżu jest drogo, ale oryginalnie. Kupiłam sobie jakiś drobiazg na początku. Po kilku dniach pomyślałam, że może jeszcze raz poszłabym na zakupy, bo to jest takie przyjemne. Kiedy pakowam walizki, okazało się, że mam osiem par butów, cztery torebki i górę ciuchów. Byłam zaszokowana (śmiech).

ELLE Chciałaby Pani żyć w Paryżu?

M.C. Z Paryża musiałam polecieć na trzy dni do Warszawy. Nie chciało mi się. W

Paryżu świeciło słońce, na termometrze 25°C. W Warszawie padał deszcz. Zawieziono mnie do pracy w środku jakiegoś lasu, a ja... pomyślałam sobie: jednak jestem stąd. Może byłam stęskniona za filmem, bo lubię plan zdjęciowy i to nerwowe zamieszanie. Wokół mnie było pełno ludzi, rozmowy: nowości, plotki. Poczułam coś swojskiego: że jednak nie potrafiłabym żyć gdzie indziej. Pomimo urody i czaru, którym kusi Paryż, moje miejsce jest tutaj. Jestem z Warszawy.

ELLE Rodzinne Żarki Letnisko zostały daleko.

M.C. Patrzę na to przez pryzmat życia mojej mamy w Żarkach. Myśli sobie: moja córka gra w Paryżu, dla francuskiej publiczności, a bilet na nią kosztuje 20 euro. Dla mamy to jest kosmos. Dla mnie też, ale już trochę oswojony. Tak jak to, że jestem na ty z Markiem Kondratem, że z nim pracuję. On symbolizuje dla mamy niedostępny świat.

Fakt, że stałam się częścią tego świata, może trochę przerastać. Podobnie jak moich nauczycieli czy koleżanki z klasy. Wiem, że o tym dyskutują, śledzą, co robię i trochę żałują, że nie gram w serialach. I że rzadko widzą mnie w telewizji.

ELLE Na ulicy w Żarkach przyglądają się Pani?

M.C. Mam wrażenie, że moi znajomi czują się skrępowani. Myślą, że jestem inną Magdą niż ta, którą znali. Dlaczego? Choćby z tego powodu, że jestem na ty z Markiem Kondratem albo że częściej niż w Żarkach oglądają mnie na ekranie (...)

ELLE To irytujące?

M.C. Staram się być jak najbardziej normalna, żeby ten dystans pierzchł. I on znika po kilku niezręcznych minutach. Ale wiem, że przy następnym spotkaniu będzie to samo. I wiem, że do mnie należy staranie, żeby było inaczej. Też mogłam zostać w Żarkach. Mogłam nie dostać się do szkoły teatralnej, mogłam w ogóle do tej szkoły nie zdawać. Byłabym na przykład nauczycielką polskiego albo pielęgniarką w pobliskiej Częstochowie. Już to byłoby sukcesem.

ELLE Co było najgorsze we wspinaczce do kariery?

M.C. Przeprowadzka z Krakowa do Warszawy. Nie zapomnę tego strachu, poczucia

obcości, jakie mnie nie opuszczało. Bałam się wszystkiego, ciągle się gubiłam.

Przechodziłam kiedyś obok Między Nami. Za szybą widziałam, jak ludzie siedzą przy stolikach, piją, jedzą, rozmawiają. Pomyślałam, że to fajna knajpka. Chciatam wejść, ale na drzwiach zobaczyłam napis: wejście tylko z kartą. Nie weszłam. Nie odważyłam się. Uwierzyłam, że to nie jest miejsce dla mnie.

ELLE Mówią o Pani: nieprzeciętnie zdolna, ale trudna, krnąbrna.

M.C. Mam niewyparzony język i czasami mnie ponosi. Domagam się, często

abstrakcyjnego w naszym kraju, profesjonalizmu. Kłócę się o priorytety. Na przykład dostałam rolę w filmie. Długo tłumaczono mi, jaka to jest trudna, ważna i głęboka rola. Uczyłam się, przygotowałam, starałam się coś wykreować. A tu nagle jako partnera zaproponowano mi twarz z okładki kolorowych gazet. Mówię więc, że to deprecjonuje bohaterkę tego filmu, że nikt mi nie uwierzy. Przepraszam bardzo, ale z takim partnerem, nie mogę tego zagrać. Najpierw zrezygnowano ze mnie i zaczęto szukać innej blondynki. Potem zdjęcia przesunęły się pół roku. W końcu wróciłam na plan, stanęło na moim. Tyle że to wszystko było niepotrzebne i trochę niesmaczne.

ELLE Teraz gra Pani w kilku filmach naraz. Z pracoholikami jest Jak z alkoholikami: mówią, że nie mogą odmówić, ale to nieprawda.

M.C. W moim zawodzie jak się nie pracuje, to długie miesiące. Jak pojawiają się

propozycje, to wszystkie naraz. Jest tak kiepsko z pracą, że nie mogę pozwolić sobie na wakacje. Marzy mi się chociaż jeden dzień wolny. Jesstem zmęczona. Co rano, przeklinam cały świat, po co mi to było i co ja tu robię. A jednocześnie ta praca od środka mnie liftinguje i trzyma przy życiu (śmiech). Chyba mam coś z alkoholika.

ELLE Praca jest najważniejsza?

M.C. Gdybym musiała wybrać między pracą a życiem prywatnym, bo coś by się waliło albo byłabym w ciąży, potrafiłabym z czegoś zrezygnować. Komuś odmówić. Mam jasno określone priorytety. Jestem zdrowo myślącym człowiekiem, a dopiero potem aktorką. Umiem wybrać to, co dla mnie ważniejsze. Gdyby trzeba było ratować coś w życiu osobistym za cenę pracy, nie wahałabym się. Na razie jednak nie ma katastrofy.

To jest mój kompleks, że nie mam grona przyjaciółek, z którymi mogłabym się umówić na babski wieczór z winem i plotkami. Tego mi brakuje. Moja jedyna przyjaciółka mieszka w Krakowie. Widujemy się rzadko i jest to coraz bardziej przyjaźń na telefon. Myślę, że mężczyźni są ciekawsi, bezinteresowni, normalniejsi, bo nie komplikują niepotrzebnie świata. Kobiety są bardziej podejrzliwe, spięte, zazdrosne. Nie ma we mniej takiej solidarności, żebym walczyła o prawa kobiet, bo one mają gorzej i mniej zarabiają. Wiem, że tak jest, no i co z tego? To facet ma mieć więcej pieniędzy i dawać je kobiecie (śmiech).

ELLE To żart?

M.C. Naprawdę tak myślę. Dla mnie praca jest terenem, gdzie mogę być facetem dla samej siebie: mogę się wyżyć, walczyć, działać, rządzić. Ale w kobiecym życiu chcę, żeby to mężczyzna decydował, do której pójdziemy knajpy, jakie wino zanieść do przyjaciół. Lubię czuć odpowiedzialność, mądrość męską. Daje mi poczucie przynależności, a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Lubię, jak mężczyzna trzyma mnie mocno za rękę.

ELLE Mężczyźni czegoś oczekują w zamian: obiadu na stole, wyprasowanej koszuli...

M.C. (śmiech) W zamian proponuję swoją kobiecość: to, kim jestem, jaka jestem.

Potrafię wyprasować koszulę czy ugotować obiad, ale czy o taką wymianę w miłości chodzi? Moja koleżanka aktorka, poszukiwała mężczyzny. W biurze matrymonialnym znaleziono dla niej kilku panów. Jeden z nich w jak najlepszej wierze powiedział: - Bo ja, proszę pani, wyznaję model partnerski. Partnerka na przykład obiera ziemniaki, a ja przygotowuję kaczkę (śmiech). Ten model nie jest dla mnie.

ELLE To ślub czy życie na porządną kocią łapę?

M.C. Ślub jeszcze mi się nie zdarzył, może dlatego, że tak dużo przeżyłam ich w

filmie...? Doszłam do przekonania, że jak ślub, to od razu. Jak tylko się o tym pomyśli, na fali pierwszego zauroczenia. Potem człowiek się rozleniwia, trochę znieczula. Parcie do białej sukni słabnie. Po kilku latach udanego pożycia głupio tak po prostu znowu zacząć o tym mówić. To nieco żenujące. Ale po 15, 20 latach wspólnego życia przekracza się kolejny próg i znów o tę decyzję łatwiej. Ślub nabiera wtedy lekkiego posmaku perwersji.

ELLE A gdzie jest Pani?

M.C. Przegapiłam ten pierwszy moment, a na drugi muszę chwilę poczekać. Brak mi stażu?

ELLE Ciążę nazywa Pani katastrofą?

M.C. (śmiech) Zazdroszczę koleżankom, które tę decyzję mają już za sobą. Bo jest to cholernie trudna decyzja. Bardzo osobista: czy to na pewno już. Czy na pewno chcę. Czy nie będę się zadręczać, że coś straciłam...

ELLE Aktorce łatwiej być samej czy z kimś?

M.C. Każdej kobiecie łatwiej, jeśli obok jest mężczyzna. Aktorce na pewno. To jest

trudny psychicznie, emocjonalnie zawód.

ELLE W tym środowisku ludzie nieustannie rozwodzą się, rozchodzą, rozstają.

M.C. Wszędzie ludzie się rozchodzą, zadają ból. Tyle tylko, że o nich się nie pisze. My jesteśmy na świeczniku. Pamiętam, jak moje sprawy roztrząsano w gazetach. Czułam się potwornie. Myślę, że samotność wielu aktorek nie wynika z wyboru. Trudno znaleźć faceta, który zrozumie, nie zrobi awantury o bzdurę. Będzie potrafił kobietę ustawić do pionu. Dać jej siłę, kiedy wokół się wali.

ELLE Czy Andrzej Chyra ją daje...?

M.C. Tak... (śmiech).

ELLE A kobieca solidarność? Nie wspiera?

M.C. Zawsze wolałam męskie towarzystwo".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji