Artykuły

II Przegląd Laboratorium Dramatu. Dzień szósty

Czy teatr powinien dawać gotowe odpowiedzi i co to znaczy, jeżeli wychodzimy z niego z pustymi rękami? - te pytania zdominowały piątkową dyskusję w Laboratorium Dramatu, na którą zaproszono Sławomira Sierakowskiego. Pisze Katarzyna Zielińska z Nowej Siły Krytycznej.

"Nudzę się, a co u ciebie? - Młodość jako kłopot dla wszystkich" - takim tytułem objęto dwa pokazane w szóstym dniu przeglądu spektakle: "Urojenia" Pawła Jurka w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego i "Sztukę mięsa" Jacka Papisa w reżyserii Krzysztofa Jaworskiego. O młodości jednak niemal nie rozmawiano. Najważniejsze były dwie kwestie: imperatyw autentyczności i wyzwolenia, który stał się kołem zamachowym zniewolenia przez konsumpcję - oraz poczucie Sierakowskiego, że obydwa spektakle pozostawiły go z "pustymi rękami". Krzysztof Jaworski co i rusz dopytywał się, co to znaczy, natomiast Tadeusz Słobodzianek dowodził, dlaczego tak powiedzieć nie można.

Sierakowski rozpoczął od określenia sieci komunikacyjnej w "Urojeniach" jako podrobionej przez media, narzucające ludziom konsumpcję, wyzwolenie i indywidualizm - co prowadzi do przesytu nadmiarem dóbr, zniewolenia i produkcji "standaryzowanych indywidualistów", różniących się od siebie tylko rodzajem dzwonka polifonicznego. Coraz mniej się od siebie różnimy, wbrew narastającym marzeniom o indywidualizmie. Język, kiedyś kontrolowany tylko w sferze publicznej, teraz jest podporządkowany także w sferze prywatnej - mówimy językiem narzucanym przez media, telewizję, pisma kolorowe. Chociaż w "Urojeniach" zdaje się nie działać kontrola społeczna, tak silna w "Sztuce mięsa", to bohaterowie pierwszego spektaklu są paradoksalnie bardziej zniewoleni niż ci drudzy, "prowincjusze z akademika". Anika i Patryk mają wiele wspólnego z postaciami z powieści Michela Houellebecqa, uwięzieni są w gorsecie seksu, który, niegdyś symbol wolności, stał się jeszcze silniejszym konwenansem niż pruderia.

Do kogo jest jednak skierowany ten spektakl? Przecież nie było tu gogolowskiego śmiania się z samych siebie, przecież na bohaterów "Urojeń" patrzymy w sposób paternalistyczny: co to za idioci, przecież oni - to nie my. Jeden z widzów przyznał: jesteśmy złym adresatem. Ktoś inny potwierdził, że dla niego przesłanie "Urojeń" jest w pełni zrozumiałe, jednak czy byłoby także dla dziewczyny z gimnazjum? Sierakowski stwierdził, że protekcjonalizm w tym wypadku nie jest potrzebny - przywołał przykład dobrze przyjętego w Wałbrzychu spektaklu Mai Kleczewskiej "Czyż nie dobija się koni", na który chodziły także wycieczki szkolne - dopóki prasa nie rozpętała afery na jego temat [chodzi oczywiście o "Makbeta" wyreżyserowanego przez Maję Kleczewską w Opolu, który wywołał prasową burzę - przyp. red.]. Dodał także, że nie jesteśmy i jednocześnie jesteśmy bohaterami "Urojeń" - nie odnajdujemy się w tym poziomie idiotyzmu, ale generowani jesteśmy tak samo, tylko na wyższym poziomie ekonomicznym.

Wówczas po raz pierwszy pojawił się problem "pustych rąk" - coraz częstsze konstrukcje w literaturze i w teatrze, kiedy twórca nie daje nam żadnego wyjścia, żadnej możliwości rozwiązania; tak jest też w przypadku obydwu obejrzanych właśnie, skądinąd sprawnie zrobionych, spektakli. Bardzo trudno jest ostatnio zobaczyć/przeczytać coś, co nie byłoby krytyką kultury, a pokazywałoby, jak budować świat, który byłby lepszy. Odtwarzająca rolę Ali ze "Sztuki mięsa" Julia Sitarska odpowiedziała, że także tematem publicznych debat jest bezradność. Któryś z widzów dodał: "Są to dwie ciekawe, miło się oglądające migawki - ale, jak w siatkówce, nie ma z czego uderzyć". Tutaj wypowiedział się Słobodzianek: wszystkie te negatywne procesy - konsumpcjonizm, podporządkowanie języka przez media itp. - są po prostu kosztami budowania kapitalizmu; natomiast po obejrzeniu obydwu sztuk widzowie mają zwyczajnie wybór, by takiego świata nie tworzyć. Sztuki te wpisują się w kanon teatru mieszczańskiego, typowo niemieckiego "mycia duszy w klozecie" - możliwości obejrzenia z bezpiecznej pozycji tego, co straszne, złe, czy brutalne, a następnie wolności wyjścia z teatru i życia własnym, niezagrożonym przez te brudy życiem. W tym sensie mieszczański - aintelektualny - jest także teatr Klaty czy Kleczewskiej. Sierakowski zaoponował: teatr mieszczański uświadamiał widzom istnienie pęt, po których rozerwaniu możliwa staje się wolność; natomiast tutaj coś takiego nie jest nam dane. Na co Słobodzianek odpowiedział, że teatr, który prowokuje nas intelektualnie, nie daje gotowych odpowiedzi, dzięki niemu możemy się rozwijać, a nie w jakiś sposób uspokajać; w taką tradycję - obecną m.in. u Dejmka czy Swinarskiego - chce się wpisywać Laboratorium. Sierakowski z kolei zauważył, że ostatnio z teatru odpłynął rząd dusz nastawiony na poznawanie wartości absolutnych, piękna, prawdy - według Słobodzianka przyczyną tego jest po prostu dezaktualizowanie się pewnych sposobów robienia teatru.

W przypadku "Urojeń", jak dodał Słobodzianek, istotny jest fakt, że autorem jest człowiek telewizji zaangażowany w produkcję telenowel, dla którego ta sztuka jest odreagowaniem zarabiania na głupocie ludzi. Posypały się pytania i głosy: czy telewizja nagina się do głupoty widzów, czy to widzowie głupieją pod wpływem telewizji? Dziennikarze coraz mniej się od siebie wzajemnie różnią, nie zdają sobie sprawy, że przyczyniają się do negatywnych procesów społecznych. Wszyscy od dawna wiemy, że jesteśmy manipulowani, to nic nowego. Przez moment Jaworski wyjaśniał, czemu wyreżyserował "Sztukę mięsa" - nie mógł zdefiniować dramatu w tym tekście - na co rozmawiająca z nim kobieta potwierdziła, że było to widoczne w zachowaniu aktorów, w ich niepokojących uśmiechach, braku emocji, wyraźnym zastanawianiu się: czy rzeczywiście istnieje w tej historii jakiś problem? Za chwilę jednak reżyser po raz kolejny przyznał się, że nie rozumie, o co chodzi z "pustymi rękami". Sierakowski odpowiedział: "O to, że wszystko, co mogę o tych spektaklach pomyśleć, nie doprowadza do żadnej zmiany". Sprawę zakończył Słobodzianek: "Niekoniecznie trzeba robić od razu rewolucję; wystarczy, że się spojrzy inaczej na drugiego człowieka. Tak naprawdę teatr niewiele więcej może zrobić. Funkcją fundamentalną jest poznanie - a ono nigdy się nie kończy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji