Artykuły

Gdzie leży szczęście?

Pozorny chaos na scenie zdaje się być odzwierciedleniem stanu umysłowego bohaterów: w końcu rozbicie, dezintegracja, rozdwojenie i niespójność dominują w ich dywagacjach na temat "życia" - o "Onych" w reż. Moniki Pęcikiewicz w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Justyna Pobiedzińska z Nowej Siły Krytycznej.

Adaptacja "Trzech sióstr" Czechowa w reżyserii Moniki Pęcikiewicz to spektakl o niespełnieniu, niedokochaniu i niedoczekaniu. Smutny i prawdziwy.

W role tytułowych sióstr wcieliły się znakomite aktorki wrocławskiego Teatru Polskiego: Kinga Preis (Irina), Halina Rasiakówna (Masza) i Bożena Baranowska (Olga). Monika Pęcikiewicz przeniosła akcję czechowowskiej sztuki w czasie i przestrzeni: osobiste dramaty trzech kobiet rozgrywają się tu i teraz - gdzieś na prowincji, w ciasnym domu, pomiędzy meblami na wysoki połysk, na zniszczonych wersalkach i rozchybotanych krzesłach. Siostry tęsknią za innym, lepszym życiem, wierząc, że w mitycznej Moskwie jest lepiej, że wystarczy wyjechać, a los odmieni się jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.

Irina wciąż pakuje walizki. (Kinga Preis tak wybornie zagrała swoją rolę, że Irina nawet od tyłu wygląda na smutną). Masza, znudzona swoim małżeństwem wikła się w romans z wojskowym Wierszyninem, mając nadzieję, że zbuduje z nim życie na nowo. Dostępne są jej tylko dwie emocje - niepohamowana wściekłość lub rozchichotana egzaltacja. Udręczona Olga mizdrzy się do Wierszynina, święcie wierząc, że samotność bez mężczyzny czyni rzeczywistość pozbawioną sensu: życie ma sens tylko w związku. Więcej tu frustratów: brat, Andrzej Siergiejewicz Prozorow (Tadeusz Szymków) to lekkoduch, hazardzista i mąż wulgarnej, głupiej i zachłannej Nataszy (brawa dla Anny Ilczuk!), Pani Alinka (Jadwiga Skupnik) umiera ze strachu przed odrzuceniem, Iwan Romanowicz Czebutykin (Andrzej Wilk) jest lekarzem, który nie pamięta niczego i pije na umór, Mikołaj Lwowicz Tuzenbach (Wojciech Ziemiański) kocha bez wzajemności Irinę...

Scenę zaludniają wszelkie ludzkie nieszczęścia, a wszystkich bohaterów dręczy to samo pytanie: czym jest życie, czym jest szczęście i jak można je osiągnąć, a raczej gdzie je znaleźć? Paląc zachłannie papierosy, pijąc wódkę, herbatę i zagryzając ciasteczka, snują prowadzące donikąd rozmowy. Wierszynin chciałby mieć dwa życia - jedno na próbę, na brudno, a drugie na czysto. "Szczęścia nie ma, nie było, i być nie powinno", stwierdza kategorycznie. Wszyscy wciąż powtarzają, że są zmęczeni, zmęczeni, zmęczeni, że boli ich głowa, że nie mają siły... Żyją, ale ich myśli są wciąż gdzie indziej - krążą wokół wyimaginowanego miejsca, gdzie króluje spełnienie. Najczęściej wokół Moskwy. Wszak szczęście musi być "gdzieś".

Sceny rozgrywają się symultanicznie - pozorny chaos na scenie zdaje się być odzwierciedleniem stanu umysłowego bohaterów: w końcu rozbicie, dezintegracja, rozdwojenie i niespójność dominują w ich dywagacjach na temat "życia". Bywa przeraźliwie smutno - szczególne wrażenie robi scena, gdy Irina wchodzi do swojego pokoju, a na jej łóżku siedzi nagi Mikołaj. Na widowni nikt się nie poruszył: wszyscy z zapartym tchem obserwowali ów porażający dramat upokorzenia, odrzucenia i zawstydzenia.

Przedstawienie okraszono występami prawosławnego chóru Sinaxis. Jak w greckiej tragedii zwiastował, że będziemy świadkami szeregu nieszczęść. Solowy utwór Kingi Preis z pierwszego aktu jeszcze potęgował uczucie niepokoju - zawodząc pod koniec jak Diamanda Galas zapowiadała, że tu nic nie może skończyć się dobrze.

"One" to dobra rzecz. Frapuje, zasmuca i skłania do zadumy. Cieszmy się teraz, przecież innego życia nie będzie.

I jeszcze raz cytat z Wierszynina: "Co by tu powiedzieć na pożegnanie? Życie jest ciężkie".

Czy w związku z tym wszyscy musimy wyjechać?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji