Artykuły

Niewygodne dramaty Pawła Demirskiego

Na rozdanie nagród marszałka woje­wództwa pomorskiego do Opery Bał­tyckiej w Gdańsku zjechała w tym ro­ku cała trójmiejska elita. Atmosfera była przyjemna do chwili, kiedy na scenie pojawił się Paweł Demirski, dramatopisarz z Teatru Wybrzeże. Miał odebrać 5 tys. zł za sztukę o Le­chu Wałęsie, która była wydarzeniem sezonu. Jednak - zamiast uścisnąć rę­kę urzędnikom - podszedł do mikro­fonu i oświadczył, że odmawia ode­brania nagrody. - Pisząc sztukę o Le­chu Wałęsie, nauczyłem się od niego stawiać opór, nie godzić się na wyda­rzenia niezgodne z moim sumieniem. Chcę zaprotestować przeciw odwo­łaniu dyrektora Teatru Wybrzeże Ma­cieja Nowaka, bez którego to przed­stawienie nigdy by nie powstało.

Kryzys patriotyzmu

Czarna bluza z kapturem, ogolona głowa. Paweł Demirski, rocznik 1979, absolwent dziennikarstwa, zadebiu­tował w teatrze cztery lata temu. Pi­sze polityczne sztuki dotykające ta­kich problemów jak bezrobocie wśród młodych, emigracja, kryzys patrio­tyzmu, wojna w Iraku.

Bezkompromisowej postawy na­uczył się w Londynie, centrum spo­łecznej dramaturgii. - Anglicy traktu­ją teatr jako narzędzie poznania świa­ta. Mamy świat zatupany pobieżnym czytaniem gazet, słuchaniem lewym uchem wiadomości w telewizorze. Teatr stwarza szansę, aby rozpoznać rzeczywistość - mówi Demirski.

Z inspiracji brytyjskim teatrem dokumentalnym powstał w Teatrze Wybrzeże cykl jednoaktówek pod nazwą Szybki Teatr Miejski (2003-04), które mówiły o patologiach takich jak polski neonazizm, podziemie aborcyj­ne, bezdomność. Demirski pisał teksty wspólnie z dokumentalistami i repor­terami. Największy sukces odniosła sztuka "Padnij" oparta na relacjach żon polskich żołnierzy służących w Iraku. Tematem następnej sztuki "From Po­land with Love" (2004) była polska emi­gracja zarobkowa.

- To opowieść o mojej generacji, któ­ra żyje myślą o wyjeździe. Wychowy­wano nas pod presją kariery i zarabiania pieniędzy, ale nikt nam nie zagwaran­tował elementarnych praw do napraw­dę bezpłatnej nauki i uczciwej pracy.

"From Poland with Love" było sztu­ką o zagubionej tożsamości Polaków. W jednej ze scen bohaterowie: listo­nosz, który ukradł pieniądze na eme­rytury, i barmanka zbierająca na bilet do Londynu, szukają skojarzeń z biało­-czerwoną flagą. Przychodzi im do gło­wy reklama Coca-Coli, stroje drużyny piłkarskiej Manchester United i zuży­ta podpaska.

Demirski: - Wielu ludziom z moje­go pokolenia jest obojętne, pod jaką fla­gą żyją. Państwo nas nie potrzebuje. Je­żeli tradycja to jest coś, co przenosimy w przyszłość, to ja się pytam, co nasze pokolenie przekaże naszym dzieciom?

Wołanie o solidarność

O polską tożsamość Demirski upomniał się w sztuce "Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna". Na pod­stawie wspomnieniowej książki "Droga nadziei", rozmów z Lechem i Danutą Wałęsami opowiedział historię "Solidar­ności" od 1980 r. do Okrągłego Stołu. - Chciałem odkopać znaczenie słowa "solidarność". Mamy wzorzec, o któ­rym zapomnieliśmy - mówi Demirski. Premiera w reżyserii rówieśnika De­mirskiego Michała Zadary zaskoczyła wszystkich. Spektakl przynosił prywatny wizerunek legendarnego przywód­cy związkowego, pokazywał narodzi­ny "Solidarności" bez patosu i przemil­czeń. W finale pojawili się współcześ­ni robotnicy, którzy tak jak ich poprzed­nicy sprzed 25 lat walczą o prawa pra­cownicze. Tylko że dzisiaj nie popiera ich cały kraj.

Obecny na premierze Lech Wałęsa wystawił sztuce "cztery minus", a w wy­wiadach podkreślał, że nie zgadza się z wizją, jaką zaprezentował Demirski. Rzeczywiście, nie o taką Polskę walczył. Ale to, że o historię "Solidarności" upomnieli się artyści urodzeni pod ko­niec lat 70., budziło powszechne uzna­nie. Sztuka o Wałęsie będzie reprezen­tować polską dramaturgię na rozpoczy­nającym się w przyszłym tygodniu pre­stiżowym festiwalu "Nowe sztuki z Eu­ropy" w Wiesbaden.

Pod pistoletem bezrobocia

Twórczość Demirskiego budzi skraj­ne reakcje. Na łamach "Dziennika" ten sam dramat "From Poland with Love" jeden krytyk nazwał "obrazą smaku i przyzwoitości", drugi "jednym z naj­ciekawszych polskich dramatów ostat­nich lat".

Najnowszy tekst Demirskiego: "Kiedy przyjdą podpalić dom, to się nie zdziw" wywoła z pewnością po­dobne kontrowersje. Punktem wyj­ścia był tragiczny wypadek, do które­go doszło w ubiegłym roku w fabryce Indesit w Łodzi, gdzie prasa zmiaż­dżyła głowę 21-letniemu robotnikowi. Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy ustalili, że maszyna była uży­wana bez zabezpieczeń. Pracownicy pracowali ponad normy, a zwolnienia lekarskie dłuższe niż dzień groziły utratą premii. Paweł Demirski: - Etos pracy jest dzisiaj w Polsce traktowa­ny z pogardą. Jesteśmy trzymani pod pistoletem bezrobocia, nikt nie liczy się z godnością pracownika. Tymcza­sem łamanie praw może prowadzić do utraty życia.

Głównym bohaterem będzie wdo­wa po robotniku, która na własną rękę chciała dochodzić prawdy. Jej historia przedstawiona w reportażu Małgorza­ty Kozerawskiej w "Dużym Formacie" gotowy materiał na dramat: w przebra­niu zatrudniła się w fabryce Indesit w tej samej hali, w której zginął jej mąż. Zdą­żyła zrobić kilka zdjęć, została jednak rozpoznana i wyrzucona. Prokurator nie wyraził zainteresowania fotografia­mi niezabezpieczonych maszyn.

- Robotnicy to dzisiaj zupełnie in­na grupa niż 30 lat temu. Nie tworzą

wspólnoty, bo to nie leży w interesie pracodawców. Rozmowy w hali są często zabronione, ludzie się nie przy­jaźnią, nie tworzą więzi. Są tak samo zatomizowani jak społeczeństwo - mówi Demirski.

Dlaczego ludzie się na to godzą? Kto za to ponosi odpowiedzialność? To niektóre z pytań, jakie chce postawić Demirski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji