Artykuły

Kroplówka, winogrona i wieńce

Jedna z najsłynniejszych heroin "greckich baśni", choć nie tak twarda jak Antygona czy tak zbrodnicza jak Medea albo tak piękna jak Helena. Pisali o niej najwięksi - opowieść o kobiecie, która pokochała młodszego, należy do powracających motywów, daje szansę zajrzenia w mroki ludzkiej duszy. Nie tylko kobiecej, bo naprzeciwko jest przecież nieczuły na jej wdzięki Hipolit i boski heros Tezeusz, bardziej zachwycony sobą niż żoną. Maję Kleczewską uwiodła ta historia i postanowiła prześledzić jej przemiany - toteż zbudowała spektakl złożony z fragmentów tekstów powstałych w rozmaitych epokach od starożytności do dziś. Mogło dać to wynik fascynujący, ale nie dało - powstał zlepek niepasujących do siebie segmentów i jeśli chodziło reżyserce o ukazanie efektu rozpadu czy rozkładu mitu, to cel osiągnęła. Rzecz pokazała w sterylnej scenografii, przypominającej skrzyżowanie nowoczesnego szpitala (Tezeusz leży pod kroplówką) z holem w centrum biznesowym. Na lśniących kafelkach, pośród przeszklonych ścian stoi upozowana na postać z żurnala Fedra (Danuta Stenka) z psami pożyczonymi z "Miesiąca na wsi" Hanuszkiewicza według Turgieniewa. Bardzo to malownicze, ale nie ma dalszego ciągu. Kleczewska mnoży pomysły i natychmiast je porzuca, np. Hipolit (Michał Czernecki) nagle rapuje i równie nagle przestaje, w opowiadaniu świadka aktor zrazu bełkoce, a potem przemawia z nienaganną dykcją. Reżyserka ma pomysły, o zbrodniach na Bałkanach opowiada się z ustami wypchanymi ciastem tortowym, kochankowie tarzają się w winogronach i ciastkach, a Tezeusz (Jan Englert) przybywa na koniec w kostiumie gwiazdy rocka. Są jeszcze dwa męskie negliże (Hipolit, to jeszcze rozumiem, ale świadek z bitwy?) i rewia wieńców pogrzebowych na zakończenie - sam w sobie pomysł znakomity, ale nic nie jest w stanie rozproszyć poczucia zbędnie wydatkowanego wysiłku. Jakież to bowiem nauki czy odkrycia płyną z tego dziwowiska? Że Fedra jest wieczną figurą kobiecości, uwięzionej w konwencji, z której usiłuje się wyrwać na swą zgubę? To wiedzieliśmy i przed spektaklem. Jako argument za siłą teatru postdramatycznego, który za burtę wywala literaturę, spektakl Kleczewskiej też się nie broni, skoro w nadmiarze pomysłów tonie sens. Z tego chaosu broni się tylko jeden przejmujący monolog Englerta-Tezeusza z motywem: "Nie warto wracać do domu". A do "Fedry"?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji