Artykuły

Wrocław. Tokarczuk maglowana w Polskim

Dwa klubowe, skórzane fotele, stolik, delikatne światło, a na ekranie, w tle, wyświetlane fotografie - w takiej scenografii magluje pisarzy prof. Stanisław Bereś w swoim Maglu Literackim. W poniedziałek, 8 stycznia, w jednym z foteli usiadła Olga Tokarczuk [na zdjęciu].

Nad nią, na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego oglądaliśmy widoki zielonych, białych, zamglonych krajanowskich wzgórz. Pisarka fotografuje je z kuchennego okna.

Stanisław Bereś, historyk literatury i krytyk, często powtarza, że czytelników, oprócz książek, interesuje życie prywatne pisarzy. I o tym przede wszystkim rozmawiali. Autorka, która prywatności nie sprzedaje kolorowym pismom i raczej mało mówi o sobie, opowiadała o życiowych wyborach, poglądach i rodzinie.

- Może to instynkt, a może dlatego, że wychowałam się na wsi, gdzie moi rodzice byli nauczycielami Uniwersytetu Ludowego. Do życia potrzebuję codziennego kontaktu z naturą - wyjaśniała powody osiedlenia się w Kotlinie Kłodzkiej. - Pasterstwo w genach ma chyba mój mąż. Roman wciąż eksperymentuje z hodowlą kóz i kozim serem. Właśnie teraz w u nas rodzą się kozy. Latem będziemy mieć ich chyba z 90. To nie jest sielanka, ale drogie hobby. Warto jednak w życiu się bawić, choć kilka godzin pobyć dzieckiem i porobić coś, co nie przynosi zysku.

Bereś pytał ją o poglądy polityczne, o sprawę arcybiskupa Wielgusa, o kobiecą partię Manueli Gretkowskiej. Publiczności, która po brzegi wypełniła teatr, nie wszystkie pytania odpowiadały. Siedząca koło mnie kobieta głośno krzyczała: "To nie miejsce i czas na takie pytania! Co ma Tokarczuk do Wielgusa?".

Zakłopotana autorka próbowała unikać odpowiedzi: - Pisarz nie musi mieć poglądów politycznych.

Przyparta do muru wygłosiła tyradę, że koalicja rządowa jest operetkowa, że nie podobają jej się pomysły ministra Giertycha, że jest feministką, uznaje prawo do aborcji, a kobiety i mężczyźni powinni być równo traktowani.

Profesor nie dał za wygraną. Wyciągnął z Olgi krytykę polskich polityków, dla których nie jest celem działanie dla innych, ale sama polityka. Dowiedział się, że Tokarczuk nie zapisałaby się do partii Gretkowskiej, bo jej program jest za mało radykalny. Prowokacyjnie pytał o męskie postacie w najnowszej powieści. - Dlaczego identyfikujesz się z tymi potworami w książce? - wykrzyknęła pisarka.

Druga część wieczoru należała do czytelników. Nie zadawali ideologicznych pytań. - Dlaczego Pani krzyżuje nogi w ten sposób? - mężczyzna z sali wskazał na złączone czubki jej butów. - Żeby energia jin i jang nie uciekała - żartowała Tokarczuk.

Inni pytali o rytm jej książek - przyznała, że po ten zabieg sięgnęła świadomie dopiero w "Annie Inn", zainspirowana summeryjskimi poematami.

Ktoś zauważył, że w "Domu dziennym. Domu nocnym" nie tylko pisze o gotowaniu, ale też wykorzystuje kulinarne porównania i metafory. - Nazwałam to metafizyką jedzenia - przyznała autorka, wyraźnie ucieszona spostrzegawczością czytelnika.

Dawno nie byłam na spotkaniu autorskim, gdzie publiczność tak spontanicznie reagowałaby zarówno na odpowiedzi pisarza, jak i na zadawane mu pytania. Prof. Bereś nie jest dekoracyjnym prowadzącym, ale partnerem i adwersarzem gości. Podejmuje grę z publicznością, zadaje kontrowersyjne pytania.

Czy to pogaduszki rodem z przysłowiowego magla? Z pewnością nie, choć niewiele też mają wspólnego z pretensjonalnymi salonikami literackimi. Beresiowy magiel to zwyczajna, luźna rozmowa.

Kolejny gościem Magla Literackiego za miesiąc będzie Eustachy Rylski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji