Artykuły

Warszawa. Reformatorzy z Krakowa zmienią Teatr Na Woli

Agata Siwiak ma zostać dyrektorem sceny przy Kasprzaka, a Grzegorz Niziołek jej zastępcą. Oboje tworzą obecnie repertuar Narodowego Starego Teatru w Krakowie.

Warszawskie życie teatralne czeka kolejna rewolucja. Do tej pory dokonywali jej - tak jak w Rozmaitościach - młodzi inscenizatorzy. Teraz zaprogramują ją - i to dosłownie - ludzie teatru o doświadczeniach menedżerskich, twórcy festiwali i cykli reinterpretujących klasykę. Wcześniej inicjowali powstanie nowych dramatów, dokumentów i montaży teatralnych. W teatrze niemieckim nazywa się ich dramaturgami: formułując repertuar i program scen, jednocześnie inspirują artystów do odkrywczego spojrzenia na sztukę.

Agata Siwiak i Grzegorz Niziołek, których proces powołania na stanowiska rozpoczęły władze miasta, zamierzają w Teatrze Na Woli budować centrum sztuki europejskiej. Ma ono odnowić Warszawskie Spotkania Teatralne, zainteresuje się współczesną dramaturgią, tematami drażliwymi politycznie i społecznie, grupami niezależnymi, tańcem i teatrem dziecięcym. Wzorem jest berlińska scena Hebbel Am Uffer oraz nowojorski festiwal BAM.

- Zawsze interesował mnie teatr, którego artystyczny model buduje się zespołowo - mówi Agata Siwiak. - Dlatego repertuar będziemy tworzyć wspólnie z Grzegorzem Niziołkiem oraz kuratorami programów. Oni pomogą wyławiać najciekawsze dla Teatru Na Woli wydarzenia w Polsce i na świecie.

Siwiak i Niziołek reaktywują Warszawskie Spotkania Teatralne podzielone na dwie części: polską i zagraniczną. - W krajowej chcielibyśmy przez jeden tydzień grudnia prezentować najważniejsze zjawiska sezonu - np. sceny, reżyserów lub motywy.

Część międzynarodowa ma być rozłożona na trzy miesiące - od stycznia do marca. - Interesują nas spektakle zaangażowane, dlatego wyzwaniem będzie podjęcie dyskusji o trudnych, często wstydliwych kwestiach - mówi Agata Siwiak. - Rok 2008 został ogłoszony przez Ministerstwo Kultury Rokiem Dialogu Polska - Izrael. To doskonały punkt wyjścia do podjęcia w teatrze tematu wzajemnych, niełatwych przecież, relacji między naszymi krajami, które nigdy nie doczekały się należytego oczyszczenia. Teatr Na Woli chce być sceną przyjazną dla zespołów niezależnych i undergroundowych. -Teraz traktowane są one jak grupy drugiej kategorii, nie mają miejsca stałej prezentacji - uważa Siwiak. - Dlatego rozpadają się albo jak Teatr Cinema z Michałowic są bardziej znane za granicą niż u nas. Chcemy współpracować z takimi grupami, które wykształciły swój oryginalny styl, ale cały czas eksperymentują formalnie.

Możemy się spodziewać, zwłaszcza u młodej publiczności, entuzjastycznego przyjęcia performerów i poetów z Needcompany czy Forced Entertainment, łotewskiego reżysera Alvisa Hermanisa słynącego z multimedialnych spektakli ukazujących niepokoje młodego pokolenia oraz Dymitra Gotscheffa - wystawiającego w Niemczech bułgarskiego reżysera, który specjalizuje się m.in. w antyku i Heinerze Müllerze. Bo w kręgu zainteresowania szefów Teatru Na Woli znajdzie się również klasyka współczesności. - To niesamowite, że trwa boom na to, co najświeższe, a dzieła twórców, którzy wytyczyli kierunki nowego teatru - np. Heinera Müllera czy Bernarda-Marie Koltesa - wciąż nie doczekały się poważnych prezentacji - mówi Agata Siwiak.

Wokół dorobku klasyków współczesności powstaną cykle tematyczne. Składać się będą z premier realizowanych przez najlepszych polskich i europejskich reżyserów (teatr będzie miał pieniądze na dwie produkcje rocznie), sympozjów i warsztatów, które będątwórczym poligonem dla najmłodszych artystów.

Z dotychczasowych cykli, zdaniem Agaty Siwiak, na kontynuację zasługuje Festiwal Mimu.

- Ale w zmienionej formule, bo mam wrażenie, że ciało w polskim teatrze i praca z nim są zaniedbane. Nie docierają do nas np. najnowsze trendy łączące taniec z teatrem dramatycznym. Dlatego chcemy prezentować najciekawsze światowe zjawiska i promować to, co najlepsze w kraju. Będzie miejsce na wideo-art oraz instalacje dźwiękowo-plastyczne.

Duże zaskoczenie czeka nas, jeśli chodzi o podejście do teatru dziecięcego. - W Polsce jest on dyskredytowany, nie traktuje się go równorzędnie z twórczością dla dorosłych: żaden poważny reżyser niezabiera się do tego rodzaju spektakli - mówi Agata Siwiak. - Tymczasem Frank Castorf wystawił w berlińskim Volksbuehne "Królową Śniegu", a szwajcarski Theatre du Loup angażuje do swoich widowisk dzieci, tworząc przedstawienia niezwykle oryginalne artystycznie. Taka baśń jak "Alicja w Krainie Czarów" to przecież niezwykle twórcze wyzwanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji