Artykuły

Nie można dać się zwariować

Stołeczny dodatek Gazety Wyborczej publikuje w cyklu "Aktor, nowe czasy, wybory" rozmowę z PIOTREM ADAMCZYKIEM, który otrzymał propozycję zagrania Papieża w filmie "Karol. Historia człowieka, który został papieżem".

Dorota Wyżyńska: Na Twoim stole widzę Historię Karola Wojtyły. Przeczytałeś już tę książkę?

Piotr Adamczyk: W ciągu jednej nocy, po pierwszej rozmowie z włoskim reżyserem Giacomo Battiato. Choć wtedy nie śmiałem jeszcze marzyć, że dostanę tę rolę. Pierwsze spotkanie było bardzo ogólne. Reżyser zadawał mi wiele pytań. Widziałem, że interesują go nie tylko moje dokonania aktorskie, że chce przede wszystkim poznać człowieka. A potem, jak to zwykle po tego typu rozmowach, usłyszałem: odezwiemy się. I cierpliwie czekałem.

- Taka propozycja to - domyślam się - niemałe obciążenie dla aktora. Rola, wobec której wszyscy mają ogromne oczekiwania. Jak udźwignąć tę odpowiedzialność? Jak sobie z tym radzisz? Miałeś już tego próbkę przy roli Chopina w filmie Chopin. Pragnienie miłości.

- Nie można dać się zwariować. Oczywiście miewam - jak to w tym zawodzie - momenty rozedrgania, z którymi zupełnie nie mogę sobie poradzić. Wydaje mi się, że mam za mało czasu, że zbyt wiele się dzieje. Bo zwykle jest tak, że propozycje nie rozkładają się równomiernie. Są długie miesiące ciszy, a potem jak się coś zdarza, to od razu wszystko naraz. Często aktorzy tak się poświęcają pracy, że zapominają o tym, co jest najważniejsze. Zwykle odbywa się to kosztem życia osobistego. W tym zawodzie znacznie trudniej przetrwać sukcesy niż porażki. Kiedy człowiek ma swoje pięć minut, kiedy wydaje mu się, że świat kręci się wokół niego, musi wykazać się ogromną siłą charakteru.

- I co teraz czujesz?

- Powoli zaczynam zdawać sobie sprawę, jaka odpowiedzialność na mnie ciąży. Muszę się uspokoić, zwolnić, wyciszyć się. Zagrać tę postać tak, żeby miała choć w części duszę i charyzmę Karola Wojtyły.

Z Chopinem było prościej. Miałem stworzyć postać historyczną, która żyje jedynie w wyobrażeniach widzów. Miałem szansę, żeby przekonać publiczność do swojej wizji bohatera. A Papież! Każdy ma poczucie, że go zna. Siła jego osobowości jest tak wielka, że będąc w wielotysięcznym tłumie, mamy wrażenie, że on kontaktuje się z nami bezpośrednio. Jak go zagrać? Boże, pomóż.

- Kontynuując pytanie dotyczące ciężaru popularności, powiedz, jak się czułeś, widząc na ulicy ogromne billboardy z Twoim zdjęciem z filmu Chopin. Pragnienia miłości.

- Miałem świadomość, że te billboardy za jakiś czas się zmienią, że wkrótce pojawi się tam zdjęcie któregoś z moich kolegów i to on będzie miał problem.

Pamiętasz, jak zaproponowałaś mi pierwszy wywiad do Gazety. Powiedziałem: Bardzo przepraszam, ale jest jeszcze za wcześnie. A potem sam się zgłosiłem na tę pierwszą rozmowę. Przeżywałem to strasznie, denerwowałem się każdym słowem. Dziś już tak nie przeżywam wywiadów. No, może... Staram się być perfekcjonistą, ale nie tak chorobliwym.

- Właśnie skończyłeś zdjęcia do teatru telewizji, który powstał na podstawie Wniebowstąpienia Tadeusza Konwickiego. To przeniesienie spektaklu z Teatru Współczesnego.

- Kiedy ponad trzy lata temu dostałem rolę Charona, miałem obawy, czy jestem na tyle dojrzałym człowiekiem, dojrzałym aktorem, by zagrać tę postać świadomie. Dojrzewałem wraz z rolą. Charon to człowiek-duch, który stracił pamięć i przez trzy godziny chodzi po scenie ze swoim zagubieniem, wątpliwościami. Ta rola wymagała ode mnie nie dawania odpowiedzi, ale raczej stawiania pytań. Przeniesienie tego spektaklu do telewizji było wyjątkowym doświadczeniem. Zdjęcia kręciliśmy w opuszczonej hali w Ursusie, w dawnej fabryce traktorów. Odnaleźliśmy tam ślady PRL-u.

- Przed długi czas unikałeś propozycji komercyjnych, odmawiałeś udziału w serialach. Od pewnego czasu grasz w trzech: Na dobre i na złe, Dziupla Cezara i Pensjonat pod Różą. Czy aktor musi być popularny?

- Przez bardzo długi czas unikałem seriali. Przecież pierwsze tzw. komercyjne propozycje przyjąłem dopiero rok temu. Między innymi dlatego, że były to jedyne propozycje pozateatralne, jakie otrzymałem. Kiedy skończyłem szkołę teatralną, miałem bardzo konkretnie wytyczoną drogę. Interesował mnie przede wszystkim teatr i teatr telewizji. Grałem dużo, ale zdarzyło mi się słyszeć od reżysera filmowego pytanie: Pan jest aktorem?. Rynek nagle wszystko zmienił. W dzisiejszych czasach aktor nieznany nie jest uważany za dobrego. Aktorowi nieznanemu rzadko daje się szansę zagrania ważnej roli. Świadomie podjąłem decyzję o graniu w serialach, chociaż być może niektórych widzów zawiodłem. Jeśli tak, jest mi przykro. Paradoksalnie - fakt, że stałem się popularny, wpływa na to, że dostaję wiele propozycji z wyższej półki.

- Czy aktor, który będzie grał Karola Wojtyłę, może występować w polsatowskim sitcomie Dziupla Cezara?

- Nie wiem. A ty, co o tym myślisz?

- Wolałabym, żeby nie występował. Myślę, że dla wielu Twoich widzów może to stanowić pewien dysonans.

- Moi widzowie - jak to brzmi! - jeżeli tacy istnieją, zdążyli się już przyzwyczaić do dysonansów. Staram się zaskakiwać, bo w tym zawodzie cenię przede wszystkim wszechstronność i nie chciałbym być utożsamiany z jednym rodzajem ról. Nie znoszę tzw. specjalizacji: aktor komediowy, aktor radiowy, gwiazda telewizji itp. Granie w serialu nie oznacza chałturzenia, wręcz przeciwnie, na planie seriali stykam się z najwyższej próby profesjonalizmem.

- Kiedy rozpoczynasz pracę nad filmem Karol. Historia człowieka, który został papieżem?

- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, zdjęcia zaczną się we wrześniu w Krakowie, potem w Tatrach, na Mazurach, ale przewidziano też kilkanaście dni zdjęciowych we Włoszech. W czasie zdjęć będę przyjeżdżał do Warszawy, by grać w Teatrze Współczesnym Namiętną kobietę. To dopiero będzie dysonans: prosto z planu Papieża do teatru, żeby grać farsę!

Piotr Adamczyk: Absolwent Akademii Teatralnej, aktor Teatru Współczesnego (m.in. Artur w Tangu Mrożka, Charon we Wniebowstąpieniu Konwickiego) ma teraz znakomity czas. Właśnie otrzymał rolę Karola Wojtyły w filmie Karol. Historia człowieka, który został papieżem. Będzie to kolejna postać wielkiego Polaka w jego dorobku, po Fryderyku Chopinie, którego zagrał w filmie Chopin. Pragnienie miłości w reżyserii Jerzego Antczaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji