Artykuły

Fresk o kobietach

Z upiornego tematu o seryjnym mordercy powstał delikatny, ubrany w dystansujący cudzysłów fresk o kobietach - o "Sinobrodym - nadziei kobiet" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Aneta Głowacka z Nowej Siły Krytycznej.

Oparty na staroniemieckim micie o Sinobrodym dramat Dei Loher już kilkakrotnie pojawił się na deskach polskich teatrów. W przeciwieństwie jednak do "Niewiny" czy "Przypadku Klary", nie odniósł większego sukcesu. W recenzjach spektakli częściej pisano o zawartości i strukturze dramatu aniżeli o pomyśle inscenizacyjnym, zwykle sprowadzonym do sztafażu realistyczno-obyczajowego. Oczywiście nie trudno znaleźć usprawiedliwienie dla takich rozwiązań scenograficznych, skoro niemiecka dramatopisarka na poły baśniową, na poły upiorną historię o mordercy kobiet przeniosła w czasy współczesne, a Sinobrodego ubrała w skórę Henryka, niepozornego sprzedawcę damskich butów.

Spektakl w reżyserii Grzegorza Kempinsky'ego niewiele ma wspólnego z obyczajowym realizmem, którego reżyser pilnie się wystrzega. W ascetycznej, matematycznie skrojonej przestrzeni pojawiają się jedynie bryły sześcianów, które zastępują ogrodową ławkę, knajpiany barek albo kuchenne meble. Stół z półprzezroczystego szkła wciela się w rolę katafalku, miejsce występu tancerki erotycznej albo podest, na którym Niewidoma (Jadwiga Wianecka) dzieli się swoją prywatnością. Droga Sinobrodego do samopoznania, znaczona morderstwami kolejnych kobiet, przebiega na tle projekcji obrazów Rene Magritte'a (autorstwa Agaty Kurzak). Z jednej strony podkreślają one umowny charakter prezentowanego świata, przydają mu surrealistycznego piętna. Z drugiej wprowadzają interpretacyjny niepokój. Wydają się elementem wyłącznie dekoracyjnym, który wizualnie wzbogaca przestrzeń, ale nie niesie sensów. Czyżby reżyser wtapiając Sinobrodego w taki pejzaż, czynił z niego mordercę-artystę, estetę, w którego sztuce, tak jak w obrazach Magritte'a, realizuje się poetyka powtórzenia?

Podobnie jest z otwierającym spektakl zbiorowym zdjęciem kobiet z jednej z przedwojennych szkół. Projekcja w pewnym sensie zapowiada temat spektaklu - rzecz o kobietach. Jakkolwiek wciśnięte w szkolny uniform ciała uczennic zdają się być elementem z innej opowieści, zaś zabieg bardziej nastawiony na wizualny efekt aniżeli znaczenie.

Grzegorz Kempinsky dał się już poznać jako reżyser, który chętnie wykorzystuje multimedialne projekcje w swoich spektaklach. Dzięki nim skutecznie różnicuje przestrzeń i czas scenicznych działań, chociaż czasami trudno uwolnić się od wrażenia, że cyfrowe obrazy pełnią funkcje głównie dekoracyjne.

Nie będę jednak narzekać na realizację "Sinobrodego" w Teatrze Śląskim (poza fatalną dykcją Jadwigi Wianeckiej, która wcieliła się w postać Niewidomej). Broni jej przede wszystkim inscenizacyjny minimalizm i prostota. Ciekawym zabiegiem było również obsadzenie w rolach kobiet Henryka jednej aktorki. Grane przez Ewę Kutynię Julie, Anny czy Tanje złożyły się na portret współczesnej kobiety: zagubionej, sfrustrowanej, samotnej, potrzebującej ciepła i miłości. To tłumaczy dlaczego tak łatwo lgną do Henryka (Grzegorz Przybył), przeciętnego i w jakimś sensie dobrodusznego mężczyzny. Wydaje się, że Sinobrody będzie raczej wykonawcą ich woli aniżeli katem. Henryk przecież nie chce zabijać. Po kolejnym morderstwie ma silne postanowienie, by tym razem już żadnej kobiety nie skrzywdzić.

W dramacie Dei Loher postać Henryka Sinobrodego została potraktowana przewrotnie. Paradoksalnie ten, który odbierał życie współczesnym Juliom i Annom, stawał się dla nich wybawieniem, uwalniał od smutnego, niechcianego życia. Również w spektaklu Kempinsky'ego Sinobrody pełni rolę lustra. Bohater stworzony przez Grzegorza Przybyła znika pod płaszczem anonimowości, staje się półprzezroczysty (bo powtarzalny) jak mężczyzna w meloniku na obrazach Margritte'a. Raczej pozwala odbijać się kobiecym wizerunkom aniżeli uprasza o refleksję nad fizjologią zbrodni. W pamięci pozostają raczej estetyczne obrazy aniżeli poczucie niesmaku wywołane nurzaniem się w ciemnych zakamarkach ludzkiej duszy. Z upiornego tematu o seryjnym mordercy powstał delikatny, ubrany w dystansujący cudzysłów fresk o kobietach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji