Artykuły

Weekend z "Dziadami"

Scena w Gorzowie stawia na klasykę - po "Wyzwoleniu" Wyspiańskiego, odświeżonych "Trzech siostrach" Czechowa, czas na Mickiewiczowskie "Dziady". Sztukę w reżyserii Rafała Matusza można oglądać od jutra. Oficjalna premiera o godz. 19. Niech uczniowie nie walą drzwiami i oknami (których nie ma za dużo) do teatru - nie ma szans na uniknięcie czytania dzieła Mickiewicza. Spektakl to adaptacja trzech części "Dziadów", nad którą reżyser pracował ponad pół roku.

Rafał Matusz to absolwent Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST, debiutował "Lekcją" Ionesco w Teatrze Dramatycznego w Koszalinie. Ma 34 lata.

Reżyser jest znany gorzowskiej publiczności - to on reżyserował "Znieczulonych" Wacława Holewińskiego - historię patologicznej rodziny. O tym, czego można się spodziewać po gorzowskiej inscenizacji "Dziadów" zapytaliśmy reżysera spektaklu.

Dorota Żuberek: Jakie to będą "Dziady"?

Rafał Matusz, reżyser spektaklu: Inne niż wszystkie, które widzowie widzieli wcześniej. Nasz spektakl nie ma ambicji, aby zebrać wszystkie najciekawsze sposoby przedstawiania Mickiewiczowskich "Dziadów" i pokazać je w Gorzowie. To uniwersalna opowieść o człowieku, który wraca do "domu", rodzinnego miejsca - może z wojny, może po katastrofie. Musi umieć ułożyć sobie świat na nowo. Pamiętajmy też, że dziady są wyśnione - to sen, w którym człowiek marzy o harmonii z rzeczywistością, światem, otoczeniem, społeczeństwem, Bogiem, i wreszcie, samym sobą.

Czy Konradowi się uda?

- Teatr to nie jest miejsce na udzielanie prostych odpowiedzi. Zostawiamy widza z tym pytaniem o jego sytuację metafizyczną, egzystencjalną. Losów Konrada nie należy rozpatrywać tylko na poziomie politycznym, ale jako opowieść o człowieku, który musi stworzyć sobie katalog podstawowych wartości.

Nie zapominajmy, że "Dziady" powstały w czasie, gdy Polska znajdowała się pod zaborami - nie da się chyba czytać tego dramatu bez uwzględnienia warunków polityczno-historycznych. Konrad buntuje się przeciw Bogu. Nazywa go carem... Dziś chyba tak byśmy nie mówili.

- Staramy się spojrzeć na utwór Mickiewicza jak na opowieść metafizyczną, egzystencjalną. Bluźnierstwo wobec absolutu jest zawsze aktualne. To bunt przeciw zastanemu porządkowi i próba skontaktowania się z Bogiem. Frustracja, którą rodzi jego brak, jest taka sama bez względu na czas, w którym się dzieje. Człowiek zostaje sam. Świat, w którym wszystko jest pogubione, przewrócone trzeba ponazywać na nowo.

Mickiewicz jest na tyle uniwersalny, że daje odpowiedź, na problemy, z którymi borykamy się dziś?

W nas cały czas tkwi dusza romantyczna - musimy się awanturować o wszystko (np. w Parlamencie Europejskim), czujemy się pomazani, lepsi od innych, bo czujemy, że nasze cierpienie zbawi świat. Mickiewicz w genialny sposób zamknął w bohaterach wszystkie nasze cechy - te dobre i złe. Ten spektakl to próba zmierzenia się z wyobrażeniem widzów o "Dziadach". Każdy z nas nosi w sobie jakieś obrazy z tego dramatu - wyniesione z czasów szkolnych, z obejrzanych kiedyś realizacji. Moglibyśmy zrobić ten spektakl tak, że akcja działaby się na stacji orbitalnej MIR, ale ten pomysł narzuciłby nam pewne rozwiązania. Chcieliśmy tego uniknąć.

Czytać "Dziady" przed spektaklem?

Nie czytać, to nie ma być spowiedź polonisty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji