Artykuły

Walencja. Placido Domingo u Znanieckiego

Po premierze "Cyrana de Bergerac" w Walencji słynny tenor już planuje przenieść inscenizację Michała Znanieckiego do Opery w Waszyngtonie.

Niecały miesiąc temu Placido Domingo skończył 66 lat, co dla tenora jest wiekiem sędziwym. On zdaje się nie dostrzegać upływu czasu. Owszem, świętuje kolejne jubileusze, w tym sezonie 40-lecie w teatrach operowych Hamburga i Wiednia, które odegrały ważną rolę w europejskim rozdziale jego kariery. Przede wszystkim jednak normalnie pracuje, może nawet bardziej intensywnie niż dawniej.

Kiedy pojawił się na scenie imponującego, świeżo oddanego do użytku, Palau de les Artes w Walencji, najnowocześniejszego teatru operowego Europy, publiczność dosłownie wstrzymała oddech. Jednak pierwsze wrażenie nie było korzystne. W początkowej balladzie Cyranade Bergerac, żołnierza poety oszpeconego monstrualnym nosem, miał wyraźne kłopoty z oddechem i zbyt szeroko prowadził głos. To była wszakże jedynie rozgrzewka, bo potem nastąpiła cudowna metamorfoza. Głos Dominga z minuty na minutę młodniał, nabierał mocy, blasku. Scena, gdy pod balkonem Roxany Cyrano snuje miłosne wyznania w imieniu Christiana, stała się majstersztykiem wokalno-aktorskim. Takiej siły ekspresji i pięknej, tenorowej barwy może mu pozazdrościć każdy o 30 lat młodszy śpiewak. Finałowy akt śmierci, kiedy Cyrano musi wreszcie przyznać, że kochał Roxanę, poprowadzony zaś został bardzo powściągliwie, co wyznaniom Bergeraca nadało autentyzmu.

Placido Domingo jest nadal niedościgniony, gdy śpiewa o miłości. Potrafi głosem przekazać niuanse uczuć, szczerze i prawdziwie, bez operowego patosu. Ale też sam nakłada sobie pewne ograniczenia i dlatego wiele dawniejszych ról już skreślił, takich choćby jak Otello w operze Verdiego. Po raz ostatni wystąpił w niej sześć lat temu i nadal nie pojawił się tenor, który mógłby się zbliżyć do jego kreacji.

Teraz Domingo szuka przede wszystkim bohaterów o wyrazistych charakterach oraz dzieł, które nie dają okazji do porównań z innymi wykonaniami, bo rzadko pojawiają się na scenie. Najnowszym wcieleniem jest zatem cesarz Qin Shi Huangh, władca Chin sprzed ponad dwóch tysięcy lat. To 124. rola w jego karierze, rekord w świecie opery, który trudno będzie przebić. Utwór zatytułowany "The First Emperor" specjalnie dla Dominga skomponował Chińczyk zamieszkały w Ameryce, Tan Dun, zdobywca Oscara za muzykę do filmu "Przyczajony tygrys, ukryty smok". Prapremiera odbyła się kilka tygodni temu w nowojorskiej Metropolitan i zakończyła wielkim sukcesem hiszpańskiego tenora.

Do postaci odpowiadających aktualnemu wizerunkowi Dominga należy też Cyrano de Bergerac. To on wydobył z zapomnienia operę Franco Alfano opartą na XIX-wiecznej sztuce Edmonda Rostanda i dla niego od trzech sezonów wystawia ją Nowym Jork, Londyn, a teraz Walencja. Placido Domingo nie stara się tu na siłę odmłodzić, jego Cyrano jest mężczyzną doświadczonym przez życie, rycerzem niezwyciężonym, ale przeczuwającym, że śmierć może go dopaść. Dzięki takiemu ujęciu postaci przestaje razić banał finału dzieła Alfano.

Mimo ogromnego doświadczenia scenicznego wciąż jest otwarty na nowe propozycje. - Czeka na niebanalne pomysły, sugestie - opowiada reżyser Michał Znaniecki. - To raczej jego żona Marta stara się go poskromić w nadmiernych szaleństwach. Pilnuje, by kreując daną postać, poprzestawał na rozwiązaniach sprawdzonych we wcześniejszych inscenizacjach.

Na razie nie planuje wokalnej emerytury. W następnych sezonach zapowiada kolejne debiuty w nowych rolach: Oreste w "Ifigenii w Taurydzie" Glucka, Tamerlano Haendla, zamierza sięgnąć po Monteverdiego. Występuje, co prawda, rzadziej niż dawniej, częściej zdarza mu się odwoływać spektakle. Jest jednakogromnie zapracowany. Bo również dyryguje, a ponadto dużo czasu zajmuje mu zarządzanie teatrami w Waszyngtonie i Los Angeles.

- Każde z tych miast ma specyficzną atmosferę - powiedział w jednym z ostatnich wywiadów. - Los Angeles to miasto przemysłu filmowego i muzycznego. Tu można sobie pozwolić na nowoczesne pomysły, sięgać po reżyserów ze świata filmu. Publiczność w Waszyngtonie jest nieco bardziej konserwatywna. Dlatego tu "Don Giovanniego" zrobi mi John Pascoe, w jego reżyserii będzie to spektakl o tradycyjnym hiszpańskim kolorycie. Ultranowoczesna inscenizacja Mariusza Trelińskiego była natomiast w sam raz dla Los Angeles.

Sądząc po tej opinii, "Cyrano de Bergerac" w reżyserii Michała Znanieckiego może liczyć na sukces w Waszyngtonie.

***

Reżyser ożywił konwencjonalną opowieść. Nie jest łatwo wystawić dzieło tak pompatyczne, gdy na dodatek największą atrakcją ma być Placido Domingo. Obie te pułapki w Walencji szczęśliwie ominął Michał Znaniecki.

W historii muzyki Franco Alfano zapisał się jednym: po śmierci Pucciniego dokończył jego operę "Turandot", choć finał, który skomponował, niekorzystnie odstaje od całości. Natomiast każda z kilkunastu jego oper szybko zeszła ze sceny, także ukończony w 1936 r. "Cyrano de Bergerac".

Alfano pozostawał pod wpływem Pucciniego, ale nie potrafił tak jak on pisać pięknych melodii. W "Cyrano de Bergerac" przeważają patetyczne monologi i duety wyśpiewywane na tle potężnej orkiestry. Spowalniają akcję, co sprawia, że miłosne wyznania tracą szczerość, są operowo sztuczne. Francuski dyrygent Patrick Fournillier umiejętnie starał się tchnąć życie w muzykę, ale jego wysiłki z góry skazane były na połowiczny sukces.

Placido Domingo ma swoją koncepcję roli Cyrana, sprawdzoną w bardzo realistycznej inscenizacji Franceski Zamballo na scenach Nowego Jorku i Londynu. Michał Znaniecki nie poszedł jednak tym tropem, lecz w znanej opowieści postanowił odnaleźć poetycką umowność. Spektakl w Walencji jest tradycyjny, ale nie konwencjonalny. Jedynie kostium sygnalizuje, że akcja rozgrywa się w XVII w. Natomiast prosty pomysł scenograficzny - także Michała Znanieckiego - polegający na modyfikacji w każdym akcie tej samej konstrukcji zbudowanej na scenie, sprawia, że dzieje niewyznanej miłości zyskują wymiar ponadczasowy. Wzmacniają to nastrojowe projekcje wideo, a zwłaszcza umiejętne operowanie kolorem. Każda scena ma swoją barwę: od początkowej, radosnej bieli poprzez erotyczną czerwień i bitewną szarość, aż do finałowej, śmiertelnej czerni. A dzięki wszechobecnym w pierwszej części lustrom poznajemy charaktery bohaterów: zakompleksiony Cyrano stara się zapomnieć o swoim wyglądzie, Roxana natomiast przegląda się nieustannie, jakby szukając potwierdzenia swej wizualnej atrakcyjności.

Placido Domingo oczywiście zdominował przedstawienie, reszta wykonawców jest tłem, z wyjątkiem Sondry Radvanowsky, etatowej Roxany u boku wielkiego tenora. Jej mocny sopran bez trudu przebijał się przez grzmiącą orkiestrę. Ta efektowna, dramatyczna interpretacja może dopomóc amerykańskiej śpiewaczce w dalszej karierze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji