Artykuły

Chcę zagrać u Roberta Wilsona

- Dla aktora teatr to trening. Porównuję aktora do sportowca. Sportowiec bez treningu nie będzie miał dobrych rezultatów. Aktor bez teatru również - mówi KATARZYNA FIGURA, aktorka Teatru Dramatycznego w Warszawie.

MAGDALENA ŁUKASZEWICZ: Chciałaby pani zagrać w spektaklu Roberta Wilsona?

KATARZYNA FIGURA: Dlatego przyszłam na casting. Kiedy zobaczyłam "Kobietę z morza" i "Kuszenie świętego Antoniego", zaczęłam marzyć o tym, by zagrać w spektaklu reżyserowanym przez Wilsona. Kiedy dowiedziałam się, że organizuje casting dla aktorów, uznałam, że to jedyna okazja, by się z nim spotkać i być może współpracować. Nie zraziła mnie też informacja, że na casting zaproszeni są młodzi aktorzy. Zadzwoniłam do Teatru Dramatycznego i zapytałam, czy jest jakiś limit wiekowy. Okazało się, że nie ma, więc postanowiłam spróbować. Młoda już nie jestem, ale czuję się młodo i nie byłabym sobą, gdybym nie wzięła udziału w tym castingu. Najgorsze, co mogę usłyszeć od Wilsona, to że się nie nadaję, bo na przykład jestem za stara. Nie przeraża mnie to. Dla mnie, doświadczonej aktorki, to nie jest straszne. Najwyżej poniosę porażkę, nie pierwszą w moim życiu.

A czy nie jest tak, że pani udział w tym castingu odbywa się trochę na specjalnych zasadach: Wilson zna pani dorobek i będzie panią traktował inaczej niż pozostałych aktorów?

- Nie sądzę. Myślę, że będzie zaskoczony i zapyta swoich współpracowników: co ta starsza pani tutaj robi (śmiech). Kiedy przyszłam rano do teatru, ogarnął mnie lekki strach. Zobaczyłam korytarze wypełnione młodymi ludźmi i pomyślałam,

że chyba jestem wariatką. Po czym dla rozładowania atmosfery powiedziałam do moich młodszych o wiele lat kolegów po fachu: "Jestem młodą aktorką i przyszłam na casting". Czekałam wiele godzin na swoją kolej. Jestem pewna, że Wilson zupełnie mnie nie kojarzy.

Dlaczego tak panią ciągnie do teatru?

- Jeszcze do niedawna do teatru przychodzili tylko teatromani. Teraz na widowni zasiada bardzo różnorodna publiczność. Obserwuję to niemal każdego wieczoru, bo od września jestem etatową aktorką warszawskiego Teatru Dramatycznego. Po sukcesie "Aliny na zachód" w reżyserii Pawła Miśkiewicza gram w tym teatrze na stałe.

Teraz też bierze pani udział w próbach do kolejnego spektaklu?

- Tak. Znowu u Pawła Miśkiewicza. Tym razem będzie to "Per Gynt" Ibsena.

Staje się pani powoli aktorką Miśkiewicza?

- To dopiero drugi nasz wspólny spektakl, ale czuję, że się świetnie rozumiemy. Premiera "Per Gynta" zaplanowana jest na maj. Czeka mnie świetna przygoda teatralna. Dla aktora teatr to trening. Porównuję aktora do sportowca. Sportowiec bez treningu nie będzie miał dobrych rezultatów. Aktor bez teatru również. Próby trwają czasami nawet kilka miesięcy. Czuję, że się rozwijam, że dbam o swoją formę, pielęgnuję zawód. Wiem, że dzięki teatrowi jestem lepiej przygotowana do tego, by grać w filmach. W teatrze bardzo wiele zależy od aktorów. Mam wrażenie, że każdego wieczoru podczas spektaklu pokonuję siebie na nowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji