Artykuły

Baaliczny ambaras

"Baal" w reż. Marka Fiedora z Teatru im. Kochanowskiego w Opolu na XIII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

XIII Ogólnopolski Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych pokazał Brechtowskiego "Baala" w interpretacji Marka Fiedora. Spektakl wyjątkowo nieprzyjemny, wręcz obrzydliwy.

Byłoby wspaniale, gdyby Fiedorowa prowokacja wstrząsała, tymczasem w środku przedstawienie jest puste. Zamiast szokować treścią (Fiedor dokonał licznych ingerencji w tekst), umizguje się formą. Gorzej, że opolscy aktorzy najwyraźniej nie byli w dyspozycji (może poza świetnym Maciejem Namysłą), by przekonać mnie do ambarasującej wizji reżysera.

Spektakl, jaki Marek Fiedor zrealizował w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu, chwalili recenzenci po premierze. W Łodzi oglądałem go kilka miesięcy później. Może "rozszedł się"? A może najzwyczajniej trudno mnie przekonać, że dramat Brechta silniej wstrząśnie, gdy skołowanego sztuką, wódką i prowokacją bohatera zagra kilku aktorów? Dla mnie mimo wszystko szlachetniej pokazać Baala jako Jedermana poprzez niejednoznaczność psychiki jednostki. Zmienianie aktorów (Baala gra sześciu) uważam w tym kontekście za koncepcję banalną.

Innego zdania jest Fiedor, lokując wypreparowane zło i dzikość na scenie, z której zniknęły bariery moralne. Życie w środowisku cyników i szyderców, bo przecież nie hedonistów, nie ma najwyższej wartości. Tyle tylko, że wszyscy tak naprawdę są oszukani: Baal to fałszywy idol, nic niewarte bóstwo. A gdy pisał o tym 80 lat temu Brecht, Baal był jeszcze dla niego narzędziem sprzeciwu wobec idealizmu i humanistycznej retoryki, proponowanej przez ekspresjonistów.

Marek Fiedor odcina się od kontekstu historycznego i tworzy intensywną wypowiedź o zatraceniu się. Pośród krzyków i przekleństw prowadzi do konstatacji, że życie bez hamulców i tak kończy się śmiercią samotną: tak samo artysty bez barier, jak każdego przeciętniaka. Czy to znaczy, że nie warto prowokować? Nie. Że zachowywać się wyłącznie moralnie? Też nie. Może zatem świat Baala i Fiedora jest antytezą naszego świata? Również nie. I ta myśl reżysera wydaje się najbardziej dokuczliwa i najcelniejsza.

Od kilku lat Kościół mówi o kryzysie wartości, słychać narzekania na obyczaje, na powierzchowność sądów, na brak czasu na analityczne myślenie. Zważywszy na coraz to pojawiających się fałszywych proroków żałuję, że Marek Fiedor krzykiem zagłuszył przestrogę, a zarazem pokusę przed staniem się Baalem. I z tego pewnie powodu przedstawienie oglądałem sobie, a nie uczestniczyłem w nim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji