Artykuły

Gorzki Wrocław Lubosa

- Małomiasteczkowość Wrocławia daje się wyczuć po wyprowadzce. Kiedy ostatnio tam wizytowałem, skorzystałem z gościnności mojego byłego teatru i 90 procent pytań, które padły, brzmiało: "No i jak ci tam? Co robisz? A co robisz tutaj? Wracasz?". Dziwne, bo nie wiem, czy popełniłem jakąś zdradę lub zbrodnię, że się przeniosłem, że zaproszono mnie do Warszawy - opowiada aktor TR Warszawa Eryk Lubos w Aktiviście.

O Wrocławiu coraz głośniej. Podobnie jak o Eryku Lubosie, który oprowadza nas po swoim mieście utraconym. Nie szczędząc mu gorzkich komentarzy, z przyjemnością wraca pamięcią w kilka ulubionych miejsc. Witajcie we Wrocławiu kapryśnym, trochę turystycznym, trochę tandeciarskim.

We Wrocławiu mieszkałem 11 lat, ale pamięć działa wybiórczo i pewne wspomnienia wypiera. Dlatego utrwaliły mi się gtównie trasy rynkowo-okoliczne. Miasto jest na tyle małe, że można je przejść piechotą. Mieszkałem na Nowym Świecie, jakieś 200 m od Rynku, gdzie jest jedyny darmowy parking w sercu miasta. Znany z tego, że chtopaki kroją tam lusterka - podczas ostatniej wizyty ukradli mi oba. Na Rynku non stop są tłumy ludzi. Wrocław wygrywa, bo jest miastem uniwersyteckim. Tam życie toczy się wokół studentów.

Na Rynku jest multum młodych ludzi, co bardzo zmienia klimat, pozostaje w kontrze do sposobu, w jaki to miejsce zostało odrestaurowane. Tu młodzi dyktują rytm. Wszędzie chodzi się pieszo. Wokół odnogi Rynku - Kuźnicza, Rzeźnicza, gdzie były jatki. Mieszczaństwo zaopatrywało się tam w produkty. Jatki strasznie się zmieniły, zrobiły się kiczowate. Kiedyś to byty oldschoolowe miejsca artystyczne. Ale nie wszystko tak ewoluowało. Została na przykład ulica Psie Budy, gdzie na zmianę buszują narkomani i Straż Miejska.

Kawa i trumny

Blisko Nowego Światu jest oczywiście zagłębie imprezowe, jedna z moich ulubionych tras, tam się chodzito do Nieba - najdłużej czynnej knajpy w mieście. Z tej orbity Rynku przechodziło się do byłej dzielnicy żydowskiej, czyli centrum zaktadów pogrzebowych. Jest co podziwiać. Tam są też Pastabar i Mleczarnia. A na najlepszą mrożoną kawę we Wrocławiu trzeba iść naprzeciwko, na ulicę Świętego Antoniego, do kawiarni CaffeTerria. Polecam! Można przy okazji podejrzeć znajome osoby, które przychodzą do Pastabaru, by żreć od rana. Ja raczej gotuję sam, nawet nie po to, żeby zaoszczędzić, ale by nie jeść w tłoku. W czasach studenckich grany byt jednak kultowy bar mleczny Miś i jakieś pizzerie. Na Starym Mieście, na Kuźniczej, mieścił się Kalambur - teatr amatorski Bogusława Litwińca, swego czasu bardzo gtośny. Dziś to siedziba Teatru K2. Nie najlepsza scena, moim zdaniem. W zasadzie mało mogę powiedzieć

o wrocławskich teatrach, bo są raptem dwa. Środowisko jest dosyć jednorodne, bardzo szybko da się zauważyć, że przewijają się przez nie ci sami ludzie. Ja sam cały czas siedziałem w moim Teatrze Współczesnym. Do wytwórni filmowej nawet nie jeździłem, bo to jest jakiś skansen, w którym nic się nie dzieje. Moloch, gdzie udają, że robią castingi do reklam, ale nie ma żadnych konkretnych propozycji. Nie brałem też udziału w budowaniu potęgi ATM-u [firmy zajmującej się produkcją filmową i telewizyjną - przyp. red.], gdyż panowała zasada, że zapraszano aktorów z Warszawy.

Brudy nocy

Wrocław trzeba zwiedzać nocą. Jest najlepszy, bo oprócz knajp mafijno-popkulturowo-tandetnych na Rynku, tak jak wszędzie, pootwierało się sporo kebabów. Nawiasem mówiąc, w przyjemnej okolicy Akademii Muzycznej na placu 1 Maja najprawdziwszy Turek robi najlepszego kebaba w naleśnikach. Dalej Rocker - to było bardzo dobre miejsce na Braniborskiej. Stare, punkowo-niewiadomo-jakie. Dużo brudu. Jak na dworcu PKP. Mnóstwo ludzi z bogatymi życiorysami. Tam pełno jest takich łazarzy. Są historie, które o drugiej, trzeciej w nocy nabierają nawet nie sensu, tylko magii. Rura na Łaziennej też jakoś wróciła do łask. Najstarszy klub jazzowy w Polsce, niedawno obchodził 25-lecie istnienia. Pojawiał się tam były muzyk, który zawsze w nocy pił kawę. We Wrocławiu jest sporo takich osób. Z tej serii był Bruno, archiwista Ośrodka Grotowskiego, niesamowity człowiek. I mój trener Gosiewski, bokser, też świetny facet. Wszyscy prędzej czy później stają się stałym elementem krajobrazu. A z Rury szło się albo w miasto, albo w tan, albo po prostu do domu.

Tamy, szpitale, targi, hale

Na ulicy Krupniczej jest niesamowity budynek, hala Gwardii, gdzie spędziłem trochę czasu. Inne piękne, spacerowe miejsce to tama na Odrze - z Nowego Światu schodzi się na plac 1 Maja pod szpital. Taki stary szpital kliniczny, raczej rzeźnia niż centrum medyczna. Tam się dzieje. Wracając do tamy - genialne miejsce, choć latem rządzą nim pijacy. Odra niby jest rzeką uregulowaną, ale kiedy się siedzi nad tamą, nachodzą cztowieka bardzo ciekawe myśli... Nie można też pominąć kultowych Niskich Łąk. Wrocław ma tę przewagę nad Warszawą, że jest bliżej granicy i właśnie na Niskie Łąki zjeżdżają wszyscy handlarze antykami czy innym śmieciem. To połączenie Koła oraz Olimpii mieści się na stadionie Polonii Wrocław i co niedziela odbywa się tam zlot grzebaczy. Wszyscy dostają kota - kupują antyki, targują się, handlują, grzebią. To jest życie. Magiczne miejsce Wrocławia, tak jak Ostrów Tumski, gdzie idzie się w celach duchowych, ale też trochę, by się pokazać, bo to w końcu piękna, elegancka katedra.

Miasteczko Wrocław

Z czasem Wrocław staje się coraz mniejszy. Kiedy mieszkasz w sercu miasta, przy Rynku, coraz rzadziej chce ci się wyjeżdżać na Krzyki, chyba że mieszkają tam znajomi. Psie Pole to już w ogóle jakiś kosmos. Wypuszczałem się tylko na Kozanów do dentysty-artysty, Marola Pużyńskiego, który wiercił niczym w polach naftowych w naszych otworach gębowych po 14 godzin na dobę... Małomiasteczkowość Wrocławia daje się wyczuć po wyprowadzce. Kiedy ostatnio tam wizytowałem, skorzystałem z gościnności mojego byłego teatru i 90 procent pytań, które padły, brzmiało: "No i jak ci tam? Co robisz? A co robisz tutaj? Wracasz?". Dziwne, bo nie wiem, czy popełniłem jakąś zdradę lub zbrodnię, że się przeniosłem, że zaproszono mnie do Warszawy. Ja jestem bardzo wdzięczny, że znalazłem się w stolicy, a nie gdzie indziej. Bo we Wrocławiu jest długi czas oswajania się. Kiedy pojawiają się nowi ludzie, obwąchują się z tymi, którzy są tam już długo i pilnują swojego miejsca. Niektórzy tkwią tam z wyboru, niektórzy z miłości, a inni dlatego, że coś nie pozwala im rozpocząć nowego życia. Ja prawdopodobnie dostałem moją szansę w ostatnim momencie, bo jeszcze dwa, trzy lata i też stałbym się kimś takim. Natomiast w warszawskim młynie masz większy kontakt z ludźmi, to otwiera. Jedyny teatr w stolicy, który mógł mnie przyjąć, zrobił to, jedyna dzielnica, która mogła mnie zaakceptować, zaakceptowała mnie. Wychodzę z domu i nie zastanawiam się: "Jezu, jak ja wyglądam", nie widzę tych spojrzeń i nie myślę, czy tak wypada. Dzika Praga.

Wrocław jest pewnie wyjątkowy dla tych, którzy byli tam chwilę. Dla mieszkańców to miasto z etykietami, które ma stałych bywalców, state punkty, do których się wraca, bo czuje się tam bezpiecznie i komfortowo. Ale wystarczy wyjechać i okazuje się, że te punkty znikają. I to czeka każdego, kto tam nie mieszka. Ostatnio przyjechałem do Wrocławia, żeby zobaczyć się z synem. Spotkaliśmy się w połowie drogi, bo on mieszka teraz w Berlinie. Taka podróż sentymentalna na świeżo. Jedynymi miejscami, które mieliśmy potrzebę odwiedzić, były: kino Helios i hala Gwardii, lodowisko na Wejherowskiej oraz teatr.

Mój ośmioletni syn i ja nie jesteśmy już wrocławianami.

Eryk Lubos

Urodzony w 1974 roku w Tarnowskich Górach, aktor TR Warszawa, współpracuje też ze swoim dawnym teatrem - Współczesnym we Wrocławiu, gdzie ukończył PWST. Znany z ról w głośnym spektaklu Przemysława Wojcieszka ..Made in Poland" Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy czy w "Dwojgu biednych Rumunach mówiących po polsku" TR autorstwa Doroty Masłowskiej, w reżyserii Wojcieszka. Wystąpił także w jego filmie "W dół kolorowym wzgórzem" oraz w "Pitbullu" Patryka Vegi. W tym roku zobaczymy go jako Silnego w ekranizacji "Wojny polsko-ruskiej pod flagą biato-czerwoną" u Jana Jakuba Kolskiego. Choć wam opowiada o Wrocławiu, od pewnego czasu mieszka na warszawskiej Pradze i zakochuje się w stolicy. Mimo wyglądu zabójcy i opinii świra jest przykładnym tatą i panem domu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji