Artykuły

Ibsen Pamięci Narodowej

"Dzika kaczka" w reż. Magdaleny Łazarkiewicz w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Włodzimierz Jurasz w Gazecie Krakowskiej.

Jak rozpoznać literackie ar cydzielo? Jedną z niezbywalnych cech jest ponadczasowość tekstu, pozwalająca mu zachować aktualność pomimo zmieniających się epok, stylów i mód. Równie ważna jest uniwersalność, dzięki której za pomocą tekstu powstałego w innym miejscu, czasie i realiach, możemy rozmawiać o tym, co gnębi nas tu i teraz. Dlatego graliśmy, gramy i będziemy grać "Wesele", "Dziady", "Nie-boską" - choć nie zawsze z tak efektownym skutkiem (czasy, niestety, się zmieniają), jaki wywołała chociażby legendarna inscenizacja "Dziadów", dokonana przez Kazimierza Dejmka na początku pamiętnego roku 1968.

Historyczna skleroza

Ta chęć zmierzenia się ze współczesnością za pomocą klasycznego tekstu spowodowała zapewne decyzję Magdaleny Łazarkiewicz o wprowadzeniu na deski krakowskiego Teatru im. J. Słowackiego "Dzikiej kaczki" Henryka Ibsena, tekstu powstałego w Norwegii w roku 1884. Zaliczanego niewątpliwie do kanonu światowej dramaturgii, acz - zdawałoby się - tracącego już nieco skandynawską myszką. Jak się jednak okazuje, tekstu niezwykle aktualnego, w każdym razie dziś, w Polsce po-czątku XXI w., w kraju, w którym toczy się (rozpoczyna) walka pamięci z niepamięcią, zapomnieniem, może wręcz historyczną sklerozą. Co ważne, reżyserka spektaklu bynajmniej nie odżegnuje się od takiej interpretacji. Wręcz przeciwnie, w przedpremierowych wypowiedziach Łazarkiewicz wprost sugerowała aktualizujące odczytania, wskazując na związki łączące "Dziką kaczkę" z toczącymi się we współczesnej Polsce dyskusjami.

"Dzika kaczka" to opowieść o tajemnicy kryjącej się w dziejach pewnej spokojnej, zdawałoby się - szczęśliwej, rodziny. Tajemnicy jednym znanej, przez innych być może przeczuwanej, acz ukrytej gdzieś pod zasłoną niepamięci. Sekret wyjdzie na jaw dzięki człowiekowi od młodości przesiąkniętemu różnorakimi ideami, wśród których niepoślednie miejsce zajmuje niechęć do kłamstwa, wręcz obsesyjne umiłowanie prawdy. Wyjawiając tajemnicę najbardziej zainteresowanym ów człowiek, ogarnięty obsesją budowania życia, także innych, na zasadzie całkowitej szczerości, doprowadza do tragedii. Co ważne - tragedii, w której najbardziej ucierpią osoby całkowicie niewinne.

Wypędzanie upiorów

Takie - przyznajmy, na potrzeby tego tekstu nieco upraszczające - odczytanie, pozwala zrozumieć decyzję reżyserki o wystawieniu "Dzikiej kaczki" tu i teraz. W Polsce początku XXI wieku, kiedy wreszcie podjęliśmy działania na rzecz oczyszczenia przeszłości, wyjaśnienia wszelkich rodzinnych tajemnic, wywierających wpływ na nasze, niewątpliwie toczące się w kłamstwie, życie. Życie, w którym co jakiś czas doznajemy moralnych wstrząsów, na szczęście - inaczej niż w tekście Ibsena - nie owocujących tragedią niewinnych. Bo - przyznając się do pewnych uproszczeń interpretacyjnych - nie mogę nie zauważyć, że dopuściła się ich także sama Magdalena Łazarkiewicz, dokonując skrótów, a co za tym idzie - upraszczając motywacje, jakimi kierował się zły duch ibsenowskiego tekstu, zredukowany tu do roli zacietrzewionego ideologa. A sprawa wcale nie jest tak prosta. Tak jednoznaczna.

Ale takie jest prawo interpretatora. Jakże wspaniałe byłoby (dla Polski, dla polskiego teatru), gdyby ktoś odpowiedział Magdalenie Łazarkiewicz, na przykład wystawiając inny tekst Ibsena. Pisarza, który rozprawie z upiorami przeszłości poświęcił przecież większość swych utworów. Zupełnie, jakby przeczuwał, że po stu kilkudziesięciu latach staną się one tak niektórym narodom potrzebne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji