Warszawa. Debata w Instytucie Teatralnym "Do czego jest nam potrzebny Zygmunt Huebner?"
Dyskusja o jednym z najważniejszych reżyserów polskich scen, Zygmuncie Huebnerze, z udziałem artystów i krytyków teatralnych, odbyła się w poniedziałek w Instytucie Teatralnym w Warszawie.
W spotkaniu zatytułowanym "Do czego jest nam potrzebny Zygmunt Huebner?" wzięli udział m.in. aktorka Ewa Dałkowska, b. dyrektor artystyczny Teatru Powszechnego im. Zbigniewa Huebnera - Remigiusz Brzyk, aktor i reżyser Piotr Cieślak, krytyk Tadeusz Nyczek.
Jednym z powodów zorganizowania dyskusji był niedawny konflikt w warszawskim Teatrze Powszechnym, którego Huebner był wieloletnim dyrektorem. B. kierownik literacki teatru, Robert Bolesto, stworzył i wywiesił nad swoim biurkiem regulamin pracy z wulgarnymi sformułowaniami obraźliwymi dla Huebnera. W obronie jego dobrego imienia wystąpiło wtedy wielu aktorów i reżyserów.
Podczas poniedziałkowego spotkania starano się jednak omijać ten temat. Uczestnicy debaty zastanawiali się m.in. czym jest "tradycja huebnerowska".
Ewa Dałkowska podkreśliła, że wywodzi się z Teatru Powszechnego pod kierunkiem Huebnera, jest z nim związana i przymierza do tego wszystkie miary zawodowe. - To, co pozostało po nim, to my - nasz zespół. My jesteśmy jego największym testamentem - my jako zespół - oceniła.
Piotr Cieślak, który u Huebnera zaczynał karierę, nie zgodził się z Dałkowską. - Nie jestem już członkiem tego zespołu, a uważam się za człowieka którego ukształtował teatr Huebnera - podkreślił.
Jak to ujął, Huebner to jego "strażnik sumienia". - To znaczy, że ciągle się zastanawiam, co on by na jakiś nurtujący mnie temat powiedział - wyjaśnił. Cieślak ocenił też, że esencja myślenia Huebnera zawiera się w stworzonej przez niego deklaracji programowej Teatru Powszechnego w Warszawie.
- Teatr Powszechny opowiada się w obronie wolności narodu i jego tradycji niepodległościowych, ideałów demokracji i poszanowania praw jednostki (...). Szacunek dla publiczności jest wytyczną jego działania, dlatego szczególną wagę przywiązuje się do poziomu wykonania aktorskiego - napisano m.in. w deklaracji.
Cieślak uznał, że w dzisiejszych czasach Huebner nie chciałby być dyrektorem teatru, ze względu na "urynkowienie teatru.
Z tą opinią zgodził się Tadeusz Nyczek. - Huebner wierzył w istnienie inteligencji. A inteligencja to była dla Huebnera postawa życiowa. Wierzył, że z tą inteligencją warto się komunikować - mówił Nyczek.
Jego zdaniem, dzisiaj Huebner miałby z tym znaczne kłopoty. - Gdzie jest ta inteligencja, z którą warto rozmawiać - pytał krytyk.
B. dyrektor artystyczny Powszechnego - Remigiusz Brzyk, który po incydencie z "regulaminem" Roberta Bolesty zrezygnował ze stanowiska, podkreślił, że dla niego - przedstawiciela młodego pokolenia w teatrze - jedno z kluczowych zdań Huebnera to: "Teatr się zmienia wraz z czasem".
- Myślę, że obecnie teatr nie zmienia się, ma z tym ogromne problemy - uznał Brzyk. W jego opinii, publiczności, o której mówił Nyczek, publiczność lat 70. i 80. obecnie już nie ma. - Prawdopodobnie zajęła się ona konsumowaniem kapitalizmu, zbaraniała. Dlatego podstawową rzeczą w teatrze - która wynika z Huebnera - to poszukiwanie publiczności gdzie indziej - uznał Brzyk.
- Huebner pisał też, by nie odrzucać czegoś tylko dlatego, że się
tego nie rozumie - podkreślił Brzyk.