Artykuły

Bas w światłach rampy

- Nie chcę przesadzić, ale uważam, że to, co potrafię, to dopiero początek tego, do czego zmierzam. W każdej dziedzinie: aktorstwie, technice śpiewania, wyrazie - mówi bas RAFAŁ PIKAŁA, solista Teatru Wielkiego w Łodzi.

Michał Lenarciński: Co musi wydarzyć się w życiu człowieka, że pewnego dnia postanawia, że będzie śpiewał w operze? A może do takiej decyzji dojrzewa się latami?

Rafał Pikała: - Pochodzę z rodziny muzycznej, więc z dźwiękami obcuję od dziecka. Ale na początku chciałem być instrumentalistą, zatem w szkole uczyłem się gry na fortepianie. Skończyłem szkołę muzyczną II stopnia...

Czyli średnią szkołę.

- Tak. I okazało się, że powinno być dobrze, jeśli zacznę śpiewać.

Samo się nie okazało.

- Próbowałem śpiewać w szkolnym chórze. I okazało się, że głos i muzykalność predestynują mnie do śpiewania. Zainteresowałem się tym i śpiewam.

Decyzja zapadła zatem w szkole.

- Tak, ale już pod koniec nauki. Miałem na siebie inne pomysły: przede wszystkim chciałem na studiach kontynuować naukę gry na fortepianie i studiować architekturę.

Chciałeś być pianistą, który projektuje domy?

- Tak. A tymczasem okazało się, że droga prowadzi mnie w inną stronę. I pomyślałem, że głos, będący instrumentem naturalnym - zatem znak od losu - wskazuje mi pójście w kierunku opery i wykorzystanie tego daru. Zupełnie naturalne wydawało mi się, że architekturą i projektowaniem zajmę się później. W Akademii Muzycznej przesłuchał mnie profesor Leonard Mróz i stwierdził, że studia na Wydziale Wokalnym są dla mnie. I do akademii zdałem za pierwszym razem. Zresztą na architekturę też zdałem. Do ostatecznego wyboru uczelni przekonały mnie brawa - nie chcę się chwalić - jakie dostałem po egzaminie.

Jestem zaskoczony, bo przecież to dwa różne światy: architektura to nie tylko projektowanie, ale matematyka, fizyka, technologie budownictwa, a muzyka to sam artyzm i uduchowienie.

- Architektura to także samotne spędzanie czasu przy kreślarskiej desce, a opera to artyści na scenie i publiczność. Obie dziedziny łączy ze sobą pierwiastek twórczy.

Właśnie: opera to nie tylko śpiewanie, ale także aktorstwo. Minęły już czasy śpiewających posągów.

- Człowiek pojawiający się przed publicznością na scenie powinien zagrać wszystkim, czym może. I w każdej dziedzinie aktorskiego wyrazu nieustannie się doskonalić. Nie mniej, niż w sztuce wokalnej.

Nieustanna praca.

- Ale ona nie tylko sprawia mi przyjemność. Również bawi.

Co przychodzi łatwiej: mozolne próby sytuacyjne, czy samotne, albo z pianistą, uczenie się muzycznego tekstu?

- Bywa bardzo różnie. Czasem coś genialnego przychodzi samo, nieoczekiwanie, a czasem nad czymś łatwym sporo trzeba się napracować.

Zgadzasz się z tezą, że aktor, śpiewak - uczą się i rozwijają do końca życia?

- Jak najbardziej. Nie chcę przesadzić, ale uważam, że to, co potrafię, to dopiero początek tego, do czego zmierzam. W każdej dziedzinie: aktorstwie, technice śpiewania, wyrazie.

Mówisz o tym z błyskiem w oku, to znaczy, że dziś jesteś przekonany o słuszności swojego wyboru?

- Tak. O desce kreślarskiej już zapomniałem.

Redakcja "Dziennika Łódzkiego", obdarowując cię Brylantem, doceniła pracę na scenie Teatru Wielkiego włożoną w ponad dziesięć ról, w ciągu zaledwie trzech lat. Która z nich przyspieszyła akcję serca?

- Coline'a w "Cyganerii". Nie tylko dlatego, że to najnowsza rola, ale pewnie dlatego, że w jej zbudowanie włożyłem doświadczenia wszystkich poprzednich. Z sympatią wspominam też pierwszą główną rolę w "Lukrecji Borgii": po premierze miałem wielką satysfakcję.

Rafał Pikała prywatnie?

- Jestem człowiekiem dość skrytym. Kiedy wychodzę przed publiczność i ośmielam się rozmawiać z nią swoimi rolami, muszę to gdzieś odreagować. I wtedy uciekam do swojego świata, zupełnie sam, gdzie sam panuję nad wszystkim.

Ten świat to?

- Rysowanie. Tak odpoczywam i, jak powiedziałem, odreagowuję tę moją ekspansywną pracę.

* * *

Rafał Pikała jest absolwentem łódzkiej Akademii Muzycznej. Do Teatru Wielkiego w Łodzi został zaangażowany na etat solisty we wrześniu 2004 roku. Do tej pory przygotował kilkanaście dużych i epizodycznych basowych partii operowych. Do najważniejszych należą: Faraon w "Aidzie", Don Alfonso w "Lukrecji Borgii", Sparafucile w "Rigoletcie", Zbigniew w "Strasznym dworze". Teraz przygotowuje rolę Don Basilia w "Cyruliku sewilskim" Rossiniego w reżyserii Henryka Baranowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji