Artykuły

Do czterech razy sztuka

- Pamiętam, jak na początku aktorzy teatralni zarzekali się, że nigdy nie będą grać w telenowelach. To się zmieniło. Ci, którzy wtedy gardzili serialami, teraz w nich grają. Nie ma co ukrywać, że te produkcje dają korzyści materialne - mówi warszawski aktor TOMASZ KAROLAK.

35-letni Tomasz Karolak zdobywa coraz większą popularność. Aktor jest znany m.in. jako portier Wiechu z "Bulionerów", masażysta z "Talków z resztą", ale przede wszystkim jako Szczepan Załoda z serialu "Kryminalni" oraz przekomiczny Ludwik z komedii romantycznej "Tylko mnie kochaj". Teraz oglądamy go w nowych serialach: "Dwie strony medalu" oraz "Mamuśki", a także na dużym ekranie w filmie "Testosteron".

Debiutował pan w teatrze, a teraz gra pan w serialach i filmie. Niektórzy aktorzy tego nie robią...

- Na szczęście moje dojrzewanie zawodowe zbiegło się z dojrzewaniem seriali w Polsce. Oczywiście pamiętam, jak na początku aktorzy teatralni zarzekali się, że nigdy nie będą grać w telenowelach. To się zmieniło. Ci, którzy wtedy gardzili serialami, teraz w nich grają. Nie ma co ukrywać, że te produkcje dają korzyści materialne.

Jednak znany aktor teatralny Andrzej Grabowski spotkał się z ostracyzmem środowiska aktorskiego, gdy zaczął grać w "Świecie według Kiepskich". Pan też tego doświadczył?

- Ja nie, ale doskonale pamiętam przypadek Andrzeja, bo akurat pracowaliśmy razem w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Wtedy to był szok, bo nikt nie wierzył, że aktor teatralny może grać w sitcomie. Prawda jest jednak taka, że jeśli aktor jest dobry, to potrafi dobrze zagrać bez względu na to, czy jest to ambitna sztuka, sitcom czy film fabularny.

A wystąpiłby pan w reklamie proszku do prania?

- Raczej nie, ale nie miałbym nic przeciwko temu, by reklamować na przykład dobry samochód.

Podobno aktorem został pan z miłości, ale nie do sztuki, tylko do dziewczyny, która lubiła poezję. Teraz duszę romantyka kryje pan w ciele boksera. Co takiego jest w boksie, że ma pan do niego tak entuzjastyczny stosunek?

- To piękny sport... Trenuję w klubie Gwardia Warszawa prowadzonym przez Pawła Skrzecza, obecnie drugiego trenera kadry narodowej i jego syna Sebastiana. We dwóch stworzyli świetną, rodzinną atmosferę, dlatego chodzę na treningi z ogromną przyjemnością. Paweł Skrzecz jest jak ojciec, organizuje dla nas np. spotkania wigilijne, wielkanocne itp. To daje poczucie przynależności do pewnej grupy.

To poczucie jest panu potrzebne do szczęścia?

- Tak, dlatego że choć jestem z natury samotnikiem, przynależność do pewnej grupy daje mi równowagę. Pięściarze to niejednokrotnie niebanalni ludzie, z pogranicza różnych światów. Tych mrocznych również. Fascynuje mnie obserwowanie tych ludzi, poczucie, że jestem jednym z nich.

Dziękujemy za rozmowę.

***

Do czterech razy sztuka!

Jego rodzice byli oficerami Wojska Polskiego i służyli w tajnej jednostce. O swoim rodzinnym Radomiu mówi: - Jedyną jego dumą jest fakt, że produkowano tu pistolet Walter, którym posługuje się James Bond. Tomasz po niezdanym egzaminie do szkoły teatralnej w Warszawie został studentem resocjalizacji. Nie był to jednak jego wymarzony kierunek. Na aktorstwo zdawał jeszcze trzy razy. Dopiero za czwartym razem udało mu się uzyskać indeks Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, którą z powodzeniem ukończył w 1997 r. i od tamtej pory wciąż się zawodowo rozwija.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji