Artykuły

Żeby już nie mogło być śmieszniej

- Zawsze wyobrażam sobie, jaki powinien być efekt zagrania danej sytuacji i jak ona powinna być odebrana. Często gram w farsach. Farsę można wyreżyserować w zarysach, resztę doreżyserowuje publiczność - mówi aktor i reżyser JERZY BOŃCZAK.

Czy za bardzo nie znęca się pan nad swoją twarzą?

- Chodzi o to, czy jej nie przegimnastykowuję na scenie? Chyba nie. Jestem aktorem bardzo wyczulonym na reakcję publiczności. Zawsze wyobrażam sobie, jaki powinien być efekt zagrania danej sytuacji i jak ona powinna być odebrana. Często gram w farsach. Farsę można wyreżyserować w zarysach, resztę doreżyserowuje publiczność. I to jest fascynujące!

Jaka jest recepta na dobrą rolę farsową?

- Postać farsową można stworzyć w sobie również tylko w zarysach, tak, żeby już nie mogło być śmieszniej. Reszta zależy od publiczności. I to jest też wspaniałe!. Sprawić, żeby widz słuchał i śmiał się...!

Trudno rozśmieszyć widza?

- Bardzo trudno. Łatwiej sprawić, by siedział cicho, słuchając czasem wątpliwych przemyśleń kogoś na temat życia.

Uchodzi pan za mistrza anegdoty. Jaka w tej chwili przychodzi panu na myśl?

- Mąż wraca do domu o trzeciej nad ranem. Widać, że jest pod wpływem alkoholu. Gdzie byłeś? - pyta żona. No, jak to, gdzie? Grałem w szachy... Śmierdzi od ciebie wódą! A czym ma śmierdzieć? Szachami?!

Wiele ról zagrał pan w filmach Jerzego Barei, które za jego życia były niesłusznie lekceważone.

- Tak. Kiedy grałem u Barei, niektórzy koledzy - aktorzy mówili: Grasz u Barei? Zwariowałeś? Co to za filmy?! Ale po latach okazuje się, że te filmy mówią o rzeczywistości w PRL prawdziwie i niezwykle dowcipnie. Obecna publiczność odbiera je dużo lepiej, niż ta, która odbierała ją wtedy, kiedy powstawały.

Czy jeszcze jakąś anegdotę ma pan na każdą okazję?

- Jest przerwa w zebraniu biznesmenów. Na stole leżą laptopy, złote długopisy, telefony komórkowe. Uczestnik zebrania odbiera jeden z nich i mówi do słuchawki: Ile to kosztuje? Tylko 60 tysięcy dolarów? Nie weźmiesz droższego? Za jakieś 120 tysięcy? Z szynszyli, naturalnie! Takie najdłuższe, do kostek. Odkłada słuchawkę i zwraca się do biznesmena, który stoi obok: Nie wie pan, kogo jest ten telefon?

Bywa pan szufladkowany jako kabotyn, pijaczek, ciemny typ. Inną rolą jest Mosiek Ruchlinger z filmu "Dwa księżyce"?

- Przepiękny film, zrobiony w Kazimierzu nad Wisłą! Żeby taki mógł powstać, potrzebny był Andrzej Barański, reżyser o duszy poety. Gdy zostałem ucharakteryzowany na żydowskiego, pechowego, ale bardzo poetyckiego tragarza z feralnym numerem 13, koledzy mnie nie poznali.

Ma pan takie miejsce, gdzie lubi się pan zaszyć?

- Jest taki domek nad samym jeziorem. Kiedy otwieram drzwi, mam do jeziora 19 kroków. Trochę wędkuję. W zawodach wędkarskich aktorów zająłem drugie miejsce. Złowiłem leszcza. Mojej rybie zabrakło 12 gramów i to mi odebrało pierwszą lokatę. Mogę powiedzieć, że przegrałem o jeden rybi ogonek.

***

Jerzy Bończak, znakomity aktor komediowy, znany szerokiej publiczności z charakterystycznych ról w filmie i telewizji - 23 marca podczas Nocy Artystów w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, wystąpił w farsie "Prywatna klinika".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji