Artykuły

Poskromiona złośnica?

- Nie chciałam pokazać potwora, lecz kobietę walczącą o prawo do głosu i własnego zdania, która się zakochuje. Wyjść na scenę i wrzeszczeć każda aktorka potrafi, trudniej jest tym wrzaskiem przekazać jakieś emocje i odcienie osobowości tej dziewczyny. Chciałam, żeby widz ją polubił - mówi KATARZYNA CYNKE o roli Kasi w "Poskromieniu złośnicy" w Teatrze im. S. Jaracza w Łodzi.

W Teatrze im. S. Jaracza w Łodzi kolejna premiera - "Poskromienie złośnicy" Szekspira, w bardzo współczesnym odczytaniu tej znanej sztuki. I słusznie, bo każdy czas ma własny język i nie musimy (nawet nie chcemy) delektować się tym sprzed 40 czy 100 lat. Zasadniczym pytaniem sztuki jest - kto kogo tak naprawdę poskramia, ale na pewno jest to historia o miłości i pożądaniu.

Główne postaci komedii Katarzynę i Petruchia znakomicie grają: Katarzyna Cynke [na zdjęciu] i Ireneusz Czop.

Ona, chociaż zaledwie dwa lata temu ukończyła łódzką PWSFTviT, staje się coraz bardziej popularną aktorką nie tylko w Łodzi. W teatrze zagrała 4 role, ale ogólnopolskiej publiczności telewizyjnej znana jest z głównej roli serialu "Oficerowie" (podkomisarz Alicja Szymczyszyn), obecnie oglądamy ją w serialu "Fałszerze".

On, absolwent tej samej uczelni, jest bardzo doświadczonym aktorem o ugruntowanej pozycji w Łodzi. Na koncie ma ponad 40 ról teatralnych w 3 teatrach łódzkich i dwie Złote Maski za najlepsze kreacje sezonu oraz szereg indywidualnych nagród aktorskich. Niedawno oglądaliśmy go w serialach "Samo życie", "Kopciuszek" i w filmie "Lawstorant".

Z parą niezwykle sympatycznych aktorów rozmawiałem na drugi dzień po premierze prasowej.

Trafiła kosa na kamień - rozmowa z Katarzyną Cynke

Jest pani feministką?

- Nie jestem feministką, ale uważam, że kobiety powinny mieć prawo głosu i być szanowane.

Popiera pani ten kobiecy ruch?

- Popieram jego merytoryczny rdzeń, ale nie jestem zwolenniczką wynaturzeń, w ramach których pewne kobiety boją się być kobietami, obawiają się mężczyzn, nie potrafią zademonstrować własnej niezależności.

Czego nie można zarzucić Kasi z komedii "Poskromienie złośnicy" w którą właśnie się pani wcieliła. A propos - jak zareagowała pani na propozycję jej zagrania?

- Bardzo się ucieszyłam, bo pomyślałam sobie, że jest to dla mnie kolejne wyzwanie i bardzo ciekawa rola. Zresztą na I roku studiów grałam fragmenty z "Poskromienia złośnicy" i myślałam sobie, że w przyszłości chciałabym jeszcze raz zmierzyć się z tą postacią.

Katarzyna ze sztuki Szekspira jest diametralnie różna od pani i jej zagranie mogło być szczególnie trudne...

- Owszem, ale ja takie zadania lubię, nimi się żywię jako aktorka i one mnie bardzo motywują. Na takie role czekam.

Kto pomagał pani w stworzeniu złośnicy Kasi?

- W dużym stopniu miałam przemyślaną tę postać, a w finale pracy reżyser Waldemar Zawodziński, sprawujący pieczę artystyczną nad całością zebrał to wszystko i w ten sposób powstała Katarzyna.

Aktorki grające te role, łącznie z Elizabeth Taylor, rysowały Katarzynę znacznie ostrzejszą kreską, wręcz przejaskrawiając pewne cechy jej charakteru. Pani aż tak złośliwa i nieznośna nie była...

- Nie chciałam w ten sposób pokazać swojej Katarzyny, bo uważam, że ten spektakl jest o czymś innym, że to nie jest studium złośliwości, lecz rodzenia się uczucia. Nie chciałam pokazać potwora, lecz kobietę walczącą o prawo do głosu i własnego zdania, która się zakochuje. Wyjść na scenę i wrzeszczeć każda aktorka potrafi, trudniej jest tym wrzaskiem przekazać jakieś emocje i odcienie osobowości tej dziewczyny. Chciałam, żeby widz ją polubił.

I to się pani wspaniale udało, bo rola jest od początku do końca szalenie konsekwentnie poprowadzona. Widać, że pani ją lubi i my widzowie spoglądamy na złośnicę z sympatią.

- I właśnie o to mi chodziło.

Na czym przede wszystkim polega konflikt między Katarzyną a Petruchio?

- Wydaje mi się, że to raczej gra na różnych płaszczyznach niż konflikt. To rodzaj siły polegającej na ścieraniu się, bo trafiła kosa na kamień. Oni się w sobie trochę odbijają i może to ich do siebie przyciąga.

Jakim partnerem okazał się Ireneusz Czop?

- Niesamowitym, bo to bardzo dobry aktor, niezwykle oddany temu, co robi, dlatego świetnie się z nim pracuje. Granie z Ireneuszem to sama przyjemność!

* * *

Totalna namiętność - rozmowa z Ireneuszem Czopem

Co łączy Petruchia z Katarzyną?

- Totalna namiętność, którą się czuje już w pierwszym uderzeniu ich spotkania. To wzajemna fascynacja dzikością płci i natury.

Co ich dzieli?

- Szaleńcza pycha, duma, wychowanie. Oboje badają, które z nich jest ważniejsze i które nie ustąpi drugiemu.

Czyli oboje są złośnikami?

- I dobrze. Ale ich złość ma fajną cechę żywotności, spontaniczności. Jak ktoś się ładnie złości, to można go kochać do końca życia.

Zasadniczym pytaniem w tej sztuce jest, kto kogo poskramia. Czyli twoim zdaniem kto ma przewagę?

- Na to pytanie każdy widz powinien sam sobie odpowiedzieć. My chcemy to pytanie pozostawić bez odpowiedzi. W dzisiejszym odczytaniu sztuki Szekspira nie wiadomo, kto tak naprawdę kogo poskramia. Gra namiętności, uczucia między nimi jest podstawą naszego życia.

Czyli jest to spektakl o miłości i odwiecznej walce płci?

- Cały czas zastanawialiśmy się, czy to jest antyfeministyczna sztuka, czy też opowieść o miłości dwojga bardzo energetycznych i spontanicznych ludzi, którzy w swoich buntowniczych naturach przeciwstawiają się światu.

Czyli nikt tutaj nie zwycięża?

- Tu nie ma zwycięzcy i pokonanego. Wygrywa partnerstwo w znaczeniu bycia razem.

Jaką partnerką okazała się Katarzyna Cynke?

- Superotwartą, szalenie błyskotliwą. To ogromnie uzdolniona osoba!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji