Artykuły

Oko w oko z nieznanym

"Król Roger" w reż. Mariusza Trelińskiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Małgorzata Matuszewska w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Niezwykle piękne obrazy, monumentalna muzyka Karola Szymanowskiego i Andrzej Dobber w tytułowej roli, to wszystko sprawiło, że "Króla, Rogera" w Operze Wrocławskiej ogląda się świetnie. Przyznaję, że to trudny spektakl, ale fascynujący.

Każdy spotkał lub spotka w swoim życiu człowieka, który przewrócił obraz świata podszewką do góry. I sprawił, że dotychczas wyznawane wartości trzeba zrewidować. Nie warto zamykać się na dotknięcie absolutu przemawiającego przez nieznane, zdaje się mówić Mariusz Treliński, reżyser przedstawienia.

Karol Szymanowski postanowił napisać tę "operę sycylijską" w 1918 r., po swojej wyprawie na południe Europy. Tu poznał całe kulturalne bogactwo, a nie bez znaczenia jest, że przecież urodził się na Ukrainie, w kulturalnym tyglu Europy. Wszystkie te wpływy słychać w jego muzyce. O napisanie libretta Szymanowski poprosił Jarosława Iwaszkiewicza, jednak nie był zadowolony z efektu i ostatecznie sam został współautorem.

Treliński akcję opery przeniósł w niejasno określony czas i miejsce. Boris Kudlička, autor scenografii, zbudował monumentalną wizję nibylandii.

Roger i jego żona Roksana mieszkają więc w supernowoczesnym pałacu ze skórzanymi kanapami. Pasterz, który pojawia się, by zburzyć spokój Rogera, przybywa do świątyni wypełnionej eleganckimi wiernymi siedzącymi na plastikowych krzesełkach. Wreszcie w trzecim akcie Roger w szpitalnym łożu, w aseptycznym otoczeniu, zmaga się z samym sobą.

Warto polować na przedstawienie z Andrzejem Dobberem w roli głównej. To tragiczna postać władcy, a może przede wszystkim człowieka, który stanął przed objawiającą mu się znienacka prostotą i niewinnością, której istnienia nawet nie przeczuwał. Pasterz (Pavlo Tolstoy w bieli), pozornie kruchy i słaby, pokazuje Królowi, ukrywającemu twarz za ciemnymi okularami, że to jego siła jest nic niewarta.

Świetnym zabiegiem było osadzenie I aktu, czyli przybycia Pasterza, we współczesnej świątyni wśród kościelnych dostojników i przekonanych o swojej prawości wiernych. Scena poniżenia Pasterza, oglądana tuż przed Wielkim Tygodniem, chwyta za gardło, a może raczej porusza sumienia.

Treliński nie byłby sobą, czyli filmowym reżyserem, gdyby nie wykorzystał sztuczek X Muzy. Trzeba przyznać, że wprowadzają trochę lekkości w tę ciężką materię.

Bardzo dobrze wypadła Aleksandra Buczek jako Roksana. Naturalny wdzięk solistki splata się ze skrywaną namiętnością królowej.

Muzycznie opera Szymanowskiego to majstersztyk oryginalności. Pod batutą Ewy Michnik harmonijnie wybrzmiały sąsiadujące dźwięki rodem z prawosławnej cerkwi i góralskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji