Artykuły

Pod lodem

Teatr Polski we Wrocławiu kończy sezon spektakularnie: wielkim widowiskiem. Gadi Roll na dużej scenie funduje publiczność estetyczną superprodukcję - o spektaklu "Don Juan wraca z wojny" w reż. Gadi Rolla w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Wojciech Wojciechowski z Nowej Siły Krytycznej.

Repertuar Teatru Polskiego w tym sezonie jest godny podziwu. Od "Terrordromu Breslau", którego twórcy zostali okrzyknięci nowymi brutalistami, przez odważne "Dziady. Ekshumację" pióra Pawła Demirskiego, po nowe spojrzenie na klasykę ("One" według Czechowa), porywający recital "Smycz" i tajemniczy "Lincz". To różnorodne propozycje świadczące o możliwościach zespołu i potencjale zaproszonych do pracy młodych twórców. Publiczność wróciła do Teatru Polskiego. Na każdym spektaklu Bartosza Porczyka słychać owacje na stojąco, "Lincz" ma nadkomplety, o "Dziadach" nie przestaje się mówić, grane są dodatkowe spektakle, posypały się zaproszenia na festiwale w Polsce i zagranicą. Finał sezonu - "Don Juan wraca z wojny" według Ödöna von Horvátha w reżyserii Gadi Rolla - to spektakl dla szerokiej publiczności. Realizacje z podobnym rozmachem można było do tej pory oglądać tylko w Operze Wrocławskiej. To drugi projekt Izraelczyka w Polsce. Wcześniej praca w Starym Teatrze w Krakowie przy "Ocalonych" Edwarda Bonda z Magdaleną Cielecką i Jackiem Poniedziałkiem.

To spektakl, w którym wizje scenografa (Roni Toren) i reżysera świateł (Felice Ross) zdają się nie wyznaczać żadnych granic. Duża scena Teatru Polskiego pokryta jest warstwą śniegu. Spod niego będą wyłaniać się kolejne światy: szpital, salon, opera, buduar prostytutki.

Każdy krok aktora powoduje zamieć. Powierzchnia pod śniegiem wraz z oświetleniem, daje wrażenie lodu, który odsłaniają techniczni. W pauzach między scenami poruszają się w odpowiednim rytmie i odśnieżając, tworzą ścieżki i alejki, szykują przestrzeń do kolejnych sytuacji. Te ciekawie ustawione przejścia z jednej sceny w drugą, tworzą osobny spektakl. Na odśnieżonych powierzchniach na naszych oczach powstają nowe przestrzenie. Genialnie oświetlone sceny dookreśla muzyka, której kompilacji dokonał Eldad Lidor. Elektryczna gitara współbrzmi z beatami trip-hopu, przechodzi w barok, kończąc na Pink Floyd w finale. Całość jest perfekcyjnie dograna.

Scenografia i reżyseria świateł to atuty tej realizacji. Chwilami mamy wrażenie, jakbyśmy wchodzili w dobry obraz lub kadr filmu. Marcin Czernik w roli Don Juana tworzy postać zimnego, nieprzeniknionego dla kobiet bohatera. Zwraca uwagę Kinga Preis, która poraża jako wdowa, a siedząc w salonie bawi i wzbudza współczucie. Zabawna i pełna życia jest dama o skłonnościach nimfomanki, którą wykreowana przez Annę Ilczuk. Rozbraja dziecięcą szczerością jako wiejska dziewczynka. Matka grana przez Bożenę Baranowską robi wrażenie wycofując się w kłótni z córką i broniąc jej przed domniemanym gwałcicielem.

Większość mężczyzn zginęła na wojnie. Wrócił jeden i nie jest z żelaza. Przetrwał front. Dławiąc się mrozem, brnie w śniegu po kolana. Powraca z grypą, silnym bólem serca i temperaturą. Ten wymarzony kochanek wchodzi w lodowaty i krzyczący świat stojących na twardych nogach kobiet. Wyzwolone chwytają go szybko, bo tylko on pozostał. Adorują go matki, córki i wyzwolone lesbijki w garniturach. Damy i dentystki. Prostytutki i grubaski. On pisze listy i szuka ukochanej. Handluje dziełami sztuki. Podobno uwodzi nieletnie więc poszukiwany ucieka przez zaspy. W listach pisał, że "należy tylko do niej". Dociera do niej, ale jej nie znajduje. Podróż przez łóżka wielu kobiet kończy się nad grobem.

Przedstawienie w Teatrze Polskim nie napawa optymizmem. To zimny świat, w którym pod lodem zamarzła męskość, a kobiecość charakteryzuje krzyk i silny instynkt łowny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji