Artykuły

Nagrody i nadzieje

Kiedyś dyplomy powstawały za skromne pieniądze, reżyserowane przez pedagogów, grane ledwie kilka razy. Teraz przedstawienia realizują zawodowi reżyserzy, a studenci grają je cały sezon - o jubileuszowym XXV Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Od 25 lat wszyscy przyszli polscy aktorzy przecierają się przez łódzki Festiwal Szkół Teatralnych. Ten konkurs to dla nich najważniejszy sprawdzian.

Co zrobić, by zwyciężyć? - Będę po prostu grać - obiecuje Marta Nieradkiewicz z IV roku wydziału aktorskiego łódzkiej Filmówki. - Spotkaliśmy się całym rokiem z Wojciechem Malajkatem, naszym opiekunem, który poradził nam dobrze się bawić. Nie czuję, że zbliża się jakiś sądny dzień. Zobaczymy, czy na godzinę przed spektaklem też będę nad sobą panowała - zastanawia się Marta.

Na łódzkim Festiwalu Szkół Teatralnych zdarzająsię erupcje talentu. Podczas 22. edycji całą pulę zgarnął Wojciech Zieliński, student Filmówki. - 1800 złotych rozbiło się od razu w Klubie Festiwalowym - zdradził później "Gazecie". - Kupiłem wszystkim piwo. Niech mnie zapamiętają - to ten, co wygrał i postawił - tłumaczył. Zieliński pracuje dziś w warszawskim Teatrze Studio.

W zeszłym roku wszystkie nagrody zdobył Marcin Hycnar [na zdjęciu] z Akademii Teatralnej, ale sukces nie zmieniłjego kariery: - Przyjechałem do Łodzi w komfortowej sytuacji, bo po czteroletniej pracy z Janem Englertem, dyrektorem Teatru Narodowego, obiecał mi up ragniony angaż - wspomina aktor.

Wszyscy studenci liczą na odkrycie. - Fajnie, gdyby ktoś mnie zauważył - wzdycha Marta. - Sama zabiegam o ważnych dla mnie dyrektorów teatrów: dzwonię, zapraszam, bywam ma rozmowach. Trzeba trafić w dobry moment. Muszą szukać osoby o takich warunkach i temperamencie, jakie mam - tłumaczy.

Na pewno przyjadą czterej dyrektorzy, którzy zasiądą w jury. To Janusz Wiśniewski (Teatr Nowy, Poznań), Adam Orzechowski (Teatr Wybrzeże, Gdańsk), Paweł Łysak (Teatr Polski, Bydgoszcz) i Piotr Szczerski (Teatr im. Żeromskiego, Kielce). - Obiecali zatrudnić po kilka osób. Jest się o co bić - uśmiecha się Zofia Uzelac, dziekan wydziału aktorskiego PWSFTWT.

Są też nagrody. Regulaminowe, w tym Grand Prix, oraz tradycyjne 100 dolarów od Jana Machulskiego, nagroda za najbardziej elektryzującą rolę od Łódzkiego Zakładu Energetycznego, nagroda dziennikarzy... Zofia Uzelac żałuje, że skończyła szkołę dziesięć lat przed pierwszym festiwalem: - Nie mogłam podpatrzeć, jak grąjąkoledzy, jak reżyserowane są inne dyplomy. I zwyczajnie zaprzyjaźnić się - wzdycha.

Z oglądaniem spektakli jest jednak problem. Festiwal trwa jedynie sześć dni. Codziennie będzie nawet sześć przedstawień. Nie sposób zobaczyć wszystkiego. Nawet jury oceni tylko 11 spektakli. - A wszystkich, razem z pokazem Teatru Telewizji, jest 27. To rekord - mówi Anna Ostalska z biura festiwalowego.

Jubileuszowa edycja jest ogromna. Bierze w niej udział 84 studentów z Polski i 66 z zagranicy, 48 pedagogów z Polski i 18 z zagranicy, 46 osób obsługi technicznej z Polski i osiem z zagranicy. Na finał zapowiada się prawdziwa bomba. Jerzy Stuhr i Jerzy Trela wystąpią w głównych rolach w studenckim przedstawieniu krakowskiej PWST - "Drugi upadek, czyli Godot akt III" Sylviane Dupuis, przedstawiającym dalsze losy bohaterów "Czekając na Godota".

- Ja na dyplomie gralam Erynię w,,Muchach" Jeana-Paula Sartre'a, zjawę nie z tego świata w powłóczystej szacie - opowiada Uzelac. - Nie trzeba się było uczyć tekstu na pamięć, bo była to rola pantomimiczna. Byłam też Zuzanną w "Wachlarzu" Carla Goldoniego. Pamiętam, że szkolny teatr - wtedy malutka salka w budynku H przy ul. Targowej 61/63 - red.)] huczał od śmiechu. Ale graliśmy go raptem trzy razy - dodaje.

Dziś wszystkie uczelnie aktorskie - AT w Warszawie, PWST w Krakowie, jej wydziały zamiejscowe we Wrocławiu i PWSFTViT w Łodzi - mają szkolne teatry. Kiedyś dyplomy powstawały za skromne pieniądze, reżyserowane przez pedagogów, grane ledwie kilka razy. Teraz przedstawienia realizują zawodowi reżyserzy, a studenci grająje cały sezon. Marta Nieradkiewicz pierwszy raz wcieliła się w Klarysę Hailsham-Brown w "Pajęczej sieci" Agathy Christie 10 listopada. - Od tej pory chyba 15 razy - to sporo. Wszystko jest dziś spokojniejsze, nabrało własnego życia - zapewnia dyplomantka.

Na każdym spektaklu w Łodzi czuwają pedagodzy. - W zeszłym roku chodzilam sama w tym są dyżury informuje dziekan Uzelac. - Nie mam litości, gdy scenografia jest nie przygotowaną scena nieposprzątana. Widz musi czuć, że cały zespół teatru, aktorzy i technika, pracuje tylko dla niego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji