Ewa Kasprzyk w roli gwiazdy porno
- Zwracałam się z propozycją do wielu teatrów. Niektórych odstraszało nazwisko Almodovara, niektórych fakt, że jest to tekst o gwieździe porno - o swoim monodramie "Patty Diphusa" mówi EWA KASPRZYK w rozmowie z Izabelą Głowacką.
"W klubie Le Madame w Warszawie do wtorku można oglądać Patty Diphusa - monodram na podstawie tekstów Pedro Almodovara. W rolę gwiazdy filmów porno wcieliła się Ewa Kasprzyk, znana m. in. z serialu Złotopolscy czy z wielokrotnie nagradzanej Bellissimy...
- Jak udało się zdobyć zgodę Almodovara na wystawienie sztuki, która właściwie sztuką nie jest, bo opiera się na felietonach reżysera pisanych w latach 80.?
- Trzeba było wiele uporu i determinacji. Trzeba było pokazać, że bardzo nam zależy. Rozmowy trwały blisko rok, a ci, którzy wiedzieli o projekcie, sami w końcu zaczęli się dziwić i pukać w czoło. Ale ja słynę z tego, że mam upór kozicy - chodziło też o ambicję, o to, żeby nie odpuścić...
- Słyszałam o ogromnych problemach ze znalezieniem sponsora czy teatru; który
chciałby wystawić monodram.
- Zwracałam się z propozycją do wielu teatrów. Niektórych odstraszało nazwisko Almodovara, niektórych fakt, że jest to tekst o gwieździe porno. Właściwie nie wiem, skąd obawa przed poruszeniem takich tematów, bo podczas niedawnej wizyty w Polsce prawdziwej gwiazdy porno zainteresowanie mediów i fanów było ogromne... W sumie zrobiliśmy ten spektakl bez pieniędzy. Na razie prezentujemy pokazy przedpremierowe. Premiera odbędzie się wtedy, gdy znajdziemy teatr, który zgodzi się go wystawić.
- O czym właściwie traktuje tekst Almodovara? W jaką bohaterkę się pani wciela?
- Bohaterka jest międzynarodowym symbolem seksu. Jest groteskowa, perwersyjna, ale też optymistyczna i wrażliwa. Podczas swojego show opowiada o
doświadczeniach z mężczyznami, o swojej karierze. Mówi o tym, że chciała po prostu zarobić dużo pieniędzy, a wykreowano ją na mit kultury masowej. W momencie, kiedy to sobie uświadamia, zaczyna sobą pogardzać. To również tekst o tym, że świat oszalał, że jest taką wielką imprezą porno, skoro przyjmuje za autentyczne to, co autentyczne nie jest.
- Jak się pani współpracowało z młodymi twórcami?
- Remigiusz Grzela to bardzo utalentowany dramaturg i dziennikarz. Napisał
scenariusz na podstawie felietonów, choć są bardzo rozległe i musieliśmy się
ograniczać. Wiele też było poprawek i zmian wynikających z wymagań
Almodovara. Młoda reżyserka Marta Ogrodzińska jest szalenie otwarta,
wymagająca i wrażliwa. Jest prawdziwą pasjonatką kina Almodovara. Pracowałyśmy w bardzo dziwnych miejscach, na jednej z prób po scenie zaczęły
biegać szczury. Marta była przerażona...
- Jak udaje się pani pogodzić rolę popularnej serialowej aktorki z bardziej
ambitnymi projektami?
- Swojego czasu często odmawiałam reżyserom. Ale szybko zorientowałam się,
że aktor jest nie po to, żeby czekać na role, ale żeby je grać. Trochę z premedytacji zaczęłam przyjmować propozycje serialowe. Dało mi to poczucie wyboru - mogę zarabiać pieniądze, grając w serialach i angażować się w ambitne projekty, co nie przynosi zysków, ale za to satysfakcję. A wśród młodych jest wielu pasjonatów, którzy rzeczywiście chcą robić coś sensownego".
Na zdjęciu Ewa Kasprzyk.