Artykuły

Oklaski dla jajeczka

Na spektaklach teatralnych często się jada i pije. Nie wszystkim aktorom to odpowiada i rzadko kiedy smakuje, co należy wkalkulować w ryzyko zawodowe. W zależności od inscenizacyjnej koncepcji aktorzy czynność jedzenia i picia albo markują, albo, niestety, są zmuszeni boże produkty spożywać - pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Whisky z herbaty

- Na ogół na scenie raczej się pija, niż jada, a jeśli już, to nie jest to, niestety, kawior, lecz łatwe do przełknięcia papki, kleiki, kisiele czy budynie - mówi Jerzy Bończak. - Zamiast whisky pije się zimną herbatę, a zamiast wódki - wodę. Kiedyś w "Stosunkach na szczycie" w Teatrze Komedia łyk wody dostał mi się do tchawicy. Marnie bym pewnie skończył, gdyby nie refleks Jana Jankowskiego, który z całych sił uderzył mnie w plecy.

- Nie znoszę jedzenia na scenie - stwierdza Witold Dębicki. - Grałem gościnnie w "Mieszczanach" w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Na pierwszej próbie reżyser zapowiedział całe menu: zupy, bliny, ciasta, herbata z samowara. Zaprotestowałem. Na szczęście z owych kulinariów ostała się tylko herbata, przydatna, gdy zaschnie w ustach.

Zrazy do podziału

- Udaję picie z kubka, który najczęściej jest pusty - zdradza Marek Bargiełowski. - Na scenie jada się rzadko, choć w "Życiu i niezwykłych przygodach żołnierza Iwana Czonkina" smażyłem i spożywałem jajecznicę. Pewnego razu drugie z jajek wbitych na patelnię okazało się zepsute. Odór w okamgnieniu rozszedł się po widowni. Nie zjadłbym tego zbuka za skarby świata. Widzowie to rozumieli i nietknięta jajecznica powędrowała za kulisy. Ukłoniłem się - jajeczko dostało oklaski.

Lepiej trafiło się Zbyszkowi Zapasiewiczowi. W "Martwych duszach" jadł przynoszone z umówionej kuchni zrazy z kaszą gryczaną. Ich zapach sprawiał, że widzowie przełykali ślinkę. Zbyszek zjadał kilka łyżek. Resztą dzielili się koledzy.

- W "Mężu idealnym" Wilde'a w Teatrze Komedia grałam Panią Cheveley, którą partnerka częstuje andrutem - wspomina Alina Janowska. - Jego okruch wleciał mi do tchawicy. Wydałam z siebie straszny, rzężący dźwięk i musiałam zejść ze sceny. Popiłam wodą, odchrząknęłam, grałam dalej. Kiedy opadła kurtyna, koleżanka zrobiła mi scenę, bo, jej zdaniem, wyszłam z postaci. "Ale do niej wróciłam - odrzekłam. - Ty natomiast w swojej postaci nigdy jeszcze nie byłaś".

Wino do ostryg

- W Polsce połowy lat 70. mało kto wiedział, jak wyglądają ostrygi - mówi Olgierd Łukaszewicz. - A je się je w sztuce "Przed wschodem słońca" Hauptmanna. Rekwizytor Teatru Powszechnego łączył jakieś muszle, z jajeczkiem w środku, póki reżyserujący gościnnie Ernst Günther nie przywiózł nam odpowiednich skorupek ze Sztokholmu. Zapewnił nam też prawdziwe wino, które oprócz Skandynawów, podają na scenie także Niemcy. U nas jest to zwykle łatwo pieniący się soczek.

Dwie kolacje

- W teatrze trudno o smakołyki - twierdzi Lech Ordon. - Co innego przed kamerą, wyłapującą tzw. prawdę życia. W Teatrze TV lub filmie je się więc mięsiwa czy ryby, choć trunki nigdy nie są prawdziwe. W komedii "Ciemno", gdzie grałem objadającego się księdza, przy piątym dublu wszystko to już dosłownie stawało mi w gardle.

Marcin Troński w "Wymazywaniu" Krystiana Lupy w Teatrze Dramatycznym spożywał dwie kolacje.

- Kombinowałem, jak to zamarkować, czego jednak nie da się zrobić. Zwłaszcza dzięki naszym rekwizytorom, którzy dogadzają mi kulinarnie, przekraczając pułap dopuszczalnych kalorii.

Szałwia i skręty

- W "Pamięci wody" w reżyserii Agnieszki Glińskiej trzy bohaterki, siostry, palą trawkę - mówi Agnieszka Wosińska. - Na małej scenie Teatru Dramatycznego, blisko widza. Musiało to być coś, co nie pachnie tytoniem. Kiedyś polecono mi okadzić mieszkanie szałwią, która ma działać antyseptycznie i poprawia aurę. Był to może inny zapach niż trawki, ale widz nie kojarzył go z tytoniem.

Ten sam patent wykorzystaliśmy potem w "Niedokończonym utworze na aktora" Krystiana Lupy. Rekwizytor robił nam skręty z suszonego ziela szałwii. Osiągnęliśmy cel, bo widz uważa, że rzeczywiście palimy marihuanę. Przed laty rzuciłam palenie, więc zdarza mi się mieć krytyczne sytuacje, gdy przez nieuwagę zaciągnę się tym dymem.

Kluchy z jabłek

Krzysztof Majchrzak zapewnia, że w stanie przeciążeń emocjonalnych, kiedy w ustach zabraknie śliny, najlepiej zjeść jabłko pokrojone w kawałki. - W przedstawieniu dyplomowym "Irkucka historia" w kilkanaście sekund zjadałem wielką michę czegoś, co mogło wyglądać na kluchy czy ziemniaki. Były to jabłka. Na jednym z przedstawień koledzy obficie posypali mi je solą. Zjadłem całą zawartość, choć na kilka minut odebrało mi oddech. Było to, oczywiście, powodem do wesołości przez okrągły rok. W "Dublińskiej kolędzie" w Teatrze Studio bez przerwy paliło się i popijało. Próbowaliśmy pić piwo bezalkoholowe. Okazało się, że w większych ilościach upija ono równie dobrze. Żeby precyzyjnie zagrać stan upojenia alkoholowego, pijanym być jednak nie można, bo to, mówiąc najprościej, fatalnie wygląda. Guinnessa udawał robiony na słodzie podpiwek. Ohyda.

Na zdjęciu: "Pamięć wody", Teatr Dramatyczny, Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji