Artykuły

W teatrze możemy wszystko

Na tegorocznym Festiwalu Szkół Teatralnych MARTA NIERADKIEWICZ i ŁUKASZ CHRZUSZCZ zgarnęli najwięcej nagród aktorskich spośród studentów łódzkiej Filmówki. Razem dostali nagrodę publiczności. Bo razem są już od liceum - rozmowa z absolwentami.

Monika Wasilewska: Idziecie przez teatr razem. Skończyliście klasę teatralną w VI LO, byliście na jednym roku w Filmówce, razem odebraliście nagrodę widzów na festiwalu dyplomów, a prywatnie jesteście parą. Czy współnie szukacie pracy?

Marta Nieradkiewicz [na zdjęciu]: Byłoby pięknie, gdybyśmy dostali angaż w tym samym teatrze, ale aktorstwo to cygański zawód i możemy wylądować w dwóch różnych miejscach Polski.

Łukasz Chrzuszcz: Ja się obawiam wspólnego grania, bo albo to doprowadzi do czegoś bardzo dobrego, albo do kompletnej katastrofy.

Kiedy zdecydowaliście, że chcecie być aktorami i zdawać do szkoły?

ŁC: Dwa tygodnie po tym, jak się dostałem na aktorstwo, przyszło do mnie pismo z prośbą o przeniesienie kredek i plasteliny na egzamin wstępny na muzykoterapię, którą w postanowiłem studiować przypływie jakiegoś szaleństwa. Ale zostałem przy aktorstwie.

MN: Ja byłam w podstawówce strasznym kujonem, ale miałam szóstkę tylko z recytacji. Więc poszłam do VI LO, potem do Filmówki. Nie będę wciskać kitu, że byłam natchnioną teatromanką, która od przedszkola chodziła namiętnie na opery i nie jadła chipsów. Jadłam. Dopiero w liceum coś się zmieniło.

ŁC: Ale nadal byłaś kujonem.

MN: Tylko aktorstwo mnie pociągało. Kiedy próbowałam podjąć się jakiegokolwiek innego zajęcia, wydawało mi się nudne i jałowe. Nie umiem robić nic innego. Jeszcze tylko malować ściany.

Podobno na początku studiów nie wolno w szkole nazywać siebie aktorem. Wy macie już dyplomy w kieszeniach. Czy myślicie już o sobie "aktorzy"?

ŁC: Bycie artystą to nie kwestia dyplomów i papierów, ale świadomości. Ja jeszcze nie umiem o sobie powiedzieć, że jestem aktorem.

MN: Dlaczego? Człowiek, który kończy medycynę po studiach mówi o sobie: jestem lekarzem. Więc czemu ja, kończąc studia aktorskie, nie mogę powiedzieć - jestem aktorką? Jestem. To jest mój zawód.

Absolwent medycyny wie, że będzie leczył ludzi. A co Wy macie na myśli mówiąc, że jesteście aktorami?

MN: Dla mnie aktorstwo to jedyna forma wyrażenia siebie. Kiedy rozmawiam z drugim człowiekiem, nie umiem mu powiedzieć wszystkiego, co myślę i otworzyć się przed nim. A kiedy wchodzę na scenę, czuję, że jestem naprawdę wolna. Mogę wypuścić na zewnątrz prawdziwą siebie.

Czy wiecie już, co trzeba zrobić, żeby być dobrym aktorem?

MN: Jedna z profesorek powiedziała: "zastanów się, jakim człowiekiem trzeba być, żeby mieć prawo stać na scenie i mówić do ludzi". Wciąż szukam odpowiedzi. Jak znajdę, będę wiedziała co robić, by być dobrą aktorką.

ŁC: Dlatego właśnie nie mówię, że jestem aktorem, bo nie mogę z pełną odpowiedzialnością stanąć przed drugim człowiekiem. Nie wiem, co miałbym mu powiedzieć.

Widzowie uznali Was za najlepszych aktorów festiwalu. Co czuliście?

ŁC: Byliśmy kompletnie zaskoczeni. Najpierw usłyszałem, że Marta dostała nagrodę, odwróciłem się do kolegi i mówię "Super!" i wtedy padło moje nazwisko. W pierwszej chwili nie wiedziałem, o kogo chodzi.

MN: Dla mnie najważniejsze było to, że byliśmy tam razem.

Wśród widzów teatru alternatywnego jesteście nadal rozpoznawalni jako aktorzy Teatru Frugo, który zrobił na nieprofesjonalnej scenie rewolucję. Czy to było dla Was ważne doświadczenie?

MN: Do tej pory nie powtórzyła mi się tak niezwykła praca teatralna. Wydaje mi się, że ten rodzaj pasji i poczucia wspólnoty jest trudny do osiągnięcia w profesjonalnym teatrze.

ŁC: Chyba tylko amatora stać na taką bezinteresowną miłość do teatru. Kiedy myślisz kategoriami zawodowymi - chcesz zarabiać na graniu - pryska świeżość. Dlatego nadal chodzę na przeglądy teatrów amatorskich. Życzę każdemu aktorowi takiej siły przeżywania i autentyczności.

Zaraz w szkołach teatralnych rozpoczną się egzaminy na aktorstwo. Jak się dostać do PWST?

ŁC: Nie ma recepty, chociaż najlepsza jest strategia kompletnego luzu i dystansu. Kiedy nie czujesz presji, żeby się dostać za wszelką cenę, masz większą szansę zaprezentowania siebie. Ważna jest świeżość i prawda.

A w ogóle warto być w szkole aktorskiej?

MN: Warto. To był dla nas wszystkich przyspieszony kurs dojrzewania. Kurs stawania się człowiekiem. Trzeba tylko wiedzieć, po co się do tej szkoły przychodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji