Artykuły

Pan Twardowski forever young

"Pan Twardowski" w choreogr. Marka Zajączkowskiego w Operze Nova na 14. Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Wiesław Kowalski w serwisie Teatr dla Was.

Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, otwierając XIV Bydgoski Festiwal Operowy, nie bez kozery kilkakrotnie podkreślał, że "Pan Twardowski" Ludomira Różyckiego, należący obok "Harnasi" Karola Szymanowskiego do narodowej klasyki baletowej, stanowi ogromne wyzwanie dla wszystkich realizatorów chcących zmierzyć się z legendą o człowieku, który uciekając przed swarliwą żoną podpisuje pakt z diabłem i ląduje na księżycu. Niepowodzenia kilku ostatnich realizacji pozwoliły nawet niektórym malkontentom twierdzić, że nie ma dziś w naszym kraju choreografów, którzy potrafiliby z sukcesem zmierzyć się z baletową historią polskiego Fausta. Opera Nova w Bydgoszczy zadaje kłam tej opinii, podejmując co prawda wielkie ryzyko, osiąga niewątpliwy sukces artystyczny, zakończony owacją na stojąco popremierowej publiczności.

Marek Zajączkowski i Mariusz Napierała, autorzy scenariusza i inscenizacji, postanowili postąpić wbrew dotychczasowej tradycji wystawiania tego dzieła. Dziewięć obrazów niedoskonałego libretta Stefanii Różyckiej, żony kompozytora, dziejących się w różnych miejscach i bardzo luźno ze sobą powiązanych, przefiltrowali przez nasze współczesne czasy, tworząc barwne, jednorodne stylistyczne widowisko, dynamiczne, zwarte, logiczne i żywe. Bydgoskie przedstawienie zachowało przy tym całą atrakcyjność tkwiącą w muzyce, która okazuje się być znakomicie zinstrumentalizowana i szalenie sceniczna. Wiele w niej pięknych melodii typowo polskich, cygańskich, nastrojowych walców i fragmentów jakby wprost skomponowanych na adagio dla solistów. Są fragmenty wokalne, których liryczny charakter wspaniale oddają na bydgoskiej scenie głosy Małgorzaty Greli i chóru żeńskiego Opery Nova. Piotr Wajrak całe bogactwo brzmieniowe partytury wydobywa starannie, nie popadając nigdy w rozwiązania banalne czy też płaskie. Stara się dźwiękiem malować każdą sceniczną sytuację, nastrój i obyczaj.

Choreograf, podejmujący się inscenizacji "Pana Twardowskiego", musi być doskonałym znawcą całej różnorodności baletowych stylów i konwencji, by stworzyć dzieło sceniczne godne muzyki Ludomira Różyckiego. Marek Zajączkowski, choć starał się o wielki rozmach, zadbał - bez uproszczeń - o narracyjną czytelność w opowiadaniu pogmatwanych losów tytułowego bohatera, który nie jest tutaj wcale typem polskiego szlachcica. Autor choreografii każdą kolejną odsłonę wypełnia treścią, która zaskakuje nowoczesnym potraktowaniem wszystkich elementów rodzajowych, ludowych czy folklorystycznych. Szczególnie interesująco potraktowany został wątek kuszenia, który nie ogranicza się tutaj li tylko do pięknych kobiet, ale do wszystkich atrybutów naszej współczesnej rzeczywistości zdeterminowanej przez magiczną siłę pieniądza i propagandę wiecznej młodości. Mistrz Twardowski też pragnie pozostać wiecznie pięknym, wspaniałym, bogatym i wszechmocnym. W bydgoskiej inscenizacji obrazy, z których każdy posiada swój odrębny koloryt, nasycony odpowiednim klimatem, zmieniają się jak w kalejdoskopie, mienią się feerią barw w adekwatnych do tematu kostiumach Mariusza Napierały i rewelacyjnie zakomponowanym światłem przez Bogumiła Palewicza. To jak Palewicz światłem buduje żałobną komnatę Wawelu, z nie potrafiącymi się odnaleźć mimo miłości Zygmuntem Augustem i duchem Barbary Radziwiłłówny, trzeba zobaczyć koniecznie. Podobnie jak Krainę Orientu emanującą boskim lenistwem, sytością i sennością.

Należy wierzyć, że "Pan Twardowski" pozostanie na długo w repertuarze Opery Nova w Bydgoszczy. Tym samym przedstawienia baletowe będzie można częściej niż dotychczas na bydgoskiej scenie zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji