Artykuły

Zajrzeć w duszę Polaka

- Przygotowując drugą edycję festiwalu, postanowiliśmy zajrzeć w polską duszę Anno Domini 2007, by zobaczyć, jakie demony tam się kryją. Chcieliśmy też przyjrzeć się pewnym tęsknotom, oczekiwaniom i poszukiwaniom młodych dramaturgów, uwidocznionym w wyborach repertuarowych teatrów. Pojawił się bowiem cały zestaw spektakli dotykających innego, głębszego wymiaru życia, które w poprzednich sezonach nie były tak widoczne - mówi Jacek Bunsch, dyrektor Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port i Teatru Miejskiego w Gdyni.

Rozmowa z Jackiem Bunschem, dyrektorem festiwalu R@Port II, organizowanego przez Teatr Miejski w Gdyni:

Przed nami druga edycja Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port. Jakie wnioski zostały wyciągnięte z pierwszej odsłony festiwalu?

- Pierwsza edycja festiwalu R@Port potwierdziła przede wszystkim nasze przekonanie, że publiczność chce oglądać polskie spektakle oparte na nowej dramaturgii. Mimo niewątpliwego sukcesu festiwalu, uznaliśmy jednak, że warto zmierzać w trochę innym kierunku - nie pokazywać tylko tych spektakli, które w sposób dosłowny próbują opisywać rzeczywistość, ocierając się niemalże o interwencyjność. Ten typ teatru zdominował poprzedni R@Port, wydobywając rozziew między - niemal wieszczowskimi - ambicjami Gombrowicza a "medialnym realizmem" najnowszych dramatów. Kontekst Gombrowiczowskiego dzieła obnażył dotkliwie powierzchowność diagnoz stawianych przez młodych autorów.

Jakie były kryteria wyborów repertuarowych w tym roku?

- Przygotowując drugą edycję festiwalu, postanowiliśmy zajrzeć w polską duszę Anno Domini 2007, by zobaczyć, jakie demony tam się kryją. Chcieliśmy też przyjrzeć się pewnym tęsknotom, oczekiwaniom i poszukiwaniom młodych dramaturgów, uwidocznionym w wyborach repertuarowych teatrów. Pojawił się bowiem cały zestaw spektakli dotykających innego, głębszego wymiaru życia, które w poprzednich sezonach nie były tak widoczne. Na przykład Teatr im. Modrzejewskiej z Legnicy, który słynie ze swojej pasji zanurzania się we współczesności, przyjeżdża do nas z zupełnie innym spektaklem - Osobisty Jezus to sztuka o poszukiwaniu kanonu wartości, dotykająca metafizyki. Podobnie - wyprowadzony z prawosławnego rytuału - Bóg Niżyński Piotra Tomaszuka, który zderza cierpienie genialnego artysty z Chrystusową Pasją. Sztuka Pawła Demirskiego, Dziady. Ekshumacja - choć wywodzi się z publicystycznego nurtu i z pewnością wywoła ogromne polemiki - też jest skrojona niezwykle ambitnie, próbując odpowiedzieć na pytanie, czy w ogóle bohater romantyczny albo ktoś, kto ma taką perspektywę duchową lub myślową, może pojawić się we współczesności; a jeśli już się pojawia, to czy jest w stanie przetrwać w naszej rzeczywistości.

Jednocześnie bardzo ważna wydała mi się w tym kontekście twórczość Różewicza, który przez całe życie potrafił docierać pod powierzchnię zjawisk i jednocześnie być niesłychanie wyczulonym na codzienność - na to, co jest dotykalne, zwyczajne, pozbawione patosu.

Czy wybór Tadeusza Różewicza na patrona drugiej edycji festiwalu nie jest przypadkiem chwytem marketingowym?

- Ja tutaj nie widzę marketingu. Punktem odniesienia dla części konkursowej festiwalu muszą być artyści, którzy tworzą klasykę współczesności i klasykę polskiego dramatu współczesnego. Inaugurująca festiwal Kartoteka, w mistrzowskiej realizacji Kazimierza Kutza, to utwór, który stał się kamieniem milowym polskiej dramaturgii. Jej wpływ na kolejne pokolenia dramaturgów widać także dzisiaj. Przykładów na to jest wiele, choćby Podróż do wnętrza pokoju Michała Walczaka, Dzień świra Marka Koterskiego czy Koronacja Marka Modzelewskiego. Chodzi nam o to, by najnowszy dramat przeglądać w lustrze autorów, którzy dla współczesnego teatru są niesłychanie istotni, choć czasami nie do końca zdajemy sobie z tego artystycznego powinowactwa sprawę.

W takim razie w przyszłym roku można typować do roli patrona Sławomira

Mrożka?

- Nie chciałbym tego teraz rozstrzygać. Dopiero po festiwalu zastanowimy się nad kolejną edycją. Ale... pytanie nie jest bezpodstawne.

Sesja naukowa "Re: Wizje Różewiczowskie", performance Krzysztofa Zarębskiego, prezentacja sztuk Teatru Telewizji, czytanie dramatu - to tylko niektóre z bogatej oferty imprez towarzyszących festiwalowi.

- Oferta jest poszerzona o sesję poświęconą Różewiczowi, z którą wiążę duże nadzieje. Choćby zagadnienie, do jakiego stopnia twórcy teatru byli wierni autorowi, a w jakim wymiarze na kanwie tych tekstów budowali własny świat - wydaje mi się niezwykle ciekawym tematem do dyskusji. Oprócz tego będzie, przykładowo, możliwość skonfrontowania telewizyjnej Kartoteki rozrzuconej z klasyczną wersją tego dramatu, zagraną na żywo i to tego samego dnia. Pragnę też zarekomendować występ Krzysztofa Zarębskiego - to już klasyk polskiego performance, mieszkający od ćwierćwiecza w Stanach Zjednoczonych i obecny w sztuce światowej. W Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym po jego pokazie pozostanie wystawa, którą warto zobaczyć. Zachęcam również do obejrzenia ulicznej wystawy plakatów do sztuk Różewicza, którą organizujemy przed Teatrem Miejskim. Wybraliśmy około trzydziestu plakatów, takich autorów jak Franciszek Starowieyski, Jerzy Czerniawski, Jan Lennica, Jan Młodożeniec, Wiktor Sadowski - związanych z najlepszymi latami polskiej szkoły plakatu.

Na tegorocznym R@Porcie pojawi się ogółem piętnaście spektakli - dziesięć konkursowych, pięć w nurcie Różewiczowskim, w tym jedno zagraniczne. W opinii dyrektora festiwalu to dużo czy mało?

- To bardzo dużo. Przedstawienia pokazujemy w ciągu pięciu dni., co oznacza, że do obejrzenia będą aż trzy sztuki dziennie. Takie rozwiązanie może mieć swoich zwolenników i przeciwników. Nam się jednak wydaje, że święto teatru, jeśli ma taką skondensowaną "siłę uderzeniową", pozostawia większe wrażenie niż festiwal rozciągnięty w czasie, bo wtedy emocje szybciej się wypalają. To jest ogromna dawka, ale mamy nadzieję, że ci, którzy zechcą zobaczyć wszystkie propozycje, poświęcą nam te kilka dni.

W repertuarze dominują spektakle teatrów z Warszawy

- O dominacji teatrów warszawskich można było mówić w zeszłym roku, w tej edycji proporcje uległy zmianie. Co prawda, Laboratorium Dramatu wystawi dwie sztuki, ale ono z definicji zajmuje się promowaniem współczesnego dramatu, dlatego uważamy, że warto się przyglądać temu zjawisku. Nie mieliśmy też wątpliwości, że teatr, który się specjalizuje w komentowaniu współczesności, czyli TR Warszawa, powinien się u nas pokazać - stąd Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku Doroty Masłowskiej. A Teatr Narodowy z Kartoteką Różewicza jest po prostu na właściwym miejscu. W moim przekonaniu zadbaliśmy o to, by były również spektakle z innych ośrodków - jest Legnica, Wrocław, Poznań, Supraśl, Gdańsk, dwa spektakle z Lublina, jest nasza gdyńska propozycja. To już jest szersza panorama niż rok temu.

Większość sztuk wyreżyserowali młodzi reżyserzy

- Młodą dramaturgią zajmują się przede wszystkim reżyserzy młodszego pokolenia. Warto też zwrócić uwagę na silną reprezentację teatru autorskiego - wielu uczestników tegorocznego konkursu, jak Przemysław Wojcieszek, Ingmar Villqist, Maciej Kowalewski czy Piotr Tomaszuk, realizuje na scenie własne scenariusze.

W nurcie Różewiczowskim mamy natomiast bardzo mocną konfrontację generacyjną. Począwszy od nestora Kazimierza Kutza, poprzez uznanych już twórców, jak Leszek Mądzik czy Janusz Opryński. To wszystko składa się na pejzaż, który jest pokoleniowo pełny i niezachwiany w żadnym kierunku.

Co z zapowiadanym rok temu nurtem "Konfrontacje międzynarodowe"?

- Z powodów finansowych na razie nie możemy go realizować, jego zapowiedzią jest jednak w tym roku polsko-niemiecka inscenizacja sztuki Stara kobieta wysiaduje. Mamy nadzieję, że festiwal będzie rósł w siłę, także finansowo, i o ten nurt się powiększy. Tak samo mamy nadzieję, że pojawi się wreszcie konkurs dramaturgiczny, który wymaga osobnej kapituły, osobnej struktury i własnego budżetu.

Kolejne edycje R@Portu będą realizować to, co jest zapisane w ogólnych założeniach festiwalu. Nie jesteśmy na tyle zamożnym festiwalem, by wszystkie zamierzenia wprowadzić w życie od razu i dlatego staramy się w miarę możliwości, z roku na rok, poszerzać naszą ofertę. Wierzę, że być może już w perspektywie przyszłorocznej uda nam się pozyskać środki na te przedsięwzięcia.

Jakie perspektywy dla festiwalu R@Port widzi jego dyrektor, Jacek Bunsch?

- Miejmy nadzieję, że on się przede wszystkim utrzyma. Wiele festiwali rozpoczęło swój kolorowy żywot, a potem coś się zacinało. Jeśli w Gdyni wokół R@Portu będzie taki klimat jak dotychczas, to o jego przyszłość możemy być spokojni. Gdynia zaczyna być miastem festiwalowym. Zarówno stanowisko Prezydenta Wojciecha Szczurka, jak i innych przedstawicieli władz miasta, wskazuje na to, że docenia się wagę tego zjawiska.

Miejmy nadzieję, że R@Port będzie funkcjonował z roku na rok jeszcze lepiej, a pokazywane w Gdyni sztuki będą coraz ciekawsze.

Tego życzę Panu i widzom R@Portu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji