Artykuły

Warszawa. "Szczęśliwe dni" z Teatru STU

Teatromani, którzy wynudzili się na przedstawieniu Piotra Cieplaka z udziałem Krystyny Jandy i Jerzego Treli w Teatrze Polonia, będą teraz mieli okazję obejrzeć w Teatrze Na Woli wciągającą i porywającą wersję "Szczęśliwych dni" zrealizowaną przez Krzysztofa Jasińskiego w krakowskim Teatrze STU.

Ten monodram na dwoje aktorów wygląda niepozornie, a kryją się w nim demony - przypomniał niedawno Tadeusz Nyczek, pisząc o tych, jakże odmiennych, realizacjach tekstu Samuela Becketta. Obie odbiegają od tradycyjnego, minimalistycznego, wręcz matematycznego odczytania twórczości autora "Końcówki", do jakich przyzwyczaił nas najsłynniejszy w Polsce znawca Becketta Antoni Libera. W spektaklu Jasińskiego bohaterowie sztuki Winnie i Willie to sławna niegdyś śpiewaczka i jej kompozytor, para złączona ze sobą na dobre i na złe.

Beata Rybotycka, kontynuująca najlepsze tradycje piosenki literackiej, obdarzona jest nie tylko talentem muzycznym, ale i dramatycznym. A Winnie to w jej dotychczasowym dorobku rola najbardziej niezwykła. Opowieść o samotności, słabości i umieraniu przetyka aktorka fragmentami znanych piosenek.

Miejsce, z którego wygłasza swój monolog, przypomina miniaturkę kopca Kościuszki (podczas całego spektaklu obraca się wokół osi jak kula ziemska). Widzowie mogą dodatkowo obserwować twarz aktorki na trzech wielkich telebimach.

Spektakl jest przemyślany w najdrobniejszym szczególe, w którym nie ma ani jednego fałszywego tonu.

***

Beata Rybotycka: - Kiedy pojawiła się propozycja zagrania postaci Winnie, byłam przerażona. Potem Krzysztof Jasiński opowiedział mi o swej koncepcji i dowiedziałam się, że będę w spektaklu śpiewaczką, Willie zaś - towarzysz jej życia - akompaniatorem.

Zrozumiałam, że może się udać. Zwłaszcza że jako Willie wystąpi Konrad Mastyła, z którym pracuję od lat. W oryginale Winnie, mówiąc o śmierci i przemijaniu, cytuje wiersze angielskich poetów, które Brytyjczykom są dobrze znane. Dla polskiego widza tak wcale być nie musi. Reżyser postanowił więc odnieść się do naszej wyobraźni i z Konradem Mastyłą wplótł w opowieść mej bohaterki cytaty z Brela, Osieckiej, Grechuty. Ten Beckett jest więc bardzo krakowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji