Artykuły

Reżyser biznesu

PAWEŁ DANGEL chce uczynić z Allianz Polska czołowego w kraju mecenasa kultury. Ma niezwykle silną pozycję w koncernie i bez trudu przekonuje centralę, że pieniądze na ten cel to rodzaj perspektywicznej inwestycji, służącej budowaniu trwałych relacji firmy ze społecznością, w której funkcjonuje.

Wielka firma nie musi ograniczać się do powiększania udziałów w rynku i mnożenia zysków. A gdy jej ster dzierży prawdziwy artysta - nawet nie może. Czy ubezpieczenia mogą być sexy? Ależ skąd. Wszak na liście najbardziej nudnych profesji agent ubezpieczeniowy wyprzedza tylko księgowego. No, chyba że firmą ubezpieczeniową kieruje Paweł Dangel, reżyser teatralny znany z atencji dla twórczości Michaiła Bułhakowa, której nabrał na studiach w Moskwie. A w kadrze menedżerskiej jest też doktor filozofii, chirurg i konserwator dzieł sztuki. Tak jest w Allianz Polska, spółce należącej do największej na świecie niemieckiej grupy ubezpieczeniowej. Kilka dni temu Allianz zaskoczył rynek decyzją o sponsorowaniu Górnika Zabrze, klubu piłkarskiego, który rzutem na taśmę utrzymał się w ekstraklasie. Ale to nie powinno dziwić. Danglowi i jego ludziom od dawna nie wystarcza sprzedaż polis, w której doszli już niemal do perfekcji. A nawet własny bank, z kapitałem Allianz Polska, którego uruchomienie przewidują na początek przyszłego roku. Chcą zaprząc wielki biznes do służby społecznej, stworzyć nieznany jeszcze u nas model jego symbiozy z kulturą, sztuką i sportem. Oparty nie na klasycznym mecenacie czy sponsoringu, lecz na partnerstwie. Komu ma się to udać, jeśli nie im.

Teatr mój widzę ogromny - wizja Wyspiańskiego, marzącego o dotarciu do masowej widowni ze sztuką najwyższej próby, bliska jest także Pawłowi Danglowi. Wie on jednak doskonale, że nie zrealizuje jej już jako reżyser teatralny. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Zwłaszcza że minęło ćwierć wieku od premiery "Uśmiechu wilka" Bułhakowa w poznańskim Teatrze Nowym, którym Dangel żegnał się z polskimi scenami. W ciągu pięciu lat kariery reżyserskiej w kraju wystawiał też w warszawskim teatrze Rozmaitości, a także na scenach w Gdańsku i Lodzi. Adaptował sztuki Bułhakowa, Mrożka, Hemara, Ibsena i Gorkiego. To już wspomnienia, choć kończącemu właśnie 52 lata Danglowi przypomina o nich codziennie płócienny fotelik reżyserski z jego nazwiskiem na oparciu, stojący w kącie gabinetu.

Od 10 lat ten eksreżyser teatralny kieruje grupą Allianz Polska, do której należy spółka ubezpieczeń na życie oraz majątkowa, a także towarzystwa funduszy inwestycyjnych i emerytalne. - To największa i najbardziej absorbująca z moich sztuk - śmieje się Dangel. Inscenizacja udała się znakomicie. W końcu zeszłego roku jego firma zdystansowała Wartę i wyszła na drugą pozycję w kraju pod względem wartości zebranej składki (2,5 mld zł), głównie dzięki ponad

200-proc. skokowi sprzedaży polis na życie z funduszem inwestycyjnym. W I kwartale 2007 roku jeszcze wzmocnili tempo, zbierając 1,3 mld zł składek. Nie lada sukces zanotowali też w ubezpieczeniach majątkowych, łamiąc kilkunastoletni monopol Ergo Hestii w śląskich kopalniach.

Dangel stara się należeć do liderów rynku w każdej sferze. Allianz Polska jako jedna z pierwszych firm ubezpieczeniowych zaproponowała swym klientom korporacyjnym grupowe ubezpieczenia zdrowotne. Z początkiem tego roku uruchomiła też sprzedaż polis komunikacyjnych w systemie direct - przez telefon i internet. Nic dziwnego, że centrala w Monachium uznała Allianz Polska za najbardziej innowacyjną wśród spółek koncernu, działających w 77 krajach. Nie znaczy to, że ubezpieczeniowy spektakl Dangla jest pod każdym względem doskonały. Mimo dużych apetytów nie udało im się przejąć żadnej krajowej firmy ubezpieczeniowej, co dałoby skokowy wzrost skali działalności. Podobnie fundusz emerytalny - też nie osiągnął rozmiarów na miarę oczekiwań Dangla. Ale eksperci rynkowi nie kwestionują jego sukcesu. - Allianz jako jedyny poza PZU jest mocny we wszystkich segmentach rynku. To nie przypadek. Niemcy postawili na człowieka, który ma szerokie spojrzenie na biznes - komentuje Andrzej Powierza, szef działu analiz BDM PKO BP.

Podbijając rynek ubezpieczeniowy, Dangel nie zapomniał o wizji Wyspiańskiego. Chce uczynić z Allianz Polska czołowego w kraju mecenasa kultury. Ma niezwykle silną pozycję w koncernie i bez trudu przekonuje centralę, że pieniądze na ten cel to rodzaj perspektywicznej inwestycji, służącej budowaniu trwałych relacji firmy ze społecznością, w której funkcjonuje. - Duże koncerny są nie tylko ważnym fragmentem gospodarki. Powinny też spełniać społeczne oczekiwania. Tak widzę ich misję - mówi Dangel. I choć nie rozdaje pieniędzy firmy na prawo i lewo - w tym roku wyda na cele pozabiznesowe, łącznie z inwestycją w klub z Zabrza, ponad 10 mln zł - nie zastanawia się długo nad wsparciem ważnych jego zdaniem inicjatyw.

Tak było półtora roku temu, gdy po śmierci Feliksa Łaskiego, biznesmena i filantropa wspierającego z Londynu warszawskie teatry, nagle zabrakło pieniędzy na fundowane przez niego nagrody dla wybitnych aktorów - Feliksy. Dangel potrzebował kilku minut, aby podjąć decyzję i zadeklarować szefowej jury Izabelli Cywińskiej chęć kontynuowania misji Łaskiego. Tym bardziej że poznał go w połowie lat 80., gdy wyemigrował do Londynu i próbował tam kontynuować karierę reżyserską. Bez pomocy Łaskiego, niespełnionego dramaturga, nie udałoby mu się wystawić w polonijnym teatrze sztuk Hemara czy Mrożka.

Odpłaca się za to nie tylko Feliksami. Z jego inspiracji Allianz, a także Dangel osobiście, wspierają finansowo Dom Aktora w Skolimowie. Pomoc dla weteranów scen, którzy poświęcili życie dla sztuki, nie dbając specjalnie o zabezpieczenie materialne, Dangel postrzega w kategoriach społecznego obowiązku. Nie wahał się też udzielić pomocy w reaktywacji festiwalu filmowego w Kazimierzu Dolnym, mającego promować kino autorskie. Jego firma pomaga też Pantomimie Olsztyńskiej, teatrowi Banialuka z Bielska-Białej i warszawskiemu Teatrowi Dramatycznemu. Współpracę z Teatrem Muzycznym Roma widzi już jednak inaczej. Ma to być model producencki, w którym firma jest wspólnikiem przedsięwzięcia artystycznego. Dangel snuje też plany stworzenia systemu kształcenia menedżerów kultury, swoistego MBA w tej dziedzinie. - W Polsce wyraźnie brakuje ogniwa pośredniego między biznesem a środowiskiem artystycznym. Ludzi, którzy wizje aktorów czy reżyserów umieliby przełożyć na biznesplan zrozumiały dla firm gotowych wziąć udział w takim przedsięwzięciu - tłumaczy.

Dangel wie doskonale, że do tworzenia i prezentacji dzieł sztuki potrzebne są pieniądze. Sam tego doświadczył, bo o nie rozbiła się jego kariera reżyserska w Londynie. Przez pewien czas próbował łączyć reżyserowanie i dorabianie na boku. Pracował jako dziennikarz radiowy w polskiej sekcji BBC i Radiu Wolna Europa, był wykładowcą na uczelniach teatralnych, zdobył też licencję taksówkarza, wożąc klientów od pubu do pubu swym citroenem pallas.

Wtedy też zadebiutował jako agent ubezpieczeniowy. W kiepskim stylu: przez trzy miesiące nie sprzedał ani jednej polisy. Ale był zdeterminowany i w końcu zaczął zdobywać klientów w różnych środowiskach: od drobnych biznesmenów polskiego pochodzenia przez londyńskich mieszczan po piłkarzy klubu Tottenham, którego był wiernym kibicem. Polisy za pośrednictwem Dangla kupowali słynni Paul Gascoigne i Gary Lineker, późniejszy kat naszej reprezentacji (sześć goli w pięciu meczach Anglii z Polską).

Biznes zaczął się kręcić, a Dangel machnął ręką na ambicje reżyserskie i poświęcił się karierze ubezpieczeniowej. Przez pięć lat przeszedł drogę od agenta do dyrektora. Do rynkowej praktyki dokładał specjalistyczne szkolenia w Wielkiej Brytanii, USA, a potem w Holandii i Niemczech. Ale o tym, że karierę ubezpieczeniowca będzie kontynuował w Polsce, zadecydował przypadek.

Zimą 1994 roku był z rodziną na wczasach w Zakopanem, gdy zadzwonił przedstawiciel Nationale Nederlanden. Firma wchodziła właśnie do Polski i potrzebowała doświadczonych ludzi. Funkcję wiceprezesa oraz dyrektora ds. sprzedaży i marketingu potraktował jako wyzwanie. Trzy lata później koncentracja Holendrów jedynie na ubezpieczeniach na życie przestała mu wystarczać. - To była ciekawa, ale jednak niszowa sztuka - wspomina. A on także w ubezpieczeniach marzył o swym teatrze ogromnym.

I wtedy skontaktowali się z nim Niemcy z Allianz. Początkowo potraktował ich

z rezerwą, tym bardziej że był już po słowie z amerykańską firmą ubezpieczeniową. Dangel bił się z myślami: Jak pogodzić niemiecką, uporządkowaną do bólu kulturę pracy z duszą artysty? Był więc zaskoczony, gdy usłyszał: - Będziesz miał budżet i całkowicie wolną rękę.

Na to Dangel czekał od lat. Producent zaproponował mu do wyreżyserowania wyjątkową sztukę: miał stworzyć od podstaw uniwersalną firmę ubezpieczeniową. Zaczął od castingu, w którym wybierał ludzi myślących podobnie jak on i gotowych na tworzenie biznesu od zera. Dlatego właśnie w kadrze menedżerskiej Allianz Polska nie brak ludzi o zupełnie nietypowych w tej branży dyplomach. Jak Jerzy Nowak, chirurg po warszawskiej Akademii Medycznej, który był konsultantem medycznym, dyrektorem ubezpieczeń zdrowotnych, a teraz jest szefem pionu sprzedaży korporacyjnej. Czy Dariusz Karłowicz, doktor filozofii po ATK, będący w firmie dyrektorem marketingu. Karłowicz to współtwórca Fundacji Świętego Mikołaja, pomagającej dzieciom i samotnym matkom, a także organizator kampanii pomocy Warszawskiemu Hospicjum dla Dzieci, z hasłem "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". - Staramy się przynajmniej raz do roku pomóc wybranej fundacji, przy czym preferujemy formę wędki, a nie ryby - mówi Dangel. Chodzi o to, aby nie była to prosta darowizna. - Finansujemy jeden z etapów przedsięwzięcia, przygotowanie i organizacja całości należy do zainteresowanych - dodaje.

Wieść, że na Dangla można liczyć, rozeszła się już po kraju. Na jego biurku i w dziale marketingu ląduje codziennie kilkadziesiąt listów z prośbami o wsparcie czy sponsoring. Nie przegląda wszystkich, ale najważniejsze decyzje podejmuje sam. Tak jak w biznesie, gdzie potrafi delegować uprawnienia na fachowców, ale wyznaje zasadę leadership, szefa i mentora, który inspiruje, podejmuje strategiczne decyzje i ponosi za nie pełną odpowiedzialność.

Jego najnowszy pomysł to stworzenie banku. Chce, aby Allianz oferował w Polsce nie tylko produkty ubezpieczeniowe i inwestycyjne, ale też pozyskiwał depozyty i udzielał kredytów. Idzie na całość, bo to przecież spektakl jego życia. Na szefa projektu bankowego znalazł człowieka o duszy artysty. To Paweł Miller, prezes spółki ubezpieczeń na życie Nordea Polska, konserwator dzieł sztuki po Wydziale Sztuk Pięknych toruńskiego UMK, spec od polichromii ściennej. O podobnym do Dangla życiorysie (spędził wiele lat w Wielkiej Brytanii i Australii) i z dużym doświadczeniem w bankowości i ubezpieczeniach. - Potrzebowałem człowieka, który zna i czuje oba sektory oraz myśli podobnie jak ja - mówi Dangel.

Z nim i innymi menedżerami łączy go także pasja i szacunek dla sportu. Są przekonani, że integruje on społeczeństwo i ożywia gospodarkę. Dlatego wszyscy poparli Dangla, gdy ten trzy lata temu podjął decyzję o sponsorowaniu Roberta Kubicy, startującego wówczas w formule Renault, którego nasza telewizja nawet nie chciała pokazywać. Od roku Allianz Polska finansuje przygotowania kapitana Jarosława Kaczorowskiego do transatlantyckich regat żeglarzy samotników, w których chce on pobić niepokonanych dotąd Francuzów. A teraz podjęli decyzję o przejęciu większości udziałów w Górniku Zabrze. - Chcemy się przyczynić do ucywilizowania polskiej piłki. A ta ma na Śląsku ogromne tradycje - mówi Dangel.

Społeczna misja biznesu nie musi być tylko ideą. Ale do jej urzeczywistnienia potrzeba menedżerów z otwartymi głowami. I duszami artystów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji