Artykuły

Trzy teatry Emiliana K.

- Zadara pozwala wykonawcom swobodnie komentować akcję, opisywać ją i mówić ze sceny didaskalia. Po raz pierwszy pracuję z reżyserem, który mógłby być moim synem. Wszyscy go szanujemy. To obliczalnie nieobliczalny facet, i to mi się podoba - mówi EMILIAN KAMIŃSKI, przed premierą "Chłopców z Placu Broni" w Teatrze Małym w Warszawie.

Już 9 czerwca zobaczymy go w "Chłopcach z Placu Broni" w warszawskim Teatrze Małym. Jednak EMILIAN KAMIŃSKI jest pochłonięty własną sceną - Kamienicą Teatr.

Michał Smolis: Czy pamiętasz swoją ulubioną lekturę z dzieciństwa?

Emilian Kamiński: Jak każdy młody człowiek szukałem autorytetu. Kiedy miałem 11 lat, przeczytałem "Wybrańca" Thomasa Manna, baśń dla dorosłych. Z tej książki wyczytałem, że trzeba "trwać przy swoim". Wcześniej w zabawnych okolicznościach poznałem trylogię. Byłem wdzięcznym słuchaczem barwnych opowieści mojego dziadka, dotyczących okresu okupacji. Trochę podrosłem i zainteresowałem się dziełem Sienkiewicza. Zorientowałem się wtedy, że wojenne przygody dziadka zostały już szczegółowo opisane w trylogii... Dziadek spędził wojnę pod Warszawą, gdzie obierał ziemniaki dla wojska. Prawdopodobnie ani razu nie trzymał broni, na pewno nigdy z niej nie wystrzelił, ale miał bujną wyobraźnię.

Czy świat "Chłopców z Placu Broni" i rywalizujących band młodych ludzi przekłada się jakoś na twoje życie?

- W żadnym wypadku. Książkę Molnara przeczytałem w dzieciństwie i nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia. Wychowałem się na Grochowie, dzielnicy Warszawy, gdzie grasowały liczne bandy, a moje doświadczenia znacznie przerastały poruszone w powieści Molnara. Zawsze bawiłem się sam, to była banda indywidualna. Chwilowo należał do niej mój pies, ale potem rodzice oddali go węglarzom.

Jak patrzysz na tę książkę dzisiaj?

- Na tym polega pomysł reżysera Michała Zadary: zderzyć to, co pozostało z dzieciństwa ze światem dorosłych. Akcja "Chłopców z Placu Broni" w Teatrze Małym toczy się tu i teraz, historia Nemeczka opowiadana jest w retrospekcjach. Adaptacja została rozpisana na zespół ośmiu mężczyzn, chociaż postaci na scenie jest ponad dwa razy więcej. Dlatego gram dwie role męskie i jedną kobiecą - matkę głównego bohatera. Zadara pozwala wykonawcom swobodnie komentować akcję, opisywać ją i mówić ze sceny didaskalia. Po raz pierwszy pracuję z reżyserem, który mógłby być moim synem. Wszyscy go szanujemy. To obliczalnie nieobliczalny facet, i to mi się podoba.

"Chłopców z Placu Broni" będziesz grał w macierzystym Teatrze Narodowym, ale od kilku lat starasz się o uruchomienie prywatnej sceny...

- ... ona już jest, nazywa się Kamienica Teatr. Całe życie dzieliłem aktywność zawodową między granią śpiewanie, pisanie, reżyserowanie. W trudnym zawodowo okresie budowałem nawet domy, wszystkie stoją do dzisiaj. Teraz postanowiłem zebrać te doświadczenia i zaryzykować przygodę z prywatnym teatrem. Chcę stworzyć miejsce, gdzie widz po przedstawieniu nie będzie musiał oddawać numerków do szatni, bo będzie gościem, który przyszedł do mojego "domu", aby spędzić czas z kulturą: literaturą, plastyką, muzyką, kabaretem.

Początkowo zamierzałeś otworzyć teatr razem ze wspólniczką.

- Ponad cztery lata temu zaproponowałem współpracę Krystynie Jandzie. Krysia najpierw zaangażowała się w mój projekt, ale z czasem kupiła kino Polonia, szybko je wyremontowała i otworzyła swój teatr. Zrozumiałem i uszanowałem to, że Krysia chce być sama.

Nie obawiasz się konkurencji?

- To nie są dwa sklepy, które sprzedają ten sam towar. Kultura nie jest towarem pierwszej, ale innej potrzeby. Na Zachodzie liczne sceny prywatne o różnorodnym profilu odniosły sukces. Repertuar mojego teatru ma być piękny, mądry i śmieszny. Nie pracuję przecież sam, ale z gromadą przyjaciół i twórców, którym mój sposób myślenia jest bliski. Mój teatr nie ma odbierać chęci do życia. Kieruję się taką filozofią, bo lubię życie i nie lubię, kiedy ktoś je obraża.

Ktoś w ostatnim czasie obraził cię swoją twórczością?

- Polski piosenkarz Szymon Wydra śpiewał na scenie piękną piosenkę o miłości, a na szyi miał zawieszony niemiecki żelazny krzyż zasługi, który oficerowie znienawidzonego okupanta dostawali za mordowanie ludzi w czasie wojny. Protestuję przeciw takiemu gówniarstwu i głupocie!

Warunki, które pragniesz stworzyć widzom własnego teatru, przypominają inny rozdział twojego życia artystycznego: ciemna noc stanu wojennego i Teatr Domowy.

- Teatr Domowy był buntem przeciw komunizmowi i jego następstwom: gwałceniu swobód obywatelskich i wolności słowa Graliśmy dla ograniczonej liczby widzów w prywatnych domach, ale zdarzały się występy w kurniku czy na strychu. To była działalność oczywiście nielegalna, ale bardzo mnie cieszyła. Pilnowałem, żeby nie zachował się żaden dowód występów w postaci nagrania lub zdjęcia, ponieważ groziły za to trzy lata więzienia. W mojej teczce, którą otrzymałem w ubiegłym roku z IPN-u, przeczytałem w ubeckim raporcie: "w konsekwencji należy dążyć do likwidacji zagrożenia". Ta przygoda mogła się bardzo źle skończyć, ale na szczęście..

Co sądzisz o pomyśle reaktywacji tej instytucji? Jak wyobrażasz sobie dzisiejszy repertuar Teatru Domowego?

- Funkcjonowały wtedy dwie wersje repertuaru: poważna i rozrywkowa. Najżywszą reakcję widzów wzbudzał "Bluzg", monolog, który napisał prawdopodobnie i Jacek Kaczmarski. To był bardzo śmieszny zbiór inwektyw, który wygłaszałem pod adresem generała Jaruzelskiego, j Dziś nie ma repertuaru dla Teatru Domowego, bo nie ma zewnętrznego zagrożenia. To może być powrót jedynie w wymiarze nostalgicznym. Ale trzeba pamiętać, skąd się wzięła nasza dzisiejsza wolność.. Kiedyś był stan wojenny, gdzie ludzi za wolność zamykano do więzienia. Jeszcze wcześniej była okupacja, gdzie za tę wolność ludzie oddawali życie. Trzeba i pamiętać, a teatr ma taki obowiązek...

***

Na własny koszt

W Polsce, choć trudno w to uwierzyć, działa już obecnie prawie 400 prywatnych teatrów nieinstytucjonalnych. W Warszawie najstarsze jest muzyczne Studio Buffo Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy, założone po komercyjnym sukcesie musicalu "Metro". Obok, na tej samej ulicy powstał Teatr Montownia, dziecko czworga absolwentów Akademii Teatralnej, którzy najpierw przez 10 lat działali jako niezależna grupa i pracowali na swoją markę. Do wzorów teatrów na Zachodzie nawiązuje prywatny Teatr Polonia Krystyny Jandy (...), który obok rozrywki na wysokim poziomie proponuje też klasykę - Czechowa i Becketta. Obok nich funkcjonuje też teatr rewiowy Sabat Małgorzaty Potockiej, gdzie w cenę biletu wliczona jest kolacja, a artyści śpiewają do kotleta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji