Artykuły

Kwiecień, Dobber, Zalasiński...

Przypomnijmy: tenor, baryton i bas - oto trzy podstawowe rodzaje męskich głosów obowiązujących w śpiewie operowym. Podaliśmy je w kolejności: od najwyższego do najniższego. Ale dzisiaj wyjątkowo nie o tenorach, a o barytonach. Powód jest ważny: trzech młodych polskich śpiewaków obdarzonych tym rodzajem głosu robi interesujące kariery- pisze Maciej Deuar w Kurierze Szczecińskim.

Oczywiście uosobieniem wszelkich stereotypowych wyobrażeń o facecie śpiewaku jest tenor: najlepiej z dużym brzuchem i na krótkich nóżkach. Taki jegomość wyciąga przysłowiowe "wysokie C", które wzbudza wręcz stadionowy entuzjazm. Następnie śpiewa wysokie C księgowemu w teatrze, który wypłaca mu wysokie honorarium. Bo tak się od lat przyjęło, że tenorzy pobierają najbardziej sowite wynagrodzenie. Dla nich bowiem literatura operowa przeznacza najwięcej pierwszoplanowych ról.

Oczywiście natychmiast unieważnijmy te stereotypy: od dawna już warunkiem kariery śpiewaka operowego jest nie tylko głos i talent muzyczny, ale w równej mierze aparycja i predyspozycje aktorskie. Luciano Pavarotti był zapewne ostatnim słynnym operowym grubasem, który był wprawdzie przysłowiowym scenicznym drewnem, ale - jak ktoś się wyraził obrazowo - "w jego gardle mieszkał Bóg". W dzisiejszych czasach, gdy rynek nagrań operowych to przede wszystkim DVD z zarejestrowanymi spektaklami - nawet najwspanialszy głos w nieciekawym opakowaniu scenicznym na niewiele się zda.

Ale my dzisiaj wyjątkowo nie o tenorach, a o barytonach. Powód jest ważny: trzech młodych polskich śpiewaków obdarzonych tym rodzajem głosu robi interesujące kariery.

Największe wśród polskich barytonów nazwisko wypracował sobie na operowym rynku 34-letni krakowianin Mariusz Kwiecień. Ma wszystko, czego potrzeba śpiewakowi nowej generacji: piękny głos świetnie wyszkolony, podatną stylistycznie muzykalność, świetne warunki fizyczne i talent aktorski. I pewnie rzecz najważniejszą: pewność siebie. Skończył studia na warszawskiej

Akademii Muzycznej, ale dopiero terminowanie w studiu operowym przy słynnej Metropolitan Opera w Nowym Jorku zbliżyło go do upragnionego celu: stał się jednym z najchętniej zapraszanych przez MET śpiewaków. A występują tam, jeśli nie zawsze najlepsi, to z pewnością najbardziej promowani i liczący się rynkowo artyści. Dzisiaj Mariusz Kwiecień ma za sobą bardzo dobrze przyjęte przez publiczność i krytykę występy na czołowych scenach: po debiucie w Operze Paryskiej ("Napój miłosny" Donizettiego) recenzentka prestiżowego "Opera Magazine" uznała go za najmocniejszy punkt całej obsady, wychwalając wierność stylowi romantycznego belcanto. I temu repertuarowi Kwiecień pozostaje wierny, nie zaniedbując wszakże swej popisowej roli, do której jest bodaj najczęściej zapraszany: Don Giovanniego z arcydzieła Mozarta. Objechał już z tą partią pół świata, m.in. Operę Wiedeńską, San Francisco i Seattle Opera, warszawski Teatr Wielki... Do pełni szczęścia brakuje mu jednak - i jest to bolączka chyba wszystkich polskich śpiewaków robiących karierę na świecie - kontraktu z dużą wytwórnią płytową.

0 ile Mariusz Kwiecień postawił przede wszystkim na karierę amerykańską, o tyle Andrzej Dobber jest śpiewakiem cenionym przede wszystkim w Europie. W polskich mediach było o nim niedawno głośno za sprawą znakomitego występu jako tytułowy Król Roger w operze Karola Szymanowskiego, którą w Operze Wrocławskiej i pod muzycznym kierownictwem Ewy Michnik wyreżyserował Mariusz Treliński. Był to jeden z bardzo rzadkich, niestety, występów tego niezwykle inteligentnego i utalentowanego teatralnie śpiewaka. Występuje przede wszystkim w operach Verdiego i Pucciniego, a obecna pozycja na międzynarodowym rynku sprawia, że są to przeważnie role pierwszoplanowe. W styczniu 2008 czeka go występ w Operze Paryskiej w "Luisie Miller" Verdiego i debiut w nowojorskiej Metropolitan Opera (Amonasro w "Aidzie"). Niedawno odniósł duży sukces jako Simon Boccanegra (również opera Verdiego) w Amsterdamie. Niewątpliwie przełomem w karierze Dobbera było nagłe zastępstwo za słynnego Thomasa Hampsona w paryskim wykonaniu "Króla Rogera" pod batutą Simone'a Rattla.

I wreszcie trzeci polski baryton, doskonale znany w Szczecinie, Mikołaj Zalasiński. Obdarzony silnym, bogatym brzmieniowo głosem idealnie pasującym do trudnych dzieł Verdiego (Rigoletto, Trubadur, Makbet i in.) i dużym temperamentem scenicznym. Budzi niekiedy kontrowersje, jak każda wyrazista osobowość artystyczna. Od kilku sezonów czołowy solista Opery Narodowej - ceniony przez reżyserów i dyrygentów. Jego karierze brakuje jednak międzynarodowego rozmachu jego kolegów. Ma jednak za sobą udane występy m.in. w weneckiej La Fenice, turyńskim Teatro Regio i w Wilnie. W planach m.in. występy w Operze Izraelskiej w Tel Awiwie.

Słowem: barytonowe odliczanie czas zacząć! Ci trzej panowie mogą naprawdę wkrótce zawojować światowe sceny.

Na zdjęci: Andrzej Dobber (z lewej), jako Rigoletto w Cincinatti Opera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji