Artykuły

Opera pływająca w wodzie

"Napój miłosny" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Spektakle w plenerze stały się modne w Europie. Ale tak pomysłowej inscenizacji jak "Napój miłosny" Donizettiego zrealizowany na stawie we wrocławskim parku może nam pozazdrościć wiele zagranicznych teatrów.

Opera latem porzuca tradycyjną scenę. Zaanektowała dawne rzymskie amfiteatry, a także dziedzińce wielu zamków. Buduje wielkie sceny na wodzie, w austriackiej Bregencji od ponad 60 lat nad Jeziorem Bodeńskim funkcjonuje letni teatr, który co roku gości dwieście tysięcy widzów. W jego ślady poszły inne miasta, choćby Mörbisch ze znanym festiwalem operetkowym. Spektakle na wodzie przygotowuje w tym roku po raz pierwszy Wenecja.

Pomysł wykorzystania pięknie położonego stawu w parku obok Hali Ludowej we Wrocławiu bierze się zatem z cudzych doświadczeń. Ale nie jest ich kopią. Większość plenerowych scen w Europie przedstawia popularne opery w tradycyjnym kształcie teatralnym. Atrakcją mają być dobrze znane melodie i urok miejsca, do którego zaproszono widzów.

Wrocławski "Napój miłosny" oferuje więcej. To, co zrealizował Michał Znaniecki, nie jest spektaklem operowym, lecz wielkim widowiskiem plenerowym. Tworzywem stało się, co prawda, konkretne dzieło, ale na jego kanwie reżyser zbudował własną opowieść. Kameralny "Napój miłosny" o perypetiach czwórki bohaterów ma zresztą zaledwie kilka scen zbiorowych, i to skomponowanych bez specjalnego rozmachu. Taka skromna opera komiczna nie nadaje się na plenerową inscenizację, w której zwykle gubią się niuanse akcji.

Z tradycyjnej sceny Michał Znaniecki korzysta zatem rzadko, a wszystkim bohaterom dopisał ich własną historię. Towarzyszą im dziesiątki innych postaci, dzięki którym akcja rozgrywa się na wielu planach jednocześnie.

W tej inscenizacji wykorzystano do maksimum naturalne warunki parku. Akcja opery Donizettiego rozgrywa się nie tylko na scenie, ale i w wodzie wokół niej. Nemorino przypływa łódką, w niej wyznaje miłość Adinie. Swoją rolę pełni też pas zieleni otaczający staw oraz altany Pergoli zamykające przestrzeń letniego teatru i nawet drzewa, bo zza nich przylatuje balonem Dulcamara oferujący napój miłosny na wszelkie dolegliwości serca.

Michał Znaniecki dobrze czuje materię opery, więc niemal wszystkie jego pomysły nie sprzeniewierzają się Donizettiemu. Swobodnie miesza czasy i konwencje, a jednak zachowuje to, co najistotniejsze: klimat romantycznej komedii miłosnej, jaką jest "Napój miłosny". A poszczególne obrazy mają urodę plastyczną z dominującym kolorem naturalnej zieleni parkowej Pergoli. "Napój miłosny" został przemieniony w multimedialne wprost widowisko, ale jego podstawowym tworzywem pozostała muzyka. Owszem, nagłośnienie zniekształca jej brzmienie, a prowadząca orkiestrę Ewa Michnik musiała często zwalniać tempo, by zapanować nad całością. Ale najważniejsze treści spektaklu przekazują śpiewacy. Takiej pary zakochanych - jak Włoszka Maria Constanza Nocentini (Adina) i Amerykanin Gregory Turay (Nemorino) -nie powstydziłoby się wiele teatrów wystawiających "Napój miłosny". Dobrą, charakterystyczną postać Dulcamary stworzył też Bogusław Szynalski.

Kolejne spektakle we wrocławskiej Pergoli w najbliższy weekend. W sumie "Napój miłosny" obejrzy ponad20 tysięcy widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji