Artykuły

Ryjami świecą tylko aktorzy

- Teraz patrzy się na ludzi, którzy dysponują tylko jedną miną i myśli się, że to aktor. Poziom odbiorców jest tak niski, że niedługo aktorką będzie dla nich facetka od pogody. Mogę to mówić, bo byłem świadkiem rozkwitu polskiej kinematografii. A za co zbieram gratulacje? Za talk show z Wojewódzkim. To tragedia! - mówi aktor JAN NOWICKI.

Trzeba stworzyć nową polską widownię. I pamiętać, że sztuka ma być elitarna. Że to co jest powszechne, jest do dupy - mówił w piątek Jan Nowicki.

Agnieszka Woźniak: Przyjechał Pan do Płocka jako jeden z pierwszych festiwalowych gości. To dobra wróżba dla Cinemagic.pl.

Jan Nowicki: - Bo to świetny pomysł na festiwal, prosty jak drut i ludzki. Ma bezcenną formułę. Dlatego wszyscy będą chętnie tu przyjeżdżać. A podtytuły: "lista płac", "festiwal trzaskających krzeseł", są fenomenalne. Film czy teatr to sztuka zespołowa. Nieporozumieniem jest, że wszędzie świecą ryjami tylko aktorzy. Na planie filmowym na Węgrzech z zachwytem obserwowałem taką scenę - dziewczynka prowadziła saneczki. Tylko tyle było widać w oku kamery. A na żywo - dziki tłum ludzi robiących wszystko, by scena się udała.

Ma Pan w ekipie swoich ulubieńców?

- Producenci Cinemagic.pl poprosili mnie, żebym wręczył festiwalową statuetkę jednej wybranej osobie. Właśnie wracam z planu serialu "Egzamin z życia". Pracuje tam Krzysztof Kubiak z synem. Jest wózkarzem. Potężny, milczący. Robiłem z nim "x" filmów, znamy się od zawsze. Jak on na nas patrzy, kiedy gramy! Jest w jego oczach wielka przyjaźń. On wysyła fluidy, żeby nam się powiodło, żebyśmy najpiękniej zagrali. Bez niego nie ma filmu. Jeśli on przyjedzie do Płocka, to Cinemagic.pl stanie się miejscem, w którym myśli się o soli filmu i teatru. Aktorki oczywiście kochają się w operatorze i szwenkierze [osobie prowadzącej kamerę według wskazówek operatora - red.]. Iluż ja byłem świadkiem takich romansów...

Który z zawodów filmowych jest najbardziej niedoceniany?

- Pewnie trudno będzie w to uwierzyć, ale chciałbym żeby zauważono wreszcie aktorów. Jesteśmy coraz mniej potrzebni. Ludzie mylą popularność Katarzyny Cichopek, Rafała i Marcina Mroczków z klasą aktorską. Kto przypomni takie postaci jak Gajos, Trela, Globisz... Ale oni muszą dostać coś do zagrania. Jak aktor serialowy może być gwiazdą filmową? W Ameryce to wyjątki. U nas o frekwencji na filmie decydują aktorzy bez pojęcia o zawodzie. To wciąga widzów w świat bylejakości. I to widzów wychowywanych na poniedziałkowym Teatrze Telewizji. Teraz patrzy się na ludzi, którzy dysponują tylko jedną miną i myśli się, że to aktor. Poziom odbiorców jest tak niski, że niedługo aktorką będzie dla nich facetka od pogody. Mogę to mówić, bo byłem świadkiem rozkwitu polskiej kinematografii. A za co zbieram gratulacje? Za talk show z Wojewódzkim [na zdjęciu]. To tragedia!

Można wyjść z tego zaklętego kręgu?

- Jeśli młode pokolenie nie rozmiłuje się w rozumie, to przepadnie w swoich mercedesach i willach. Przecież przeczytać piękną książkę, zobaczyć dobry film, to jak po raz pierwszy pocałować dziewczynę. Trzeba stworzyć nową polską widownię. I pamiętać, że sztuka ma być elitarna. Że to co jest powszechne, jest do dupy. Ale impuls musi wyjść od widza. Niestety, najpierw go zdemoralizowano, a potem zaczęto dostarczać mu papkę, bo tylko to może przełknąć. Ale mądry obywatel to groźny obywatel. Początki tego zjawiska sięgają czasów "Niewolnicy Isaury". Kiedy Isaura i Leoncio przyjechali do Polski, pokazywano ich w Nowej Hucie. Bo w Krakowie by ich wygwizdano. Na filmy nie muszą chodzić tłumy. Trzeba wyplenić głupotę, odciąć się do idiotyzmu i przestać zarabiać na kinie, udając, że to przemysł. Tych dialogów z serialu nawet nie można się nauczyć na pamięć, bo wszystko się w człowieku buntuje. One dewastują inteligencję człowieka.

Sam Pan przed chwilą przyznał się do "Egzaminu z życia".

- Jak tam nie gram. Siedzę w garderobie i palę, a na zdjęcia wysyłam faceta podobnego do mnie. A na serio - tekstu uczę się godzinami, muszę zgłupieć, zbrzydnąć, żeby zapamiętać kwestie typu "cukier czy słodzik".

Ale zagrał Pan?!

- Bo zadzwoniła do mnie Ania Seniuk. Bo lubię pracować, bo muszę coś robić, bo mam 1,4 tys. zł emerytury. Ale jestem gotowy na coś więcej. Jak Anthony Hopkins. Dajcie mi rolę, takie "Okruchy dnia", "Milczenie owiec". Napisaną z myślą o mnie, a nie "słodzik czy cukier".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji