Artykuły

Sztuka Ulicy

Teatr na ulicy zawsze mógł krzyczeć najgłośniej. Mógł reagować na problemy społeczne niemalże w miejscu ich istnienia, nie zaś w odseparowanych przestrzeniach teatrów instytucjonalnych - pisze Monika Tuchalska.

- Począwszy od 1991 roku, przez dwa lata chodziłem do Wydziału Kultury Urzędu Miasta z propozycją żeby zrobić w mieście festiwal. Niestety uznawano mnie za człowieka, który nie gwarantuje rzetelności wykonania tego zadania, bo przyjeżdżałem do urzędu na rowerze i w krótkich spodenkach. Aż w 1993 roku ktoś, przez zupełny przypadek uwzględnił w budżecie kwotę 8 tys zł na festiwal. Ja wtedy układałem budżet na 8 tys. 300! Ale udało się - wspomina Dariusz Jarosiński, twórca i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Sztuka Ulicy.

Rozpoczynanie wszelkich, zwłaszcza tak dużych przedsięwzięć zawsze jest trudne. - przyznał Krzysztof Marszałek obecnie przedstawiciel MKiDN, który pracując wówczas w Urzędzie Miasta pomagał w zdobywaniu pieniędzy na organizację Festiwalu. - Były to jednak początki funkcjonowania Samorządów, które próbowały znaleźć formułę dotarcia do szerszej publiczności. Współpraca zaowocowała pierwszą edycją festiwalu.

Stuknęła piętnastka

Jak łatwo policzyć owa pierwsza edycja, Festiwalu noszącego podtytuł: Warszawska Wiosna Teatralna, miała miejsce dokładnie 15 lat temu. Czy to odpowiednia okazja do fet i fajerwerków? Na te ostatnie pora jest zawsze zwłaszcza, że ich pokaz uświetnił ubiegłoroczny koncert "Muzyki na wodzie" i "Muzyki sztucznych ogni" Haendla, który Nowa Orkiestra Kameralna zagrała na Polu Mokotowskim. Jednak 15 lat to sporo, wiele się przez ten czas zmieniło, Festiwal się rozrósł, angażując nowe dziedziny sztuki. Jacek Dyrzyński, profesor ASP współpracujący z Festiwalem ocenia jego wagę i stabilność porównując go do cyklu życia galerii: - Jest takie zjawisko, które można uznać za zasadę, że aby galeria zafunkcjonowała społecznie, musi minąć około pięciu lat. Tyle czasu potrzebuje by wypracować swoje miejsce, swoje środowisko, tzw. klientelę. Ze Sztuką Ulicy jest podobnie, to wydarzenie, na które już się czeka.

W latach 80- tych jedyny duży festiwal teatrów ulicznych był w Jeleniej Górze. Wraz z narodzinami demokracji w Polsce nastąpił ich wysyp. Biorąc w nich udział Dariusz Jarosiński dostrzegł przede wszystkim ich niezwykły wpływ na atmosferę danej miejscowości. - To było święto miasteczka, święto wsi, podczas którego przyjeżdża teatr i ludzie gromadzą się wokół niego, przeżywają to, co ten teatr ze sobą niesie. Postanowiłem zrobić coś podobnego w Warszawie, dla ludzi, którzy utożsamiają się z tym miastem. Ciekawe, że dziś, po piętnastu latach profesor Dyrzyński stwierdza: Ja jestem zwolennikiem święta, święta jako czasu kiedy widzimy siebie lepiej, inaczej i dajemy sobie możliwość dostrzeżenia czegoś więcej w tym codziennym natłoku. I myślę sobie, że Darek zafundował nam dodatkowe święto i to wydaje mi się ogromną wartością.

Ważne słowo: interakcja

Teatr na ulicy zawsze mógł krzyczeć najgłośniej. Mógł reagować na problemy społeczne niemalże w miejscu ich istnienia, nie zaś w odseparowanych przestrzeniach teatrów instytucjonalnych. Brak rampy zawiera w sobie zawsze element zaskoczenia, na które obie strony powinny być przygotowane. Wiele form teatralnej interakcji opanowała sprawnie Strefa Ciszy. - Prowokujemy ludzi do postaw, którymi mogą wyrażać niezgodę na naszą propozycję - wyjaśnia Adam Ziajski, współtwórca Teatru - wciągnięci w intrygę są prowokowani, muszą zareagować. Mamy takie doświadczenia, że ludzie są skłonni zrobić prawie wszystko, włącznie z jedzeniem szkła, wszelka refleksja jest odkładana na bok. Na szczęście też spotykamy się z postawami niezgody i to daje też otuchę, że na szczęście nie wszyscy są zdolni do wszystkiego. Wojciech Krukowski, twórca legendarnej już i silnie związanej z festiwalem Akademii Ruchu owo specyficzne zjawisko, typowe dla sztuk ulicznych nazywa iskrzeniem podczas spotkania sztuki z życiem uważając je za nieodzowny element tej formy artystycznej aktywności. Sam plener nie wystarczy. Jego zdaniem, na przykład w widowiskach francuskich owa żywa komunikacja została przerwana. - To jest tradycyjny teatr, tylko wystawiony na trawnik. Produkt zastępczy, który jest na powietrzu a kultywuje tradycje rampy. Warto przypomnieć, że w roku ubiegłym przy pomocy widowiska na granicy plastyki i teatru "Wyraźnie. W milczeniu" Akademia Ruchu zgromadziła publiczność na obu brzegach Wisły, łącząc je światłem ustawianych w różnych konfiguracjach brył.

Profesor Dyrzyński, kierujący pracownią Wiedzy o Działaniach i Strukturach Wizualnych, dzięki któremu wielu studentów może prezentować swoje prace podczas festiwalu, również uważa interakcję za najważniejszą właściwość wszelkich przedsięwzięć artystycznych. - Zdarzenia parateatralne są dla plastyki bardzo typowe. Kiedyś jeden ze studentów skonstruował maszynę do witania się. Była to niewielka ścianka z wystającą dłonią, gotową do przywitania się. Każdy widz mógł podejść i przywitać się, zaangażować się w to wydarzenie. Pamiętam, że ludzie byli bardzo zainteresowani. Można do tego dołączyć ideologię o symbolice pojednania, przyjaźni itp., ale myślę, że większość po prostu dobrze się bawiła. I o to chodzi.

Czy brak krytyki jest problemem?

Sztuka uliczna, zwłaszcza prezentowana na tak interdyscyplinarnym Festiwalu, poddaje się krytyce raczej opornie. Jest ulotna i zależna od konkretnej, zastanej sytuacji, często nawet od pogody. Jak kukułcze jajo podrzucają ją sobie wzajemnie teatrolodzy i krytycy sztuki, zapewne w obawie, cóż się z tego wykluje? - Oczywiście boleję nad tym, że w ciągu tych lat nie wykształciła się żadna grupa ludzi, którzy zajęliby się dobrze pojmowaną krytyką - stwierdza Dariusz Jarosiński - Taką zdrową krytyką mającą na celu pokazywanie, że jest możliwość funkcjonowania w takich dziedzinach sztuki jaka jest teatr. W związku z tym Festiwal nie doczekał się monografii, opisującej i dokumentującej jego rozwój i dokonania. Może na dwudziestolecie?

Wojciech Krukowski uważa, że problem krytyki jest typowy dla całego teatru, dla całej kultury artystycznej w kraju. - Był czas, myślę tu o latach 70- tych, kiedy dzięki księciu krytyków, Konstantemu Puzynie, krytyka przestała dzielić sztukę i kulturę artystyczną na tę wysoką, akademicką i tę niską czy alternatywną. Wydaje mi się, że dziś znowu wydziały teatrologiczne hodują głównie bywalców i znawców teatrów instytucjonalnych. Jak widać, sami artyści zauważają problem, jednak nie kładzie się on cieniem na ich twórczości, co potwierdza Adam Ziajski: - Trochę parafrazując, trochę z przymrużeniem oka porównałbym to do sytuacji, w której artyści zamieniają się w kabareciarzy, krytycy w detektywów, a publiczność w gawiedź na festynie. Możemy mówić o wąskiej grupie krytyki, która jest opiniotwórcza, ale z reguły mamy do czynienia z dziennikarzami, którzy skłonni są pisać raczej o sensacjach natury technicznej jak to, ile teatr zużywa wody w spektaklu. Wiem też, że krytyka ma ze Strefą Ciszy problem, bo ma naturalną potrzebę szufladkowania i definiowania pewnych zjawisk, a my się temu ciągle wymykamy.

Krzysztof Marszałek spogląda na zagadnienie urzędniczym okiem, lecz jego refleksja jest podobna: - Zdarzało się, że w przypadku uznanych grup zagranicznych ktoś pokusił się o pewnego rodzaju recenzję, bo przecież nie krytykę. Pisano o dużym znanym, atrakcyjnym przedsięwzięciu. W większości przypadków wszyscy traktowali zjawisko sztuki ulicznej z lekkim przymrużeniem oka, uważając, że to nie jest tak do końca sztuka. Może i słusznie, bo sztuką czasem coś bywa, a nie zawsze jest.

Nowe czasy, nowe środki

Zmiany społeczne, polityczne i gospodarcze jakie zaszły w kraju od 1993 roku, czyli pierwszej edycji Festiwalu, spowodowały ogromne zmiany w jego formie, zmusiły do poszukiwania nowych środków. Nie ma już potrzeby ubarwiania ulicy, gdyż jest ona wystarczająco pstrokata. Trudno zaskoczyć nagłym zamieszaniem w tłumie, bo zabieg ów został już niejako oswojony, przejęty przez marketing i działania PR. Kto dziś pamięta Ustawę o Zgromadzeniach? Przypomina ją Dariusz Jarosiński: - Zarówno ona jak i Ustawa o Cenzurze były ustawami antyspołecznymi gdyż ograniczały swobodną komunikację międzyludzką. Kilka osób mogło zostać uznane za zgromadzenie i być rozpędzone pałkami... Dlatego występ teatru ulicznego przed 1989 rokiem spełniał zupełnie inną rolę i niósł inne przesłanie. Dziś miasto wyraźnie ożyło, co jednak artystom wcale nie ułatwiło zadania. Stoją przed dylematem, czy podjąć wyzwanie i popłynąć rwącym nurtem narażając się na wir, czy też podejmować dyskusję, nierówną walkę. - Miasto przemawia, ale niestety językiem tandety reklamowej i miazgi komunikacyjnej typowej dla masowych programów telewizyjnych. Swoje festiwale z różnych okazji przedwyborczych święci też polityka. Publiczność już się na ten jazgot uodporniła i trudniej do niej trafić. - przyznaje Wojciech Krukowski. Adam Ziajski jest spokojniejszy: - Aż tak bym się nie martwił o teatr. To jest zjawisko, które ma za sobą tradycję kilku tysięcy lat i rzecz w tym, czy ciągle będzie umiał podejmować aktualne tematy i na ile będą ludzie, którzy tego potrzebują. Krótko mówiąc teatr będzie żył tak długo, jak długo będzie miał publiczność. Więc nie martwmy się o teatr, tylko o publiczność.

Warszawa to wyzwanie

Jedną z funkcji dużego festiwalu jest integrowanie miasta, angażowanie go, nawet kosztem panującego w nim porządku. Wiele osób przyznaje, że Warszawa jest pod tym względem ogromnym wyzwaniem. I nie chodzi tu o trudności z uzyskaniem odpowiednich zgód odpowiednich jednostek administracyjnych, co w czasach zagrożenia terrorystycznego może być trudniejsze. Skala Warszawy, miasta, które nie ma ścisłego centrum również nie sprzyja wyrazistemu zaistnieniu Festiwalu. Zauważalna jest tendencja schodzenia sztuki ulicznej z ulicy. - Zwłaszcza te większe przedsięwzięcia są przesuwane tam, gdzie to nikomu nie "przeszkadza" - przyznaje Krzysztof Marszałek i przedstawia nawet najczarniejsza wizję wydarzeń - Niedługo dojdziemy do tego, że zacznie się takie wydarzenia organizować w Powsinie albo w Puszczy Kampinoskiej, bo tam będzie najwygodniej... Specyfikę Warszawy, utrudniającą pełne zaistnieje wszelkim przedsięwzięciom artystycznym i kulturalnym dostrzega również Wojciech Krukowski. - Warszawa nie jest jeszcze normalnym miastem, nie ma swoich enklaw, swoich mini środowisk. Dla wielu osób jest miastem wiejącym atmosferą dworca, peronów, zdehumanizowanych ciągów komunikacyjnych. Widzę jednak, że zaczynają pojawiać się zintegrowane społeczności. Na przykład na Pradze, która zauważa i docenia swoją odmienność i osobność. Tu istnieje szansa. Warto zatem dostrzegać pozytywy i jasne strony. Na jeden z najważniejszych walorów Sztuki Ulicy zwraca uwagę Adam Ziajski: - Najlepszym dowodem na sens istnienia takiego festiwalu jak Sztuka Ulicy jest jego publiczność - twierdzi - To, że nie wchłania on całego miasta i nie zmienia go w wielki karnawał jest kwestią drugorzędną. Jeśli w Żarach jest taki festiwal, to dlaczego nie w Warszawie? Oczywiście w mniejszych ośrodkach takie przedsięwzięcie jest znaczącym punktem w ofercie kulturalnej miasta, w Warszawie jest to nieco trudniejsze. Najbardziej optymistyczny punkt widzenia owej sprawy prezentuje profesor Dyrzyński: - Obserwując Festiwal przez wiele lat postrzegam go również jak zjawisko społeczne. Bardzo lubię patrzeć na tych młodych ludzi ciągnących ze spektaklu na spektakl. Całe peletony rowerzystów, grupy pieszych, wszyscy chcą zdążyć na kolejne wydarzenie. To jest takie sympatyczne zgrupowanie młodych ludzi, którzy mają wspólną ideę.

Kolejnych 15? 150?

Dwa lata temu Paulina Wilk tak podsumowała minioną edycję na łamach Rzeczpospolitej: "Festiwal ma już wiernych widzów, w tym niemałą grupę najwytrwalszych, którzy - zaopatrzeni w karimaty - oglądali wszystkie spektakle. W czasach, gdy rzadko który teatr może się pochwalić kompletem na widowni, nie wolno tak dużego zainteresowania zaprzepaścić. Ulica jest być może najlepszym miejscem, by komentować i rozmawiać o życiu, które się na niej codziennie toczy." - organizatorzy mają nadzieję, że i tym razem nie zaprzepaszczą tej szansy. Rozmowa o życiu toczy się nieustannie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji