Artykuły

Marian Łącz - wspomnienie.

Po raz dziesiąty odbędą się aktorskie zawody wędkarskie im. Mariana Łącza o Puchar Tele Tygodnia. Z tej okazji przypominamy patrona imprezy - wspaniałego człowieka i popularnego aktora.

Bramkostrzelny Makuś

Kochała go cała Warszawa. I wcale nie grał głównych ról. Był pogodny, zawsze uśmiechnięty i ludziom życzliwy. Łączył talent aktorski z wielkim sercem dla sportu. A do tego byt jeszcze zapalonym wędkarzem. Wszystkiemu co robił zawsze oddawał się bez reszty.

Piłka i kobiety

Rodzina i przyjaciele nazywali go Makusiem. Makusiem był także dla uwielbiających go kibiców piłkarskich - najpierw ŁKS-u, gdy w 1947 roku rozpoczął studia aktorskie na PWST w Łodzi, a potem, po przeniesieniu się do stolicy - Polonii, klubu najbardziej warszawskiego z warszawskich. W składzie zaszczytnej reprezentacji narodowej grał do 1952 roku. Żywy jak srebro, pełen temperamentu i sportowej fantazji, cudownie strzelał bramki. Zachwycona publiczność po takim mistrzowskim pokazie skuteczności często na zakończenie meczu wynosiła go z boiska na rękach.

Sprytnie wykorzystał tę swoją popularność dla zdobycia serca ukochanej. Zabiegał wówczas o względy pięknej koleżanki z Teatru Polskiego, Haliny Dunajskiej.

Nie okazywała szczególnego zainteresowania, dopóki nie zaczął zapraszać jej na mecze.

Zwycięskiemu Makusiowi naprawdę trudno było się oprzeć...

Córką tej pary jest aktorka i pisarka Laura Łącz. Po rodzicach odziedziczyła talent, a dodatkowo po mamie urodę zaś po tacie zamiłowanie do wędkowania. - Ojciec był bardzo pogodnym człowiekiem. Od rana podśpiewywał i pogwizdywał ulubione melodyjki. Wszystko go zawsze cieszyło, wszystko mu smakowało. Choć lubił udzielać się towarzysko, a mama była domatorką, pozostali zgodnym, kochającym się małżeństwem - wspominała swój dom rodzinny.

Chłoporobotnik

Debiutował rolą dowódcy patrolu WOP w "Czarcim żlebie" (1949 rok). Przez całe zawodowe życie pozostawał aktorem drugiego planu, mistrzem epizodu, specjalistą od intermediów w filmowej akcji. Odtwarzał często role gapowatych milicjantów, żołnierzy wesołków, wścibskich inkasentów, zabawnych wujków, niezwykle "charakternych" mieszkańców przedmieść. Rozmowa dwóch chłoporobotników na dworcu (drugim był Józef Nalberczak) o dojazdach do pracy w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" (1978) jest do dziś jedną z najsłynniejszych scen w historii naszego kina. Współpracował z główną stawką naszych reżyserów, często z Jerzym Passendorferem ("Skąpani w ogniu", "Ostatnie dni", "Janosik") i Stanisławem Bareja ("Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", "Miś", "Alternatywy 4"). Swoje doświadczenia sportowe wykorzystał w "Świętej wojnie" i w serialu "Dom".

Karty na stół

Witold Pyrkosz tak wspominał kolegę: - Na planie "Janosika" w Pradze namiętnie grywaliśmy w kierki. Najgorsze w tej grze to otrzymać w rozdaniu króla kier. Kiedy padają słowa: "karta -stół", trzeba pokazać przeciwnikowi swoje karty - wyłożyć je na stół. Trafiony, zatopiony. Mówię w pewnym momencie "karta - stół"... I co robi Makuś, który ma właśnie tego króla kier? Spontanicznie wyrzuca swoje karty przez okno - lecą w dół z dwunastego piętra hotelu Intercontinental. Rewanż wziąłem w Poroninie. Przygotowywał przyjęcie na powitanie żony i córki, które zapowiedziały odwiedziny. Na stole pojawiła się czekolada oraz spirytus z miodem, który uznawał za bardzo zdrowy. Podał maleńkie wytworne kieliszeczki. Siadamy, Makuś rozlewa swój ulubiony trunek, a ja na to z chytrym uśmiechem: A gdzież są te duże kubki, z których codziennie pijemy?!

Zmarł nagle we śnie (w 1984 roku), w letnim domku pod Warszawą. Miał 63 lata. Rodzina i przyjaciele długo nie mogli uwierzyć, że go już nie ma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji