Dobry na wszystko
Wojciech Młynarski widział w EDWARDZIE DZIEWOŃSKIM wzór przedwojennego inteligenta, który nie wyobrażał sobie życia bez odświeżającej intelektualnie wymiany myśli, miłych spotkań, wiernych przyjaźni.
Edward Dziewoński
Znakomity aktor, reżyser i satyryk. Byt założycielem, a zarazem szefem "Dudka", słynnego kabaretu, który w latach 1965-75 rezydował w warszawskiej kawiarni Nowy Świat. Jego nazwę wziął z własnego pseudonimu - w dzieciństwie nazywał siebie "Dudą" i tak pozostało.
Edward Dziewoński bywał też dyrektorem teatru i pamiętnikarzem (wydał tom wspomnień pod tytułem "W życiu jak w teatrze"). Błyskotliwe korespondencje z zagranicznych podróży publikował w "Przekroju" i "Ekranie". Wojciech Młynarski widział w nim wzór przedwojennego inteligenta, który nie wyobrażał sobie życia bez odświeżającej intelektualnie wymiany myśli, miłych spotkań, wiernych przyjaźni. Erwin Axer, w którego Teatrze Współczesnym spędził kilka lat, mówił: - On wykreował siebie, niepowtarzalną postać, której zapomnieć niepodobna.
Przekorny i dowcipny
Kiedy chciał do kabaretu czy teatru Kwadrat pozyskać nową aktorkę, zagadywał zazwyczaj: - Widziałem panią w ostatniej sztuce. Była pani bardzo niedobra. Może wystąpi pani u mnie? Taki właśnie był. Przekorny, zaczepny i niesamowicie dowcipny. O niepowtarzalnym uroku, z jakim ten błyskotliwie inteligentny i o wytwornych manierach człowiek grał durniów, chamów prostaków (jak np. Kuszelas w Kabarecie Starszych Panów) krążyły anegdoty.
Był człowiekiem bardzo towarzyskim, ale wymagającym. Nie z każdym siadał do stołu. - Wódkę to się pije tylko z przyjaciółmi - mówił. Lubił zapraszać znajomych na kolacyjki i tę jego słabość tolerowały żony. Cztery, a ściślej trzy, bowiem w jednym długotrwałym związku występował jako mąż i nie mąż.
W przyjaźni był bardziej wiemy niż w miłości. Miał takie powiedzonko: - Lepsza krótka przyjaźń od długiej miłości.
O ostatniej żonie, lekarce, wypowiadał się z uznaniem, ale w swoim stylu: - Wykazała odwagę, biorąc ze mną ślub. Teściowa jest tylko o cztery lata starsza ode mnie.
Z Ordonką na "ty"
Pochodził z rodziny o tradycjach artystycznych. Jego ojciec, Janusz Dziewoński, był współzałożycielem teatru Ateneum i miał romans ze słynną aktorką Marią Modzelewską. Dudek szybko przeszedł z nią na "ty", jak również z Hanką Ordonówną. Już jako nastolatek uchodził za światowca. Bywał w salonach stolicy i w teatrach. Maturę robił w Berlinie. Stał się bohaterem wielu anegdot. Stefania Grodzieńska wspominała czasy, kiedy w Łodzi organizował się po wojnie teatr Syrena. Przed Jerzym Jurandotem stanął młody człowiek: - Dyrektorze, potrzebuje pan bardzo zdolnego aktora. Ma go pan przed sobą. Został zaangażowany.
Wspaniały aktor
Dziełem jego życia stał się "Dudek". - Tak niepoważnej sztuce dali się uwieść poważni aktorzy. Znakomici koledzy. Starali się bawić publiczność mądrze - wspominał we wstępie do dwupłytowego albumu z najlepszymi numerami kabaretu. Nie brak wśród nich słynnego "Sęka" - skeczu Konrada Toma wykonywanego w duecie z Wiesławem Michnikowskim. Jego syn Roman, pisarz, kabaretowi poświęcił monografię "Sęk z Dudkiem".
Przede wszystkim jednak był wspaniałym aktorem. Zagrał w 30. filmach, w tym w pierwszym po wojnie - "Zakazanych piosenkach". Miał role tak wybitne, jak w "Eroice", "Zezowatym szczęściu", "Pasażerce", "Dolinie Issy" czy "Strasznym śnie Dzidziusia Górkiewicza". Dla telewizji wyreżyserował serial "Osiem dni z życia emeryta" i zagrał w nim rolę tytułową.
Przekornie mawiał, że jest smutnym facetem. Gdy wspomniano mu, że Stefan Kisielewski, który za najbardziej dowcipnego człowieka w Polsce uważał oczywiście siebie, przyznaje mu w tej konkurencji drugie miejsce, odpowiedział bez wahania: - bardzo dobrze, tylko odwróciłbym kolejność.