Artykuły

Zielona Góra. Kolejny konkurs na dyrektora teatru?

Członek Zarządu Województwa Lubuskiego, zapowiada, że Urząd Marszałkowski przyjrzy się przeszłości Roberta Czechowskiego [na zdjęciu]. Być może trzeba będzie rozpisać kolejny konkurs - pisze Dorota Żuberek w zielonogórskiej Gazecie Wyborczej.

Kiedy Czechowski wygrał konkurs na dyrektora zielonogórskiej sceny, na forum internetowym Gazeta.pl zawrzało. Przeczytać można było, że Czechowski jeszcze jako dyrektor teatru w Kaliszu miał zarzuty o oszustwa. Jak sprawdziliśmy, prokuratura je jednak umorzyła. Niemniej jednak te informacje zaniepokoiły Zarząd Województwa Lubuskiego do tego stopnia, że postanowiono sprawdzić przeszłość Czechowskiego. W konkursie na dyrektora Teatru Lubuskiego startowało 12 kandydatów. W czwartek, po przesłuchaniu sześciu, którzy przeszli pierwsze sito, urzędowa komisja wybrała Roberta Czechowskiego, aktora, reżysera, byłego dyrektora Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu. Decyzja zaskoczyła lokalne środowisko, bo Czechowski to człowiek "znikąd". W dzień konkursu w Zielonej Górze był trzeci raz w życiu. Dwa poprzednie - to wizyty w naszym teatrze. Na giełdzie nazwisk przed konkursem jego kandydatura nie była brana pod uwagę. Środowisko obstawiało, że wygra Waldemar Matuszewski, były dyrektor zielonogórskiej sceny, obecnie radny PiS w podwarszawskim Brwinowie.

Dyrektor kupuje od siebie

Na naszym forum internetowym pojawiły się wpisy o działalności dyrektora Czechowskiego w poprzednim teatrze. Większość to kopie artykułów z regionalnego tygodnika "7 dni Kalisza" - o nepotyzmie, polityce kadrowej, oszustwach. - Nie chcę komentować poczynań ludzi głupich i bezinteresownie złych. Zawsze znajdzie się grupa, której się nie spodoba moja kandydatura. Donosy po konkursach w formie np. wpisów na forach internetowych to normalność. Nie zwracam na to uwagi - komentuje Czechowski.

Robert Czechowski był dyrektorem kaliskiej sceny w latach 2001-2007. Pracę skończył w styczniu 2007 r., choć oficjalnie odszedł ze stanowiska w listopadzie 2006 r. Placówka nie mogła zostać bez dyrektora - trwały przygotowania do Kaliskich Spotkań Teatralnych w maju- wydarzenia roku - oraz różne procedury przetargowe. Szef był potrzebny.

Latem ub. roku do prokuratury trafiło doniesienie o podejrzeniu przestępstwa w sprawie "dziwnej" sprzedaży spektaklu "Plumpa, czyś Ty zwariowała?"

Prokuratura Rejonowa w Kaliszu sprawdzała, czy Czechowski-dyrektor kupił od Czechowskiego-biznesmena scenografię, rekwizyty oraz kostiumy do spektaklu dla dzieci za 25 tys. Nie ogłoszono nawet przetargu, choć w świetle przepisów powinno do niego dojść. W 2001 r. kwota wolna od procedury przetargowej wynosiła 3000 euro, a umowa na zakupienie wszystkich praw i rekwizytów związanych z przeniesieniem "Plumpy" na kaliską scenę opiewała na wyższą sumę.

Istniało też przypuszczenie, że umowa zawarta 3 września 2001 r. (na samym początku kierowania placówką) między teatrem a Młodzieżową Agencją Artystyczną, której właścicielem był Czechowski, została sfałszowana. Była pracownica MAA, której nazwisko widniało na umowie, twierdziła, że nigdy takiego dokumentu nie podpisywała.

Prokuratura sprawą sprzedaży spektaklu zajęła po serii artykułów w tygodniku "7 dni Kalisza", a doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przy sfałszowaniu podpisu złożył Urząd Marszałkowski. Oba postępowania umorzono w kwietniu, ponieważ nie znaleziono znamion przestępstwa.

Czechowski przyznaje jednak, że spektakl kupił od MAA, czyli od siebie, ale broni się, że nie miał wyjścia. Przejął teatr z dużym zadłużeniem (500 tys.) i nie było go stać, żeby wyprodukować swoją premierę. Kupił "Plumpę..." za 25 tys., zaadaptował w Kaliszu, gdzie spektakl zagrał 100 razy i zarobił na niej 150 tys. - Zawsze miałem świadomość, że będę z moich kroków rozliczany. Decydując się na wystawienie "Plumpy", nie miałem jednak poczucia, że robię coś złego, i jeśli naruszyłem jakiś przepis, to zrobiłem to nieświadomie. W Polsce nie ma szkół dyrektorów, uczymy się na błędach, a ja jesienią 2001 r. kierowałem kaliskim teatrem zaledwie od kilku tygodni - przypomina Czechowski.

Jacek Bartkowiak, szef Komisji Kultury w Urzędzie Marszałkowskim w Poznaniu, któremu teatr w Kaliszu podlega, potwierdził, że wysłano do teatru specjalną komisję, która miała zbadać prawidłowość procedur i prawdziwość dokumentów. Zarzucali mu niefrasobliwość i niegospodarność, ale Czechowski kary nie poniósł.

W teatrze dyrektora Czechowskiego rozgorzał też konflikt między nim a związkami zawodowymi w zespole artystycznym. Zarzucali mu m.in. pomijanie aktywnych związkowców przy obsadach do spektakli, zbyt niskie stawki za spektakl oraz złą organizację pracy, bo aktorzy nie wiedzieli, kiedy i jaki spektakl będą grać. Czechowski się broni, że jako dyrektor ma prawo decydować o obsadzie i nie patrzy na przynależność związkową. - To nie jest ani zaleta, ani wada, że ktoś jest w OPZZ czy "Solidarności". Nie kieruję się tym, patrzę, czy aktor jest w stanie zagrać dobrze - odpowiada.

Kiedy w styczniu odchodził z kaliskiego teatru, mówił: - Konflikt dotyczy mojej wizji tego teatru. Osiągnąłem tu wszystko, co mogłem, dalej w takiej atmosferze nie ma sensu pracować.

Kalisz to trudny teren

W liście otwartym aktorów do Czechowskiego można było przeczytać, że dyrektor faworyzował przyjaciół, tworzył sztuczne etaty oraz prowadził "niejasną, utajnioną gospodarkę środkami finansowymi". Ale nie wszyscy pracownicy teatru byli tego samego zdania. - Czechowski ciekawie prowadził teatr, zapraszał młodych, zdolnych reżyserów. To świństwo napadać na człowieka, który każdemu dał szansę, nawet tym, którzy pod nim kopali - komentował jeden z młodych aktorów.

Jacek Bartkowiak przyznał, że w urzędzie słabo oceniano umiejętności dyrektorskie Roberta Czechowskiego. - Trzeba przyznać, że frekwencja w teatrze kaliskim nie była oszałamiająca. Pan Czechowski to zdolny reżyser, ale niezbyt dobry administrator. Nie bał się eksperymentów artystycznych, za jego kadencji powstał m.in. słynny "Woyzeck" w reżyserii Mai Kleczewskiej, który dostał dużo nagród. Teatr jeździł po festiwalach. Ale sukcesy na arenie krajowej to nie wszystko. Kalisz to trudny teren, trzeba robić teatr dla wszystkich, bo to jedyna placówka w regionie. Musi być i bajka, i farsa, i lektura, i eksperyment - ale swoim pomysłem na teatr nie zdobył publiczności ani w mieście, ani w regionie. Moim zdaniem, jeśli trafi na dobrego zastępcę i kompetentny zespół administracyjny, to wcale jego wybór nie musi źle rokować dla teatru w Zielonej Górze - dodaje.

Andrzej Szablewski, członek Zarządu Województwa Lubuskiego, zapowiada, że Urząd Marszałkowski przyjrzy się przeszłości Roberta Czechowskiego. Być może trzeba będzie rozpisać kolejny konkurs.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji