Artykuły

Brave Festiwal. Dzień trzeci

Poza głównym nurtem programu, jakim są koncerty, spektakle i filmy, tegoroczny Brave Festival oferuje również widzowi cały wachlarz imprez towarzyszących. Pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Chętni mogą wziąć udział w warsztatach prowadzonych przez wcześniej prezentujących się na festiwalowej scenie artystów (odbył się warsztat tradycyjnego śpiewu z Sardynii, można też poznać tajniki tańca ramion "eskesta", czekają nas warsztaty gry na didjeridu). Późnym wieczorem w klubie "Kamfora" odbywają się spotkania z artystami i noce z muzyką (m.in.: Dj Mombus z Rosji, Spaso z Wrocławia, czy Nassekomix z Bułgarii).

Wiele z tych wydarzeń wzbogacone zostało dodatkowo wystawami ("Kalendarz pamięci" wg Bruno Schulza Miry Żelechower-Aleksiun, "Pieśni dni tygodnia" Mirka Antoniewicza, "Twarze Tybetu" Ewy Wierzbowskiej). Jedną z nich jest również wystawa fotografii autorstwa Moniki Jochan i Piotra Różańskiego pt. "Dolina Spiti-Kwiaty w Krainie Bogów", która w interesujący sposób uzupełniała obraz kultury Tybetu przybliżany na popołudniowym spotkaniu w kawiarni Empiku. Jego celem była przede wszystkim premierowa projekcja filmu zrealizowanego przez Stowarzyszenie Filmowe "Eidos", na czele z reżyserem Dominikiem Kościelakiem. Dwudziestosiedmiominutowy materiał został zatytułowany "Płomienie Mahasiddhy" i jak mówią sami twórcy, jest to tylko rodzaj prologu, do godzinnego filmu, który mają nadzieję zmontować po powrocie z planowanej na zimę kolejnej wyprawy. Ta część pokazuje fragmenty życia codziennego mieszkańców Spiti, ich naturalne otoczenie i co najważniejsze tradycyjną "ceremonię rozbicia głazu", która jest najważniejszym elementem praktyki Buchen. Sfilmowano ją w ojczyźnie Lamów Buchen - w Dolinie Pin. Widzimy przygotowania do ceremonii, tradycyjny barwny strój Buchen oraz ofiarowanie alkoholu połączone z rytualnym tańcem. Szokujący jest w pierwszym momencie obraz przyszywania igłą fragmentu materiału bezpośrednio do skóry mistrza oraz przebijanie szpikulcami jego ust i szyi. Największe wrażenie robi sprawnościowy pokaz tańca z szablami, który jeśli się powiedzie, jest znakiem na to, że młody Buchen okiełznał demony i może służyć od tej pory swojej społeczności.

Film młodych twórców ma szansę na duże zainteresowanie. Wciąga widza ciekawymi ujęciami i zdjęciami na bardzo wysokim poziomie. Ważne jest też to, że twórcy starają się w materiał jak najmniej ingerować. Z wrażliwością badacza przypatrują się zagrożonej kulturze, chcąc jak najwięcej z jej elementów ocalić od zapomnienia. Jak na razie udało im się nie narzucać autorytatywnie swojego punktu widzenia i uniknąć realizowania wcześniej postawionych sobie tez, stąd film wydaje się mieć dużą wartość dokumentacyjną.

Projekcja została poprzedzona, wprowadzającą w temat kultury tybetańskiej, prelekcją dr Jarosława Kotasa (UWr), który zaznaczył, że Spiti doskonale wpisuje się, choć niestety w smutny sposób, w tematykę i tytuł festiwalu ("Zatopione pieśni"), gdyż oryginalna, tradycyjna kultura tego regionu z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej zanika. Z jednej strony wpływ na to ma coraz silniejszy napływ turystów na te tereny, z drugiej stopniowe odchodzenie od tradycji młodszych pokoleń, które próbują odnaleźć się w większych miastach i opuszczają rodzinne strony.

Wieczorem publiczność miała okazję zetknąć się z zupełnie wyjątkową z punktu widzenia Europejczyka i bardzo mało u nas znaną, tradycją tańca Żydów etiopskich. Zespół Beta Dance Troup [na zdjęciu] z Izraela zaprezentował taneczne widowisko łączące z sobą afrykański, plemienny taniec etiopski "eskesta", oparty przede wszystkim na ruchach ramion, z artystycznym tańcem Żydów z Etiponii oraz motywami współczesnego tańca i muzyki. Występ podzielony był na dwie części. Pierwsza z nich stała się jakby prezentacją poszczególnych wybranych tradycyjnych tańców. Wśród nich zobaczyliśmy przede wszystkim słynny już taniec ramion, ale także taniec stóp, fragmenty tradycyjnego tańca zaślubin, taniec ludu Wolayitanga, taniec z kijem i dziewcząt z regionu Benshangul.

W drugiej części dominowały z kolei już zdecydowanie wykreowane układy taneczne, prawdopodobnie wywodzące się z wcześniejszej improwizacji. Taniec współczesny był w tym wypadku jedynie inspirowany kulturą Beta-Israel. Pojawiły się tu skomplikowane układy zbiorowe oraz przyciągające uwagę występy solowe.

Twórcy chcieli prawdopodobnie, aby całe widowisko było jak najbardziej efektowne stąd ciągłe zmiany wielobarwnych strojów tancerzy oraz sporo rekwizytów. Niepotrzebnie odciągały uwagę od artystów, chociaż ponoć niektóre z nich, jak wielkie parasole z wyszytej złotą nitką tkaniny oraz "cheras" (kijki z końskiego ogona), są tradycyjnymi elementami kultury Etiopii i stąd pewnie ich obecność, ocierająca się chwilami kicz.

Zdecydowanie najważniejsze i najbardziej zadziwiające w pokazie grupy Beta Dance Troupe były przede wszystkim niezwykłe możliwości tancerzy. Ruchy ramion, głów i całych ich ciał układały się w nieprawdopodobne formy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji