Artykuły

Brave Festiwal. Dzień piąty

Spektakl Ósemek nie pozwala uśpić pamięci o wydarzeniach, o których opowiada. O "Czasie Matek" Teatru Ósmego Dnia prezentowanym podczas Brave Festiwal pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Pamięć o piątym wieczorze festiwalu Brave zdominowały wrażenia po przedstawieniu Teatru Ósmego Dnia. "Czas Matek" przygotowany z okazji obchodów 50 rocznicy poznańskich wydarzeń'56, został przeniesiony na wrocławską Wyspę Słodową.

Wydarzenia rozgrywają się po kolei na trzech różnych scenach ustawionych w niewielkich od siebie odległościach. Sceny, w których dramaturgia narasta do granic możliwości przeplatają się z groteskowymi obrazami. Jednak groteska ma tu zdecydowanie gorzki wymiar, bo służy tylko karykaturalnemu ujęciu, ukazaniu problemów w krzywym zwierciadle tak, by zabolały jeszcze bardziej.

Nadszedł czas Matek, chwila na protest przeciw historii tworzonej przez ludzi, którzy skazują na niezawinioną śmierć urodzone przez nich dzieci. Oto czas na zauważenie ich bólu. Nie tylko tych, których dzieci zamilkły na zawsze podczas pierwszego publicznego strajku PRL-u, ale wszystkich, których dotknęła prawda, że ból porodowy wydaje się być żadnym w porównaniu do bólu Matki patrzącej na śmierć własnego dziecka. Historia przywołana przez Teatr Ósmego Dnia jest więc uniwersalna. Nawiązuje nie tylko do poznańskiego czerwca 1956 roku, ale do wszystkich rewolt, przewrotów i wojen świata. Do zbiorowych i osobistych tragedii.

Przekaz przedstawienia oraz fabuła, opierająca się na ukazaniu kolejnych etapów od seksualnego spełnienia kobiet, poprzez ciążę, poród, wychowywanie dzieci, aż po oddanie ich w "ręce' bezlitosnego świata i śmierć, są w zasadzie bardzo proste. Jednak forma, w jaką twórcy opakowali te motywy - szalenie wyrafinowana i poetycka. Monumentalne, plastyczne obrazy zawłaszczają świadomość widza, jednocześnie spajając w jedną całość także te mniej oryginalne fragmenty przedstawienia, typowe dla plenerowego widowiska. Niektóre ze scen zostały zawieszone gdzieś między surrealnym doświadczeniem, a oniryczną przestrzenią. Kilka z nich szczególnie zapada w pamięci i wartych jest przywołania, bo to właśnie one wpływają na wartość tego przedstawienia.

Przejmujący jest długi poród oparty na połączeniu metafory i przywołanej fizjologii. Trzy nagie kobiety podwieszone na linach, jak w sali tortur, coraz dramatyczniej wiją się z bólu. Kres cierpienia przyjdzie niemal zaraz po tym, gdy między ich nogami wyleje się olbrzymi strumień wody.

Wcześniej na oczach widza rozrasta się olbrzymia biała spódnica bożka płodności. Powstaje z niej wielki namiot, z którego kolejno wychodzą zapłodnione kobiety. Ich karykaturalne kostiumy i maski przywodzą na myśl antyczne komedie. Tylko te kobiety noszą na sobie nadbudowane piersi i ciążowe brzuchy z błyszczącej stali, jakby to była zbroja, czy wojskowy hełm. Ironiczny i zarazem przerażający to widok.

Wielkie wrażenie robi scena finałowa, w której Matki z wielką ekspresją i jakby w transie piorą w olbrzymiej drewnianej bali białe męskie koszule. Wcześniej pływały tu ich dorastające, bawiące się w marynarzy, dzieci. Koszule trudno jest uprać, nie chce z nich zejść niewidoczna krew. Matki w rozpaczy zarzucają mokre ubrania na rosnącą wciąż metalową konstrukcję wystawiając w ten sposób osobliwy pomnik swoim zamordowanym synom i własnemu bólowi.

Mimo, że krwistych plam z pojedynczej, osobistej koszuli nie da się usunąć, to zbiorową śmierć można przecież łatwo i dokładnie zamalować białą farbą, tak jak robią to artyści w jednej ze wcześniejszych scen. Może nikt jej wtedy nie zauważy, albo zatuszowana krew szybko zostanie zapomniana.

Spektakl Ósemek nie pozwala tak łatwo uśpić pamięci, ani o nim samym, ani o wydarzeniach, o których opowiada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji