Artykuły

Jestem dojrzalszym aktorem

- Nie umiem grać nieświadomie. Nie chcę być bezmyślnym narzędziem, ponieważ traktuję swój zawód, jako zawód twórczy - mówi PIOTR ADAMCZYK w rozmowie z Moniką Adamczyk.

"Piotr Adamczyk (na zdjęciu) opowiada o sobie i swojej pasji, jaką jest aktorstwo.

Monika Adamczyk: Mały jubileusz aktorski? Niedługo minie 10 lat od ukończenia przez Pana PWST w Warszawie.

Piotr Adamczyk: Zaskoczę Panią, ale właśnie sobie uświadomiłem, że już niedługo będę obchodził nie 10-lecie, a 20-lecie pracy artystycznej, co prawda nieprofesjonalnej... Zadebiutowałem w Teatrze Ochoty mając 14 lat. Grałem jedną z głównych ról w przedstawieniu Mechaniczna Magdalena Andrzeja Maleszki. Jestem zadowolony z tego, co do tej pory osiągnąłem, ale czasami zastanawiam się, dokąd zawiodłyby mnie inne ścieżki, te, którymi nie podążyłem...

A dokąd miał Pan szansę zawędrować, gdyby porzucił Pan drogę teatru?

Nigdy nie myślałem o porzuceniu tej drogi. Mówię o różnego rodzaju decyzjach, które podjąłem, albo których nie podjąłem. Będąc na stypendium w Anglii spotkałem się z reżyserem Neilem Jordanem, który kompletował obsadę do swojego filmu Wywiad z wampirem. Szukał cudzoziemca, który mógłby wcielić się w jednego z wampirów. Doradzono mi, żebym podczas rozmowy z reżyserem tajemniczo się zachowywał, udawał zamkniętego w sobie. Więc nie reagowałem na dowcipy Jordana, chociaż mnie śmieszyły, i spoglądałem na niego ponuro. Udawałem kogoś innego i to był mój błąd. Potrafiłbym zagrać wampira, wcale nim nie będąc... Potem zastanawiałem się, co by było, gdybym zagrał w tym filmie. Być może nie chciałbym wracać do Polski, wierząc, że zrobię karierę na Zachodzie. Teraz, kiedy jestem dojrzalszym aktorem, myślę, że to byłaby ślepa uliczka.

Czego Pan oczekuje od reżysera?

Nie wyobrażam sobie pracy z reżyserem, którego nie darzyłbym zaufaniem. Mam nadzieję, że mojego zaufania nie zawiedzie. Oczekuję jasno sprecyzowanego celu, konkretnych uwag, chcę wiedzieć czemu służy nasz wysiłek. Jeżeli reżyser ma jakąś wizję, chcę, żeby się nią ze mną podzielił. Nie znoszę, kiedy próbuje się mnie wtłoczyć w nieświadome aktorstwo. Kiedyś grałem w filmie i miałem powstrzymać napierającą grupę bolszewików. I tak sobie próbujemy, ale widocznie czegoś w tej scenie reżyserowi zabrakło... A może statyści robili to zbyt automatycznie. Reżyser postanowił mnie zaskoczyć i powiedział im, żeby się od razu na mnie rzucili. Akcja. Zaczynam mówić, a tu nagle kilku facetów powala mnie na ziemię, w dodatku poza kadr. Wiem, że mam stać i mówić monolog, więc nadludzkim wysiłkiem wyrywam się im (kogoś w tym zamieszaniu nawet uderzyłem) i kończę monolog, tak jak było ustalone, choć o powstrzymywaniu bolszewików nie było już mowy. Miałem ogromną pretensję do reżysera, że mnie nie uprzedził. Nie umiem grać nieświadomie. Nie chcę być bezmyślnym narzędziem, ponieważ traktuję swój zawód, jako zawód twórczy. Muszę zrozumieć, żeby dobrze zagrać.

Mimo sukcesów w teatrze, Teatrze Telewizji i filmie zdecydował się Pan także zająć rozrywką. Gra Pan w serialach...

Po ukończeniu szkoły byłem zdecydowany poświęcić się teatrowi i brać udział tylko w ambitnych przedsięwzięciach. W pewnym momencie zorientowałem się, jak bardzo zmienił się rynek, i że słowo sukces nabrało zupełnie innego znaczenia. Zauważyłem to, ale długo się z tym nie zgadzałem. Nie chciałem zaakceptować tego, że za sukces uważa się zdjęcie na okładce magazynu albo udział w telenoweli. Ważniejsze było dla mnie, i wciąż jest, uznanie widza spotkanego gdzieś przypadkiem. Jednak po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że jeśli nie będę odnosił sukcesów komercyjnych, ominie mnie wiele szans. Źle się czułem, kiedy odmawiano mi jakiejś roli, tłumacząc: Pana nikt nie zna, potrzebujemy znanej twarzy. Na zdjęciach próbnych do jakiegoś przedsięwzięcia, reżyser mnie zapytał: - Jest pan aktorem? To bolało. A przecież miałem już wtedy na swym koncie około 30 ról w teatrze telewizji i 10 dużych ról w teatrze, zagrałem w wielu filmach. To nic nie znaczyło. Łączenie teatru z grą w telenoweli przypomina chodzenie równoczesne po dwóch kładkach. Jeżeli nie są w zbyt dużej odległości od siebie, jest szansa, że utrzyma się równowagę.

Środowisko nie szczędzi gorzkich słów.

Środowisko nie. Tylko dziennikarze. W każdym wywiadzie każą mi się z tego tłumaczyć.

Aktorzy tłumaczą udział w przedsięwzięciach komercyjnych innymi powodami, niż finansowy. Prawie nikt nie chce się przyznać, że na tym dobrze się zarabia. A z drugiej strony współczesny rynek filmowy nie daje, wam, młodym aktorom, wielu szans, by zaistnieć.

Te zarobki nie są aż tak wysokie, jak się powszechnie uważa. Ale to prawda, bez udziału w serialach trudno jest się utrzymać aktorom. Gra w teatrze staje się hobby. Tak się przejawia teraz aktorskie przywiązanie do zawodu.

Teraz przed Panem wielkie wyzwanie. Zagra Pan tytułową rolę w filmie Karol - historia człowieka, który został papieżem. Czy wobec tego nie przeszkadza Panu, że Pan gra w sitcomie. Czy nie robi Pan sobie z tego powodu wyrzutów?

Dziwi mnie ta powszechna pogarda dla gatunku telewizyjnego, jakim jest sitcom. Czy to coś złego? Robiłbym sobie wyrzuty, gdybym zagrał w filmie pornograficznym albo do swojej roli w sitcomie się nie przyłożył.

Czy są jakieś granice uprawiania tego zawodu?

Odmówiłbym np. udziału w filmie, którego scenariusz przekłamywałby prawdę historyczną. Ten temat zawsze budzi we mnie wielkie emocje. Nie mogę się pogodzić z tym, że cudzoziemcy mylą Powstanie Warszawskie z powstaniem w getcie, że mówi się o polskich obozach koncentracyjnych, że w kongresie amerykańskim sporządzono listę narodów kolaborujących z Niemcami w czasie II wojny światowej, na której na pierwszym miejscu byli Polacy. Na szczęście interweniował znawca historii Polski profesor Norman Davies. Swój emocjonalny stosunek do historii zawdzięczam panu Krzysztofowi Jabłonce, mojemu nauczycielowi ze szkoły podstawowej, który miał dość odwagi, by uczyć nas niepodręcznikowej historii. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, że było to co wyjątkowego.

Miał Pan szczęście zagrać w polskiej, jednej z niewielu, superprodukcji Chopin. Pragnienie miłości Jerzego Antczaka. Niestety, u nas powstaje za mało filmów, brakuje pieniędzy... Za film o polskim papieżu wzięli się Włosi.

To byłby wstyd gdyby tylko obce kinematografie miały swój udział w filmie o największym Polaku. Polskie kino powinno być najważniejszym orężem w walce z niewiedzą historyczną. W kraju, mającym tak wielu bohaterów, których życiorysy są gotowymi scenariuszami filmowymi, niewykorzystywanie ich jest marnotrawstwem. Myślę, że wszyscy czekamy na film o Powstaniu Warszawskim, czy też o Katyniu. Cieszę się, że scenariusz filmu Karol - historia człowieka, który został papieżem bardzo rzetelnie opisuje rzeczywistość historyczną młodości Karola Wojtyły. Powoli dociera do mnie ciężar odpowiedzialności za tę rolę.

Jutro rozpoczynają się zdjęcia do filmu. Jak się Pan czuje?

Z jednej strony jestem skoncentrowany, a z drugiej przerażony. Być może podobnie czuje się biegacz przed swoim pierwszym w życiu maratonem. Moja wiara w to, że uda mi się dobiec do mety, wciąż walczy z wątpliwościami".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji