Artykuły

Co nam zostało z mitu Famy

Dziś rozpoczyna się Fama. W latach 70. ten przegląd studenckiej kultury był jednym z najbardziej kreatywnych wydarzeń artystycznych. Teraz jej dawni uczestnicy chałturzą na imprezach sponsorowanych i w tandetnych programach - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Jestem pewny, że gdyby twórcom studenckim powiedzieć 30 lat temu, że będą na służbie korporacji - zatrzęśliby się z oburzenia. Wychodzi na to, że socjalizm był dla nich błogosławieństwem, bo w kontrze do jego głupoty mogli tworzyć ambitną sztukę. Gdyby urodzili się na Zachodzie, podobnie jak ich rówieśnicy buntujący się w 1968 r., kilka lat po debiucie skończyliby jako urzędnicy medialnych i rozrywkowych koncernów marzący o willi z basenem i bankowym koncie. - Zanim zacznie się obrzucać artystę epitetami, trzeba zrozumieć, że pewien rodzaj sławy czy popularności, alternatywnej czy undergroundowej, zaczyna w końcu ciążyć. I wtedy zmienia się front, szuka nowych wyzwań - broni się Jasiński, który został dyrektorem repertuarowego Teatru STU. - Moje pokolenie tworzyło kontrkulturę studencką dlatego, że nie działo się nic ciekawego - przyznaje Jan Wołek. - Chcieliśmy tańczyć - musieliśmy sobie zagrać. Tak było ze wszystkim: teatrem, poezją, plastyką. - Na pewno łączył nas głód wydarzeń artystycznych - uważa Krzysztof Materna. - Kiedy przyjeżdżał zagraniczny gość - to było coś!

- Buntować też można się w różny sposób - kontynuuje wątek pokoleniowego protestu Jasiński. - Jest bunt biologiczny związany z dojrzewaniem, mało konstruktywny. Kiedy studiowałem, miałem go już za sobą, w tym doświadczenie poprawczaka. Buntując się w sposób dojrzalszy, myślałem o pracy, która jest do wykonania.

O buncie nie myślał Rudi Schubert.

- Interesowały mnie obserwacje obyczajowe, które przedstawiałem w swoich piosenkach i robię to dziś - mówi Schubert, kiedyś wokalista Wałów Jagiellońskich, obecnie prezenter i uczestnik programów rozrywkowych w telewizji, który wykona każdą melodię. - To dla mnie bez znaczenia, czy występuję na imprezach zamkniętych, miejskich czy biletowanych. Rozumiem ludzi lubiących słuchać znanych już sobie przebojów, bo sam je lubię.

Twórcy dawnej kontrkultury, być może ze względu na swoje kariery, są wyrozumiali dla tych, którzy, debiutując, muszą się mierzyć z wilczymi prawami rynku.

- Dziś, gdy do klubów studenckich przyjeżdżają legendarne grupy z San Francisco, a nawet z Chicago, wszystko spowszedniało. Domowy komputer oferuje tysiące stron internetowych, telewizja - kilkadziesiąt kanałów - komentuje Materna. -W takich czasach trzeba mieć niezwykle silną osobowość, by powiedzieć coś od siebie, przebić się, a nie zostać zwykłym konsumentem. Młodzi nie mają czasu, żeby dojrzeć. Od razu szukają miejsca w telewizji, reklamie. I to jest przejaw arogancji, myślenia, że już wszystko umiemy. Choć nie tylko młodzi są winni. Odpowiedzialność spada również na media, które pokazują wszystko, jak leci.

- Inny jest też dziś styl studiowania - podkreśla Jan Wołek. - Nam zajmowało to wiele lat, zmienialiśmy wydziały. Teraz sprawy toczą się szybko. Studenci już na drugim roku kombinują, jak rozpocząć studia na trzecim fakultecie, żeby drogo sprzedać głowę łowcom pracującym dla korporacji.

Magda Umer obserwuje rozdarcie młodych twórców wywodzących się ze środowiska studenckiego, przygotowując imprezę "Pamiętajmy o Osieckiej". - Mają wielki dylemat, czy robić to, co lubią - rozważać, czy istnieje dusza i co się z nami dzieje po śmierci, czy też zarabiać nażycie i wakacje za granicą - mówi Umer. -Widzę, że wybierają to drugie.

Może brakuje im wzorców? - A od czego są biblioteki? - pyta Jasiński. - Jeśli ktoś jest inteligentny, chce tworzyć teatr alternatywny, idzie do biblioteki, czyta książkę o Grotowskim, nie rozumie nic, czyta o Artaudzie - rozumie, zaczyna działać, rozwija się, może Grotowskiego też w końcu zrozumie.

- Aż tak źle na pewno nie jest, działają jeszcze w Polsce różne studenckie ostańce, gdzie czuć ducha kultury inteligenckiej - tonuje Wołek. - Tak jest na Studenckim Festiwalu Piosenki czy olsztyńskim "Śpiewajmy Poezję".

- Gdybym miał dziś utożsamić kulturę studencką z jakąś dziedziną sztuki, raczej nie byłby to festiwal piosenki studenckiej, lecz kabaret - mówi Maciej Stuhr. - Nie w dawnym stylu monologów przy mikrofonie w czarnym garniturze jak u Pietrzaka czy w Dudku, tylko absurdu doprowadzonego do granic zdrowego rozsądku, a może nawet poza nie. Kabaret debilny, który ma odreagować debilną rzeczywistość, często w formie parateatralnej, choćby nawet miała być infantylna.

- Z kulturą studencką jest jak z demokracją socjalistyczną. Albo jest kultura, albo jej nie ma -zamyka sprawę Andrzej Mleczko.

***

Teatry, kabarety i happeningi

Tegoroczny festiwal rozpocznie się w poniedziałek wieczorem w Jazz Club Centrala (godz. 22). Koncert inauguracyjny odbędzie się w muszli koncertowej (17 lipca, godz. 20.30). Wystąpi Włodek Pawlik Quartet z udziałem Randy'ego Breckera (19 lipca, muszla koncertowa, godz. 21.30). Muzycy uczestniczący w festiwalu zaprezentują się w wieczorach "Pisz do mnie na Berdyczów" (23 lipca, muszla koncertowa, godz. 20.30), "Evviva l'Arte!" (24 lipca, MDK, godz. 20), "Szwedzki stół" (24 lipca, MDK, godz. 23), "Niezła szopka" (25 lipca, MDK, godz. 20), "Akompaniator" (26 lipca, muszla koncertowa, godz. 20.30). Koncert laureatów w amfiteatrze 28 lipca o godz. 21.30. Zaplanowano happeningi: "Powrót do przyszłości" (23.07 promenada, godz. 22), "Synchronizacja" (24 lipca, MDK, godz. 19.30) - oba w wykonaniu grupy Pomarańcze W Uchu Na Skarpetki Bez Kartki. Teatr Krzyk pokaże "Szepty" (24 lipca w MDK, godz. 21.30). Finał działań studentów ASP zaplanowano na 26 lipca w Koszarach Sztuki o godz. 22.15. Pełny program: www.fama.org.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji