Artykuły

Katowice. 75. urodziny Wojciecha Kilara

Od kilkudziesięciu lat związany z Górnym Śląskiem i Katowicami, kompozytor muzyki klasycznej i filmowej, który przyznaje, że słuchał techno, w pewnym stopniu bliskiego mu ze względu na muzyczny minimalizm, a od Boba Marleya zaczerpnął tytuł jednego ze swoich najważniejszych utworów - Wojciech Kilar we wtorek obchodzi

Obchody jubileuszu artysty rozpoczęły się w regionie już kilka dni wcześniej. Od kilku dni jego muzyka rozbrzmiewała w katowickich centrach handlowych, w niedzielę Narodowa Orkiestra Polskiego Radia w Katowicach (NOSPR) przygotowała trzy otwarte koncerty w ramach "Dnia Kilara", a na dzień przed urodzinami, w poniedziałek, jeden z tych koncertów powtórzono w jasnogórskiej bazylice.

W sobotę artysta spotkał się ze swoimi miłośnikami, którym, podkreślając swoje zażenowanie podobnymi publicznymi występami, opowiadał o swojej karierze, pracy, a przede wszystkim muzyce. Przyznał m.in., że nie ma daru komponowania piosenek, pięknych melodii. - Próbowałem wiele razy napisać piosenkę czy pieśń. Jedno co mi się w miarę udało, z czego jestem bardzo dumny, weszło w repertuar fantastycznych meczy siatkówki w katowickim Spodku, mianowicie wstęp do "Przygód pana Michała", pieśń "W stepie szerokim". To niezwykła satysfakcja, czuję się trochę autorem tych zwycięstw siatkarzy - powiedział Kilar.

Największych wzruszeń dostarcza kompozytorowi obcowanie z orkiestrą symfoniczną. - Kiedy widzę skrzypków pochylonych nad swoimi instrumentami, złoto blachy, perkusja z drugiej strony, to jest to coś fantastycznego. Po prostu kocham orkiestrę, kocham muzyków i właściwie za każde wykonanie jestem wdzięczny - wyznał. - Może dlatego jednym z wielkich braków mojej muzyki jest brak muzyki kameralnej, ponad 90 proc. to muzyka symfoniczna. Przeżycie muzyki na sali, w jakimkolwiek wnętrzu na żywo, widząc twarze muzyków, ich emocje, to zupełnie co innego niż płyta. Zawsze jestem bardzo ciekaw, co dyrygenci zobaczą w moim utworze. Nie mam nic przeciwko płytom, dzięki nim jesteśmy znani, niemniej przeżycie muzyki na żywo jest najdoskonalszą formą - dodał.

Pytany o czynniki dające mu impuls do komponowania, powiedział, że często takim impulsem są zamówienia. - Jeśli mówimy o muzyce zwanej w Polsce poważną, w Niemczech wysoką, we Francji klasyczną, często inspiracją jest to, że ktoś chce coś zagrać, chce utworu, bywa, że mówi: napisz co chcesz - wyjaśnił jubilat. - Są natomiast rzeczy, o których marzy się od dawna. W moim wypadku taką rzeczą był koncert fortepianowy, także "Magnificat", który dedykowałem mojej żonie, był moim marzeniem. Dodał, że kiedyś marzył też o napisaniu koncertu skrzypcowego.

- Cokolwiek robię, wychodzę z założenia, że należy to robić tak, jakby była to sprawa życia i śmierci. Zwłaszcza w muzyce filmowej, gdy groźba popsucia komuś dzieła filmowego, to znacznie większa odpowiedzialność - powiedział też Kilar. - Tak się stało, że mój kontakt z kinem amerykańskim zacząłem od Mount Everest. Trudno jest potem już stanąć wyżej, niż u boku Coppoli. Wtedy uznano, że piszę dobrą muzykę do horrorów, przysyłano mi przedziwne horrory, kierowałem się więc nazwiskami. Stąd właśnie Jane Campion, Roman Polański. Stąd też reżyser, którego nie znałem, dla którego niedawno napisałem muzykę. Nazywa się James Gray i to był trzeci jego film. Zadzwoniłem do krytyków i usłyszałem: ach, autor "Little Odessa", możesz pisać" - mówił Kilar.

Pytany o swoją przygodę z techno i reggae, potwierdził, że swego czasu słuchał muzyki obu tych nurtów. Z reggae łączy się anegdota o źródle tytułu jego dzieła "Exodus". - Chciałem nazwać ten utwór "Purim", bo to melodia śpiewana na to żydowskie święto. Tak się jednak stało, że z zagranicy przywiozłem dla siostrzeńca mojej żony płytę Boba Marleya, na której był utwór "Exodus". Przy okazji przesłuchałem go i powiedziałem: to jest właściwy tytuł dla tego utworu - wskazał Kilar.

Zastrzegł jednak, że obecnie słucha już "czegoś łagodniejszego". - Wzruszę się swingiem z lat sześćdziesiątych, orkiestrą Glenna Millera. Jeśli nie słucham muzyki, która mnie najbardziej interesuje, słucham słowa. Nawet jadąc samemu samochodem szukam audycji słownych - wtedy ktoś przy mnie jest, ktoś do mnie mówi. Nie bardzo orientuję się we współczesnej muzyce rozrywkowej - przyznał.

Kompozytor zapowiedział też, że w ciągu najbliższego roku lub dwóch, chce napisać kolejny duży - obok "Angelusa" i "Magnificat" - utwór sakralny. - Chciałbym w ramach tego cyklu, który nazwałbym może "Trylogią o odkupieniu" skomponować utwór do tekstu kantyku Zachariasza. Dla mnie, domorosłego teologa, to jest taki początek historii Zbawienia. Chciałbym w ten sposób ten cykl zamknąć - wskazał jubilat.

Na zdjęciu: Wojciech Kilar podczas koncertu swojej muzyki, zorganizowanego w Parku Kościuszki w 75 rocznicę urodzin kompozytora, Katowice, 15 lipca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji