Artykuły

Co się stało z naszą klasą?

Zgoła "niepremierowa" atmosfera panowała na sobotniej premierze w poznańskim Teatrze Wielkim. Królowały nastroje familiarne -jak na zjeździe uczniów z jednej klasy

Nic dziwnego - w gmachu pod Pegazem spotkali się tancerze i pracownicy Polskiego Teatru Tańca, który 30 lat temu miał pierwszą premierę baletów do muzyki Beli Bartoka w choreografii założyciela PTT - Conrada Drzewieckiego. Były więc okrzyki radości, rzucanie się na szyję, uwagi typu: "Nic się nie zmieniłaś przez te lata".

- A ja jeszcze chodzę w baletkach! - chwaliła się ze śmiechem koleżankom jedna ze starszych tancerek. Spotkało się pokolenie, które 30 lat temu z Drzewieckim robiło rewolucję w polskim balecie, wyzwalając go z klasycznych reguł. - To było wtedy bardzo "modernę", porażające, padaliśmy na kolana - komentowała jedna z tancerek, która oglądała premiery baletów Drzewieckiego w latach 60. i 70.

"Niepremierowość" sobotniego wieczoru polegała również na tym, że w większości pokazano znane już choreografie Drzewieckiego. Zobaczyliśmy "Adagio" Tomassa Albinoniego (1967) - w ascetycznej scenografii i kostiumach. To sprawiło, że widz skupiał się na ruchu tancerzy - płynącym z ziemi, jakby ciągle rodzącym się.

"Fabularna" była "Pawana na śmierć infantki" (1969) z muzyką Maurycego Ravela - opowieść o dziewczynie daremnie próbującej przez miłość wyzwolić się ze sztywnych, jak figury pawany, reguł życia. W końcu "Krzesany" (1977) - ludyczny, energetyczny, a jednocześnie zamknięty w dyscyplinę symetrii i figur układanych z ciał tancerzy.

Jubilat nie poprzestał jednak na odtwarzaniu tego, co było. Przygotował nowy balet do cyklu pieśni Ryszarda Wagnera "Wesendonck-Lieder" - o miłości i nieuchronności przemijania. W centrum sceny sopranistka Barbara Kubiak śpiewała, a tancerze "komentowali" śpiew ruchem - repertuarem gestów i figur bardzo przypominającym balety Drzewieckiego sprzed lat.

"Koledzy z klasy" klaskali swojemu mistrzowi bardzo gorąco.

Conrad Drzewiecki - urodzony w Poznaniu 77-letni tancerz i choreograf. W latach 60., po światowych wojażach i wygranych konkursach, przywiózł i zaczął wprowadzać w kraju nowoczesne techniki tańca. Jego przedstawienia zachwycały i bulwersowały. Jego koncepcje nie mieściły się w ramach tradycyjnego zespołu baletowego przy operze, więc w 1973 r. powołał Polski Teatr Tańca - ewenement na krajowej scenie baletowej. Kierował nim przez 15 lat. Tworzy! też choreografie do filmów i dla teatru dramatycznego. Od lat unika wywiadów, po spektaklach znika, nie bywa na bankietach. W sobotę w Teatrze Wielkim złamał tę regułę - nie bez oporów wprawdzie, ale wyszedł ukłonić się publiczności.

Przed laty o baletach...

O Adagio

"(...) Poruszające się jak we śnie postacie, zastygające chwilami w posągowe figury o jasnym, zmysłowym charakterze. Można by tu znaleźć wizję do wędrówek Dantego przez królestwo śmierci wśród kochających się w kręgu powietrznych par i okazujących swe uczucie w całkowitej wolności i świetle. Było to zawrotnie piękne, nagłe, zmysłowe, a zarazem czyste, niewinne". (Olle Olssen "Goteorgs Handels, Och Sjofarts - Tidnig", 5 października 1971 r.)

O "Krzesanym"

"Odnajduje się w niej [w choreografii] wszystkie dobrze nam znane elementy góralskiego tańca - od charakterystycznego chodzenia w kole wielkimi krokami z pochyleniem korpusu ku przodowi, poprzez drobne "przebierane" kroczki boczkowania, aż do różnorodnych przysiadów i skoków. Jest rozmach i energia w tańcu (...), ale przetworzone w taki sposób, że powstało dzieło baletowe wolne od naturalizmu i dosłowności". (Janina Pudełek, "Teatr", 1978 r.)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji