Artykuły

Człowiek, który był teatrem

80 lat temu urodził się TADEUSZ ŁOMNICKI. Jeszcze za jego życia mówiono o nim, że jest największym w Polsce aktorem, co więcej, mówiono, że najpierw jest Łomnicki, potem przerwa i dopiero po niej wypada wymienić pozostałych mandarynów polskiej sceny i filmu. Mawiano o nim, że potrafi zagrać wszystko, nawet - przy tej swojej ociężałej, bryłowatej, kolebiącej się sylwetce - motyla o poranku - pisze (KLUB) w Trybunie.

Krytycy i teatrolodzy pisali o nim, a zwykli miłośnicy teatru zastanawiali się po amatorsku, kto jest większy - Łomnicki czy Holoubek, opromieniony ostatecznie charyzmatyczną rolą Konrada w sławnych dejmkowskich "Dziadach" 1968 roku w Teatrze Narodowym. Zwolennicy Holoubka stawiali na jego niezrównaną, magiczną indywidualność. Stronnicy Łomnickiego powiadali, że Holoubek, owszem, jest imponujący, ale w każdej roli "jakby taki sam", czy jako król czy jako żebrak - za to Łomnicki jest niezrównanym arcymistrzem, geniuszem przeobrażenia aktorskiego. Mawiano o nim, że potrafi zagrać wszystko, nawet - przy tej swojej ociężałej, bryłowatej, kolebiącej się sylwetce - motyla o poranku. Jan Nowicki, sam aktor wspaniały, ale znany z mocno zjadliwego sceptycyzmu i dystansu w stosunku do swego zawodu, powiedział kiedyś o Łomnickim, że każdy polski aktor powinien raz na jakiś czas zawiesić kostium na kołku i udać się do niego na aktorskie nauki i rekolekcje. Charyzmatyczny, niezwykle oryginalny aktor Marek Walczewski przyznał się, że "boi się" z Łomnickim grać. Jerzy Trela, fenomenalny Konrad w krakowskich "Dziadach" Konrada Swinarskiego, kiedy przyszło mu po raz pierwszy w życiu zagrać z Łomnickim, miał podobno tremę, jak nowicjusz. Była też inna strona tego lęku. Łomnicki był tytanem pracy, bezgranicznym perfekcjonistą, fanatykiem teatru, artystą spalającym się w swoich dziełach, bezkompromisowym, a przez to często ogromnie trudnym we współpracy - dla niektórych wprost nie do wytrzymania ani jako partner aktorski, ani jako reżyser, ani jako dyrektor. Dla niektórych także jako człowiek i działacz społeczno-polityczny o szczerze lewicowych poglądach, a więc "człowiek reżimu". O tych kontrowersjach wokół wielkiego artysty napisała w obszernej, głośnej swego czasu książce "Król Lir nie żyje", wdowa po nim, Maria Bojarska.

Łomnicki urodził się 18 lipca 1927 roku w Podhajcach niedaleko Lwowa Jako aktor zadebiutował epizodyczną rolą Pasterza w "Mężu doskonałym" J. Zawieyskiego (1945) w Starym Teatrze w Krakowie. W 1946 roku przez jeden sezon grał w Teatrze Śląskim im St. Wyspiańskiego w Katowicach. W 1947 roku wrócił do Krakowa, występował w Teatrze im J. Słowackiego i w Starym Teatrze. W 1949 roku wyjechał do Warszawy, gdzie dostał angaż do kierowanego przez Erwina Axera Teatru Współczesnego, z którym był związany do 1974 roku. W tym czasie występował również okresowo w Teatrze Narodowym w Warszawie. W1951 roku wstąpił do partii, podjął również studia reżyserskie w warszawskiej PWST. Uczył się u Bohdana Korzeniewskiego i Erwina Axera. Dyplom reżyserski uzyskał w 1956 roku. W kilkanaście lat później, w 1970 roku, został rektorem warszawskiej szkoły teatralnej. Pełnił tę funkcję do 1981 roku. W1975 roku na VH Zjeździe PZPR został wybrany członkiem KC. Z jego inspiracji, w 1976 roku, powstał Teatr na Woli, który prowadził do rezygnacji w 1981 roku. W tym samym czasie, w dwa dni po wybuchu stanu wojennego, oddal także legitymację partyjną. Poglądy lewicowe zachował jednak do końca życia. W1981 roku został zaangażowany do Teatru Polskiego w Warszawie, potem w sezonie 1983/84 był aktorem warszawskiego Teatru Studio. W latach 80. i 90. nie był związany na stałe z żadną sceną. Stał się "aktorem bezdomnym". Występował gościnnie w teatrach warszawskich: Dramatycznym, Powszechnym i Współczesnym oraz w Starym Teatrze w Krakowie. Zmarł 22 lutego 1992 roku w Poznaniu, podczas prób "Króla Lira". Nieomal na scenie, jak Molier.

Choć w 1956 roku stworzył ciekawą, tytułową kreację w roli "Kordiana", to wydaje się, że rolą, która ugruntowała ostatecznie opinię o wielkości Łomnickiego była tytułowa rola w "Karierze Artura Ui" Bertolta Brechta w 1962 roku w Teatrze Współczesnym w reż. Erwina Axera. Ui był alegorią Hitlera, ale Łomnicki nie pokazał karykatury Hitlera, zagrał potwora, kwintesencję zła, kwintesencję zbrodniczości. Rolę poddał precyzyjnej i zdyscyplinowanej technice, doskonale opanował ekspresję cielesną. Olgierd Łukaszewicz wiele lat później powie o tej zdolności Łomnickiego: "To jego rysowanie siebie, modelowanie się, było jednocześnie dziełem plastyka". To wtedy jednocześnie pojawiły się w stosunku do Łomnickiego zarzuty o "techniczny formalizm". Jednak dzięki znakomitej technice potrafił zagrać nie tylko esencję, lecz także często nagłe i niejednokrotnie krańcowe, liczne przeistoczenia bohatera, jak choćby Głumowa w "Pamiętniku szubrawca" Ostrowskiego. W Teatrze Współczesnym zagrał większość swoich najgłośniejszych kreacji - Solonego w "Trzech siostrach" Czechowa (1963), fenomenalnego Łatkę w "Dożywociu" Fredry (1963), Billa Maitlanda w "Nie do obrony" Osbome'a (1966), Kapitana w "Play Strindberg" Durrenmatta (1970), tytułowego "Lira" we współczesnej trawestacji Bonda (1974), a w Narodowym zagrał kapitalnego Pry-sipkina w "Pluskwie" Majakowskiego (1975).

Wtedy właśnie jego, lewicowca i socjalistę z gorących przekonań, członka Komitetu Centralnego PZPR owładnęła idea stworzenia robotniczego teatru na robotniczej Woli. Miał z tym kolosalne trudności Pewna, wpływowa część środowiska zbojkotowała go. Wielu uważało, że "towarzysz członek KC" załatwi! sobie w partii teatr. Jednak Teatr na Woli stał się sceną, która dała wówczas wiele ważnych, artystycznie udanych i odważnych premier. Łomnicki był w tym teatrze także aktorem i reżyserem. Mistrzowsko zagrał Goyę w sztuce Vallejo "Gdy rozum śpi, budzą się upiory" w reżyserii A. Wajdy (1976), a także Bukara w "Przedstawieniu Hamleta we wsi Głucha Dolna" (1979) w reż. K. Kutza czy tytułowego

"Fantazego" (1980) w reż. J. Kulczyńskiego. Ze sceną na Woli Łomnicki pożegnał się wielką kreacją Salieriego w "Amadeuszu" P. Shaffera w reżyserii Polańskiego (1981). "Łomnicki gra szeroko, w niczym się nie krępuje, zmienia głos, używa wielu sposobów przekształcania sylwetki, wypełnia scenę i chowa się po kątach, ryczy na cały teatr i szepcze ledwo dosłyszalnie. A jednocześnie jego rola nie jest żadnym popisem, tylko bezlitosnym studiowaniem klęski człowieka, który przez zazdrość zaczął robić świństwa" - napisał o tej kreacji Jan Kłossowicz.

Najgłośniejszą sztuką, jaką w Teatrze na Woli wyreżyserował Łomnicki, i która wzbudziła liczne protesty, był dramat "Do piachu" (1979) Tadeusza Różewicza. Autor sztuki, nękany anonimami, poprosił w końcu reżysera o zdjęcie przedstawienia. Po sierpniu 1980 roku Łomnicki stał się obiektem nagonki ze strony części zespołu teatralnego, odurzonego nastrojami "solidarnościowymi", co w 1981 roku spowodowało, że zrezygnował z prowadzenia teatru. Łomnicki został wtedy zwyczajnie zniszczony przez ludzi z własnego środowiska. Od tego czasu, już do końca życia, stał się "aktorem bezdomnym". Mimo to stworzył w tym okresie szereg świetnych kreacji, m.in. w sztukach Becketta, a także w "Ostatniej taśmie Krappa" (1985) i w sztuce Tankreda Dorsta "Ja, Feuerbach" (1988), będącej wielkim monologiem na temat zawodu aktorskiego.

Łomnicki zagrał też wiele znakomitych ról w teatrze telewizji, m.in. Czyczykowa w "Martwych duszach" Gogola (1966), Tartuffa w "Świętoszku" Moliera (1971), tytułowego "Makbeta" Szekspira (1969). Dwie ostatnie kreacje Łomnickiego w teatrze TV to postać Wojciecha Bogusławskiego w "Szalbierzu" G Spiro (1991) i Icyka Sagera w "Stalinie" Salvatore w reż. K. Kutza (1992). Zagrał też wiele głośnych ról filmowych, m.in. Stacha w "Pokoleniu" (1955) i Bazylego w "Niewinnych czarodziejach" (1960) A. Wajdy, Zawistowskiego w "Eroice" A. Munka (1957), Jana'w "Pierwszym dniu wolności", A. Forda (1964). Powszechną sławę przyniosła mu jednak rola Michała Wołodyjowskiego w ekranizacjach "Pana Wołodyjowskiego" (1969) i "Potopu" (1974) w reż. J. Hoffmana.

Opisów, analiz i portretów aktorstwa Łomnickiego napisano setki. Portretując aktora Maria Czanerle napisała, że "nawet zachowując własną postać i nie zmieniając twarzy, stara się upodobnić do postaci scenicznej".

Zbigniew Kubikowski napisał o nim, że "bardzo śmiało eksploatował na scenie swoją cielesność i nawet swoją fizjologię, czynił to z całkowitą dyscypliną, dzięki której, choć obsceniczna - świadomie i planowo - nigdy nie stawała się ona wulgarna. To bodaj jeden z najciekawszych paradoksów jego, aktorstwa, zwłaszcza późnego, gdy w grę wchodziło starzejące się, chore ciało". Witold Filier pisząc o Łomnickim użył w stosunku do jego aktorstwa terminu "omnipotencja techniczna". I to chyba najtrafniejsze określenie. Łomnicki potrafił w tym zawodzie chyba wszystko. Nawet, gdy był już ociężałym starszym panem, potrafiłby zagrać latającego motyla, a w każdym razie potrafiłby wywołać w widzu takie wrażenie. Powszechnie uważany był za aktora dramatycznego, ale w istocie swego emploi był właściwie aktorem, do którego najbardziej pasuje określenie -uniwersalnie charakterystyczny. Potrafił być bowiem i dramatyczny, i tragiczny, i komiczny, i romantyczny. Był niedoścignionym aktorskim człowiekiem-orkiestrą, czlowiekiem-teatrem.

Na zdjęciu: Tadeusz Łomnicki jako Król Lear, Teatr Nowy, Poznań, 1992 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji