Artykuły

Spełniłem misję terapeutyczną dla mojego pokolenia

- W domu, ucząc się roli, wykonuję dziwne 'ćwiczenia gimnastyczne', bo głos układa się inaczej zależnie od tego, jak zachowuje się postać, którą dubbingujemy. Zabawne jest czasem obserwowanie aktora przy mikrofonie. Wskakiwałem do nory, wspinałem się na palce, kurczyłem się, obracałem błyskawicznie głowę - mówi KRZYSZTOF TYNIEC, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Słodzi pan?

- Słodzę.

Ale słyszałem, że tylko małą łyżeczką.

- (śmiech) Prawda. To metafora, która mówi, że lepiej nie przesłodzić, lepszy jest niedomiar niż przesyt. Lepiej prezentować rolę w powściągliwej niż przesadzonej formie.

W 'Tańcu z gwiazdami' pan nie przesłodził. I wygrał (piątą edycję).

- Ku mojemu zaskoczeniu dostałem po tym trzy propozycje zagrania w filmie. Jeden ma być realizowany za rok, to angielska komedia romantyczna. Mam zagrać showmana, wesołka, człowieka tańczącego i bardzo rozrywkowego. Spotkałem się w lipcu z producentem w Londynie i pytam go, skąd wynalazł Tyńca. A on, że jak był u znajomych w Krakowie, to oglądali 'Taniec z gwiazdami'. Zna edycję angielską, która jest niemalże kabaretowa i humorystyczna. Docenił nasz profesjonalizm taneczny, a z drugiej strony moją w tym - jak to ujął - naturalność.

'Taniec z gwiazdami' to była dla pana bardziej rola aktorska czy zawody sportowe?

- Ani rola, ani zawody. To Tyniec tańczył tak, jakbym to robił prywatnie. Krzysiek Tyniec. W rolach teatralnych, filmowych gram postać, którą powierzył mi reżyser.

Wyszedł pan na scenę wreszcie jako pan - i dostał miliony głosów.

- Tak się zdarzyło. Ludzie przed kamerą zwykle zachowują się medialnie. Zaczynają być bardziej rozbawieni, uśmiechnięci. Ktoś z reżyserki wymaga, żebym się uśmiechał. Ale jak jestem smutny, to nie będę się uśmiechał, bo taki cyrkowy uśmiech jest nieprawdziwy. Więc czy nie można nakręcić prawdy o mnie? On mówi, że to niemedialne, ale ja, że nic na to nie poradzę. I okazało się, że medialne.

W 'Tańcu z gwiazdami' wszyscy piękni, młodzi... A pan już ani młody, ani piękny.

- 'Jakiż to chłopiec piękny i młody, jakaż to obok dziewica' (śmiech)... Dziewica była piękna, a ja (śmiech)... Wiele osób w moim wieku, czyli około pięćdziesiątki, gratulując mi zwycięstwa, mówiło: 'Pozwalasz nam na powrót wierzyć w siebie, bo myśmy myśleli, że w tym wieku już niczego nie można dokonać. A ty pokazałeś, że można'. Spełniłem, rzekłbym, pewną misję terapeutyczną dla mojego pokolenia.

Pan ma taką chłopięcą sylwetkę. Sport czy ścisła dieta?

- Diety nie mam, uwielbiam słodycze. A sport? Dużo pracuję - na estradzie, w teatrze, przed kamerą albo mikrofonem. Ruchliwy człowiek ze mnie.

Zjeździł pan Polskę z 'Galą piosenki biesiadnej'.

- Wzdłuż i wszerz.

Czy to była czysta chałtura, czy także misja?

- Ja nigdy chałtury nie uprawiałem. Z chałturą mamy do czynienia wtedy, kiedy artysta wychodzący na scenę lekceważy swoją publiczność. Mnie się nigdy nic takiego nie zdarzyło.

Ale nie wyobrażam sobie, żeby pan słuchał w samochodzie przyśpiewek disco polo.

- Nie mam nic przeciw takiej muzyce. Nie słucham jej, chociaż jako żart mnie bawi. Dostałem nawet propozycję, żeby nagrać 'Mydełko Fa', ale powiedziałem, że po Marku Kondracie, który zrobił to wcześniej, nie będę powtarzać. 'Gala piosenki biesiadnej' nie ma nic wspólnego z disco polo. Założeniem jej twórców było przypomnienie pieśni, które trwały w narodzie od dziesięcioleci, ale które Polacy znali tylko z refrenów. Słynne 'Góralu, czy ci nie żal' zrobiło się śpiewką po nadużyciu alkoholu, a to bardzo piękna pieśń o tęsknocie górala za górami i gór za góralem. Góral musi zresztą opuścić swoje rodzinne strony z powodów ekonomicznych, co czyni piosenkę ponadczasową. Została ona sprofanowana alkoholem, częściowo udało się przywrócić jej cześć za czasów Jana Pawła II. Próbowaliśmy przypomnieć pieśni związane z historią Polski, jak 'Barwny ich strój, amaranty zapięte pod szyją...'. Albo bigbitowy kanon piosenki rozrywkowej.

Czyli jednak znów misja?!

- Tak. Żeby oddać Polakom te pieśni. Bo mają dobry tekst literacki, dobrą muzykę, świetną aranżację i wpadający w ucho refren. Były też takie opinie, że ta 'Gala' jest buraczana.

Czuł się pan burakiem?

- Nie było to miłe. Ale nie czułem się tym obrażony, każdy ma prawo do własnej oceny. Jednemu nie podoba się Sting, innemu Ich Troje albo Marek Grechuta, lub piosenka biesiadna. Myśmy grali 'Galę piosenki biesiadnej' i w Chicago, i w Nowym Jorku. Były to koncerty pełne wzruszeń i radości. Na koncercie w Wilnie publiczność spływała łzami... Zapotrzebowanie na 'Galę' było ogromne, nawet w katowickim Spodku było więcej chętnych niż miejsc. Tam nie można sprzedać całej widowni, bo artyści nie mogą występować tyłem. Ale jeden organizator raz sprzedał, więc musieliśmy grać dookoła, oglądając się za siebie.

Pan mi strasznie przypomina Timona z 'Króla Lwa'. Nawet rozgląda się pan podobnie.

- Och, to jakieś nieporozumienie. 'Hakuna matata'? Timon to moja ulubiona postać dubbingowana, ale podobieństwo? Zaczynałem jako polska Myszka Miki, byłem Goofym i Dżinem w 'Lampie Aladyna'.

Czasami mnie proszą do dubbingu, jak jest coś trudnego. Robią casting, a w końcu mówią: 'Dzwońcie po Tyńca'. Dubbingu trzeba się nauczyć. Patrzy pan jednocześnie na tekst, na ekran, słucha głosu i synchronizuje wszystkie elementy w ułamku sekundy. To tak, jakby pan chciał jednocześnie czytać gazetę, słuchać radia, rozmawiać z kimś przez telefon i ukręcić przy tym kogel-mogel. Potrzebna jest ogromna podzielność uwagi.

Czy dubbing robi się z marszu?

- Nigdy nie robię niczego w marszu, ani w teatrze, ani w filmie, ani w dubbingu. Biorę wcześniej film do domu, przygotowuję się.

Gdyby grał pan narkomana, porozmawiałby pan z narkomanem, prawda? Czy dubbingując Timona, obserwował pan surykatki?

- Nie. Gdybym miał zagrać surykatkę w filmie, wcześniej bym z nią 'porozmawiał'. Ale jeśli mam użyczyć jej głosu, to interesuje mnie tylko charakter i temperament tej konkretnej surykatki, czyli Timona. Ale w domu, ucząc się roli, wykonuję dziwne 'ćwiczenia gimnastyczne', bo głos układa się inaczej zależnie od tego, jak zachowuje się postać, którą dubbingujemy. Zabawne jest czasem obserwowanie aktora przy mikrofonie. Wskakiwałem do nory, wspinałem się na palce, kurczyłem się, obracałem błyskawicznie głowę. Człowiek się utożsamia z fizycznością i charakterem postaci.

Sporo pan pracował dla młodego widza. Także jako Pan Fasola.

- Tołstoj powiedział, że dla dzieci trzeba grać tak samo, tylko lepiej. Pan Fasola to piękny okres w Telewizji Polskiej, pierwsze teledyski dla dzieci, połączenie edukacji z rozrywką...

Następna misja! Pan cały czas wypełnia kolejne misje wobec widzów.

- Być może. Program był przygotowywany z ogromną dbałością. Dzieci w studiu traktowaliśmy nie jak dzieci, tylko jak artystów. Wtedy debiutowała Natalka Kukulska piosenką 'Puszek okruszek'. Albo piosenka 'Mydło wszystko umyje, nawet uszy i szyję...', po której zadzwoniła jedna mama, dziękując, że jej Jaś wreszcie chętnie się kąpie.

Odszedłem stamtąd po czterech latach do 'Kabareciku' Olgi Lipińskiej.

Panie Krzysztofie, w 1980 roku, po studiach, miał pan od Tadeusza Łomnickiego propozycję etatu w Teatrze na Woli, miał pan dostać mieszkanie w Warszawie. Ale wyjechał pan na rok do Słupska robić teatr eksperymentalny i te szanse w Warszawie uciekły. Żałuje pan tamtego wyjazdu do Słupska?

- Trudno mi odpowiedzieć jednoznacznie. To była taka młodzieńcza przygoda artystyczna, obiecano nam pracę w warunkach laboratoryjnych. A okazało się, że co miesiąc trzeba przygotować premierę jak w warszawskim teatrze. Więc po roku prawie wszyscy wróciliśmy. Gdyby mnie młody aktor teraz zapytał, czy pojechać ze znajomymi w Polskę robić teatr, tobym odpowiedział to, co mi kiedyś powiedziano: 'Pamiętaj, że ten zawód jest szalenie indywidualny. Możesz wyjechać z grupą, ale ona może się rozpaść. A w końcu ten zawód będziesz uprawiać sam'.

Niech pan się przyzna: najbardziej się pan utożsamia z Timonem?

- (śmiech) Nie. Nie chodzę po ulicy, śpiewając: 'Hakuna matata' - chociaż 'cudownie to brzmi'.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji